Rozdział 32

61.2K 3.4K 2K
                                    

Nigdy nie bawiłam się lepiej niż na tej imprezie. Było tłoczno, ale atmosfera nadrabiała bliski bezruch, jaki panował w klubie. Wypiłam parę drinków, ale mimo tego czułam się trzeźwo. Na środku parkietu, tańczyłam w rytmie najnowszego kawałka David'a Guetty, który królował w tej sali. Jego utwory puszczano kilka razy. Moje dłonie unosiły się i opadały kręcąc różne kółka czy ósemki w powietrzu. Nogi mimo bólu nie odmawiały posłuszeństwa. Czułam, że dziś bawię się do upadłego.

Nagle mój nadgarstek ścisnęła dłoń. Gdy się odwróciłam spostrzegłam Dan'a trzymającego w drugiej ręce kubek z najlepszym piwem w mieście. Śmiał się szczerze i korzystał z największych atrakcji tego klubu. Ja również odpowiedziałam mu głośnym śmiechem. Objęłam go, ściskając z całej mojej siły i zakręciliśmy się wokół własnej osi.

Trzymając się za ręce opuściłyśmy tłum narwanych i napalonych nastolatków. Brunet poprowadził mnie w kierunku drzwi ewakuacyjnych, a po chwili znaleźliśmy się na świeżym powietrzu. Rozejrzałam się po osiedlu, które było mi całkowicie nieznajome. W pewnym momencie kompletnie wyleciało mi z głowy na jakiej ulicy byłyśmy, ani w jakiej dzielnicy. Dan sprawiał wrażenie zalanego, ale wiedział, gdzie jesteśmy, ponieważ pociągnął mnie od razu za rękę i pokierował na aleję parku. Moja głowa wciąż obracała się w każdą możliwą stronę rejestrując obrazy i analizując je w głowie. Nigdy wcześniej nie widziałam tego miejsca, a przynajmniej tak mi się wydawało. Za każdym razem, gdy próbowałam sobie je jakimś cudem przypomnieć miałam pustkę w głowie. Dan nie zwalniał tempa, prowadził mnie, do tego pośpieszając, jakbyśmy byli umówieni na spotkanie. Popalał Marlboro, zaciągając się nim, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Dan nigdy nie palił. Wyglądał na zdenerwowanego. Działo się to zapewne późną nocą, ponieważ było niesamowicie cicho i pusto. Niektóre latarnie nie świeciły.

- Dan, dokąd idziemy? - pytałam, jednak mój przyjaciel nie odpowiadał. Uśmiechał się nieśmiało, ale milczał.

Znaleźliśmy się na skrzyżowaniu alejek w parku. Dan puścił moją dłoń posyłając mi uśmiech, a następnie oddalił się i zajął miejsce na ławce. Patrzyłam na niego pytająco, jednak jego wyraz twarzy nie zmieniał się. Wzruszyłam ramionami, a następnie wywróciłam oczami śmiejąc się. Znowu robi sobie ze mnie żarty.

Gdy odwróciłam głowę, zamarłam. Naprzeciwko mnie stał Conor, Conor Ticks. Ten sam człowiek, który kilkakrotnie próbował mnie zabić. Chciałam krzyczeć, ale oddech uwiązł w moim gardle. Moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a do oczu napłynęły łzy. Jedyne o co prosiłam Boga, to przywrócenie w nich władzy. Pragnęłam uciekać, uciekać jak najdalej stąd. Spojrzałam na Dan'a, który wciąż przyjmował tą samą pozycję. Nie ruszał się, ani nie zmieniał swojego wyrazu twarzy. Zastanawiałam się, czym sobie na to zasłużyłam? Dlaczego on ma cokolwiek z tym wspólnego? Nie wiedziałam.

W dłoni Ticks'a spostrzegłam nóż. Chłopak zaczął powoli iść w moim kierunku, z zadziornym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Powolnie odzyskując władzę w moich nogach, zaczęłam niezdarnie się cofać. Pojękiwałam i szlochałam próbując tym samym wezwać jakąkolwiek pomoc.

Wtedy stał się cud. Poczułam na swojej talii duże dłonie, które bardzo dobrze znałam. Jedna z nich sięgnęła po moją rękę i mocno ją ścisnęła. Ashton pociągnął mnie za sobą zmuszając do ucieczki. Biegliśmy ile sił w nogach. Trzymałam jego dłoń bojąc się, że jeśli ją stracę, stracę szansę na przeżycie. Oboje byliśmy zmęczeni, jak po przebiegnięciu maratonu. Skręcaliśmy w każde możliwe uliczki, aby tylko zgubić Conor'a lub jego ludzi.

Gdy tylko nam się to udało, przystanęliśmy na moment.

Kilka niedbałych loków opadało na jego czoło. Miał na głowie czarny kaptur, zakrywający piękne, blond włosy, które osobiście uwielbiałam. Pozwoliłam sobie na jego zdjęcie, a tym samym zobaczenie twarzy Ashton'a w pełnej okazałości. Uśmiechnęłam się, gdy nieśmiało obdarzył mnie spojrzeniem, spotykając się z moimi oczami. Moja dłoń przejechała po jego policzku, gładząc nieskazitelną, jasną skórę. Badałam wzrokiem każdy najmniejszy fragment jego twarzy z zainteresowaniem. Uśmiech nie schodził w mojej twarzy.

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz