Rozdział 46

52.6K 3.4K 4.7K
                                    

Caitlin's POV

Stałam pośród ciemnego lasu, nie wiedząc kompletnie gdzie byłam. Prawdopodobnie zbliżała się noc. Nie widziałam niczego poza obfitującymi w liście drzewami. Żadna droga nie wydawała mi się znajoma podczas podróży w to miejsce.

Calum wrócił do przytomności, jednak Logan i Connor nie zamierzali dać mu spokoju. Zadawali brunetowi liczne ciosy, popychali go i pośpieszali. Idąc z nim pod ramię, zauważyłam, że jego nos oraz skroń silnie krwawią. Nie oznaczało to niczego dobrego - same kłopoty.

Calum nie zdołałby utrzymać się sam na nogach. Jego stan pogarszał się, a moje przerażenie wzrastało. Doznał silnego urazu głowy. Co, jeśli stało mu się coś poważnego?

Z nadzieją wyczekiwałam ratunku ze strony Ashton'a. Było mi wstyd, że w czasie naszej podróży przez mój umysł przeszła myśl, iż specjalnie zostawił mnie w mieszkaniu, żeby ułatwić Logan'owi sprawę. Od razu jednak ugryzłam się w język i wyzwałam od najgorszych. Jak mogłam coś takiego stwierdzić? Ashton nie byłby do tego zdolny. Logan zabił jego ojca, a poza tym - nie wystawiłby mu swojego najlepszego przyjaciela. Calum znaczył dla niego wiele, traktował go, jak brata.

Chciałam, aby wszystko dobiegło końca. Liczyłam w głębi duszy na szczęśliwe zakończenie tego całego wydarzenia, ale w pewnym sensie wiedziałam, że to nie nastąpi. Nie było możliwości ucieczki. Przed nami kroczył Logan, tuż obok Ticks, a tyły obstawiali dwaj uzbrojeni mężczyźni, ubrani na czarno. Noc była zimna, a nawet bardzo zimna. Miałam na sobie jedynie biały podkoszulek oraz szare dresowe spodnie. Moje ramiona co kilka minut pokrywały wyraźne dreszcze, ale czy ktoś zwracał na to uwagę? Nie. W tym przedsięwzięciu chodziło przecież o moje złe samopoczucie.

Mówiłam do Calum'a cicho, błagając, aby pozostał przytomny. Sprawdzałam jego puls, który ledwo wyczuwałam. Widząc, jak jego powieki opadają, obleciał mnie strach. Nie byliśmy bliskimi sobie osobami, ani bratnimi duszami, ale na pewno nie chciałam, żeby stała się temu chłopakowi krzywda. Był jednym z przyjaciół Ashton'a, którzy wiele dla mnie zrobili. To on uratował mnie, kiedy zostałam porwana. Dzięki niemu trafiłam do szpitala i przeżyłam. Zależało mi więc na jego przetrwaniu.

Zatrzymaliśmy się nieopodal starego tartaku. Wyglądał na nieodwiedzany od kilku dobrych lat. Mężczyźni otoczyli nas, tworząc krąg. Staliśmy na środku. Podtrzymywałam Calum'a, który brał ciężkie wdechy. Mimo to, cieszyłam się, że po prostu żyje.

Logan wysunął swoją dłoń na wprost, posyłając Connor'owi znaczące spojrzenie.

- Proszę bardzo, rób swoje - oznajmił, unosząc brwi. Wyraził zgodę na coś, o czym do tej pory nie mieliśmy pojęcia. Gdy Connor wystąpił z kręgu, swoim ruchem dał nam do zrozumienia, co zamierza zrobić.

Ticks zdjął rękę Calum'a z mojego ramienia, po czym popchnął mnie prosto w ramiona Logan'a. Ten zacisnął dłonie na moich nadgarstkach, utrzymując mnie blisko siebie. Odwrócił mnie tak, abym stała tyłem do niego. Plecami uderzyłam o jego klatkę piersiową, kiedy mnie przyciągnął. Chciał, abym oglądała nadchodzące widowisko.

Calum padł na kolana, nie mogąc znaleźć czegokolwiek do oparcia swojego ciężaru. Słabł, co doskonale można było zauważyć. Connor natomiast miał to gdzieś. Właściwie, to działało na jego korzyść. Obchodziła go jedynie zemsta. To Calum był tym, który wyniósł mnie z budynku, obezwładniając Ticks'a. Dzięki niemu nie zostałam zabita, ani zgwałcona. On uderzył Connor'a. To właśnie za to brunet próbował się odegrać. Nie mógł znieść poprzedniej przegranej. Czuł potrzebę pokazania, co potrafi.

Ticks podszedł do utrzymującego się na kolanach Hood'a. Na jego twarzy pojawił się szeroki, pełny triumfu uśmiech. Sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyjął z niej kastet. Otworzyłam usta w geście przerażenia.

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz