Rozdział 36

50.3K 3.4K 3.8K
                                    

Uwaga! Rozdział zawiera wiele drastycznych i rażących scen (no zależy jak bardzo bogatą wyobraźnię posiadasz jeszcze w sumie haha) dla osób o silnych nerwach. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Uniosłam ciężkie powieki, mrugając kilkakrotnie. Mój wzrok nieco się wyostrzył, dzięki czemu mogłam zobaczyć, gdzie się znajduję.

Cztery ściany. Stary, drewniany stolik w rogu, a obok niego drewniane krzesło. Zauważyłam również nieduży lufcik po mojej prawej stronie, ledwo trzymający się na zawiasach. Rzucał niewielką ilość światła na pomieszczenie. Na ziemi, obok zniszczonych drzwi, pomazanych kompletnie nieznanymi mi znakami leżały potłuczone butelki. Po tym, co mogłam zobaczyć wydawało mi się, że znajdowałam się w piwnicy. Ciężko było mi oddychać, nie czułam świeżego powietrza. Wewnątrz pokoju roznosił się smród. Szczerze powiedziawszy, pachniało w tym miejscu wilgocią, stęchlizną i alkoholem. Miałam ochotę wymiotować, było mi okropnie słabo.

Wszystko tu przypominało żywcem wyjętą scenerię z gry komputerowej. Counter strike, jeśli się nie mylę - moi znajomi ze szkoły grali w to nie raz. Ciemny, mroczny pokój w którym nie ma nic poza kilkoma ledwo trzymającymi się meblami. Wystarczyło tylko poczekać, aby jakiś człowiek otworzył drzwi nogą, a następnie wszedł z karabinem maszynowym i strzelał do wszystkiego co się rusza, bądź też nie.

Istny koszmar.

Ból mojej głowy wciąż się nasilał. Miałam wrażenie, że na czole mam jakąś ranę. Chciałam jej się przyjrzeć, jednak, gdy próbowałam poruszyć rękoma nie mogłam się wyswobodzić. Potrząsnęłam nimi ponownie i dopiero wtedy spostrzegłam, że jestem związana sznurami, które z każdym szarpnięciem raniły moją skórę. Postanowiłam więcej się nie kręcić, dla własnego bezpieczeństwa.

Mój mózg zapamiętał perfekcyjnie ostatnie słowa Logan'a przed utratą mojej przytomności. Wiedziałam, że to on mnie porwał. Znajdowałam się zapewne w jego domu czy miejscu nabytym przez niego. Wątpię, żeby zostawił mnie samą w piwnicy, to było wręcz niemożliwe.

Trzęsłam się. Tutaj było naprawdę zimno, jak miałam niby się ogrzać? Dodatkowo towarzyszył mi strach. Ciężko było mi się uspokoić w takiej sytuacji. Wpadłam jak myszka do klatki, nie wiem czego mam się spodziewać. Ale jakie to ma znaczenie? Przecież i tak Ashton miał mnie oddać Logan'owi. Stało się to nieco szybciej.

Do moich uszu dobiegł dźwięk obijających się o siebie kluczy. Drzwi otworzyły się z hukiem. Dałabym sobie głowę uciąć, że gdyby było to silniejsze uderzenie, leżałyby one na podłodze.

Nie widziałam twarzy osoby, która właśnie weszła do pokoju. Zamazana sylwetka, to jedyne co spostrzegłam. Ręka postaci wysunęła się w lewą stronę, po czym nastąpiło kliknięcie. W pomieszczeniu zrobiło się jasno, a moje oczy ujrzały nikogo innego jak Ticks'a.

- Oh, nie.. tylko nie ty... - wymamrotałam, kręcąc przecząco głową zrozpaczona.

- Tęskniłaś, aniołeczku? - zaśmiał się triumfalnie, podchodząc bliżej.

Nic, a nic się nie zmieniło. Ticks wyglądał tak samo obrzydliwie, jak za każdym razem, gdy musiałam go widzieć. Czarna, skórzana kurtka, podarty t-shirt, nie ułożone włosy i ta ohydna, przyprawiająca mnie o ciarki twarz. Tak, to z pewnością był on.

Nadal go nie lubiłam. Z resztą, jak można lubić człowieka, który kilka razy chciał cię porwać? Muszę zaznaczyć, że znowu mu się to nie udało, gdyż Logan mnie złapał nie on. Czy ja naprawdę teraz się tym chwalę? O matko.

Brunet ukucnął naprzeciwko mnie, wpatrując się w moje zmęczone oczy. Automatycznie odwróciłam twarz, kiedy jego dłoń dotknęła mojego policzka. Ticks zaśmiał się szyderczo, po czym zacisnął swoje palce na moich policzkach, odkręcając moją głowę tak, aby mój wzrok skierowany był na niego.

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz