Rozdział 38

49.6K 3.6K 2.8K
                                    

Otworzyłam zaspane oczy, a światło lampy wiszącej na suficie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą. Minęły trzy tygodnie, a ja nadal nie pamiętałam o silnych żarówkach szpitalnych. Mrugnęłam kilkakrotnie, a kiedy przyzwyczaiłam się do oświetlenia mogłam dokładnie wszystko widzieć. Aparatura szpitalna wciąż działała, biała kanapa stała w tym samym miejscu, a za oknem słońce zachodziło. Zbliżał się wieczór. Zegarek wskazywał godzinę dwudziestą.

Leżałam przykryta białą, gładką kołdrą. Łóżko było zbyt twarde, aby uznać je za wygodne. Opierając się łokciami, podsunęłam się do góry, aby zostać w pozycji siedzącej. Dopiero wtedy spostrzegłam leżącą na moim łóżku brąz czuprynę. Wypielęgnowana ze świeżym manicurem dłoń spoczywała tuż blisko mojej. Mogłam przysiąc, że usłyszałam chrapanie.

- Cassie.. - mruknęłam, ale dziewczyna nie zareagowała - Cassie! - krzyknęłam.

Brunetka podniosła swoją głowę, piszcząc i kręcąc nadpobudliwie głową. Zachowywała się, jakby wybuchł pożar, daję słowo. Rozglądała się niczym szalona po pokoju, a gdy w końcu spostrzegła, że nic się dzieje, a ja najzwyczajniej w świecie obudziłam się, westchnęła. Odsunęła się do tyłu, mając prawdopodobnie na celu oparcie się na krześle, ale zapomniała, iż jest to taboret. Spadła na ziemię, robiąc dużo hałasu.

Wywróciłam teatralnie oczami, wiedząc co teraz będzie miało miejsce.

No cóż... Ameryki nie odkryłam.

Drzwi mało nie wyleciały z zawiasów, kiedy Luke wpadł do mojego pokoju, sprawdzając pomieszczenie. Tak, był moim ochroniarzem na zmianę z Calum'em. Oni mieli najmniejsze zatargi z policją więc mogli się pokazywać publicznie. O każdy wyścig czy zbrodnię podejrzewano jedynie Ashton'a. A on natomiast wciąż się ukrywał. Nie widziałam go od mojej ucieczki. Czasami zastanawiałam się, czy list gończy to jedyny powód dla którego nie chce mnie odwiedzić.

A więc Luke. Tak, bywał tutaj najczęściej. Wydaję mi się, że dręczyło go sumienie. Czuł się winny całej sytuacji, czego kompletnie nie rozumiem, gdyż sama zdecydowałam o ucieczce. Może mnie nie dopilnował, ale to wszystko było w moim planie. Naprawdę nie powinien czuć się z tym źle. Jeśli ktokolwiek był winny tej całej sytuacji to tylko i wyłącznie Caitlin Teasel, czytaj ja.

- Poważnie?! - spytał blondyn patrząc na leżącą na podłodze Cassie - Możesz sobie nie robić jaj, myślałem, że coś się do cholery dzieje! - skarcił dziewczynę, wyraźnie poirytowany.

- Palant - syknęła - Dżentelmen by mi pomógł.

Kiedy Luke ruszył, aby podnieść Cassie, ona poradziła sobie sama. Otrzepała swoje nowe spodnie, prawdopodobnie z jakiegoś drogiego sklepu, po czym podniosła taboret i ponownie zajęła na nim miejsce. Zlustrowała wzrokiem blondyna, po czym odwróciła się mało nie uderzając go włosami. Wiedziałam, co teraz sobie myśli : Kretyn, kutas, frajer, ale taki przystojny - to właśnie tok myślenia Cassie. Znam ją zbyt dobrze. Sam jej wyraz twarzy wskazywał na to, że mimo wszystko Luke wydawał jej się atrakcyjny. Cassie ścisnęła moją dłoń, przyglądając się mojej twarzy troskliwie.

- Jak się czujesz? - zapytała szeptem.

- W porządku - odpowiedziałam pewnie - Brzuch mnie boli, ale noga coraz mniej.

- Jesteś pewna, że dzisiaj chcesz wyjść? Wiesz, że...

- Tak - odparłam, prawie nie dając jej skończyć pytania - Zbyt długo tutaj siedzę i głupieję, dobrze wiesz, że nie cierpię tego miejsca - przywołałam wspomnienia związane z rodzicami oraz wypadkiem.

- Możesz zamieszkać u mnie, wiesz o tym?

- Nie wiem, co sprawia, że jesteś tak głupia - wtrącił Luke, będąc wciąż w pomieszczeniu - Ale to działa - stwierdził - Ona nie może jechać do ciebie, chcesz żeby ten fiut po nią wrócił i posiekał na kawałki? Sorry, ale ja takie rzeczy wolę oglądać w telewizji, nie na żywo. Teasel wraca do Hurstville. - oświadczył, aczkolwiek moim zdaniem była to bardziej decyzja. Nie wziął pod uwagę mojego zdania. Zapewne gdybym się nie zgodziła, chłopcy zabraliby mnie siłą. 

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz