Rozdział 23

71.8K 3.7K 3.2K
                                    

Uwaga! Ten rozdział zawiera treści wulgarne oraz przeznaczone dla osób pełnoletnich. Niektóre fragmenty mogą być rażące. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Ashton's POV

Szedłem pośpiesznie uliczką dopalając papierosa. Spadające z nieba krople deszczu przygaszały mojego marlboro wzbudzając we mnie irytację.. Wiosna była chłodna tego roku, każdy to powtarzał. Wiatr był porywisty, niebo ciemne, a chmury nadęte bardziej niż zazwyczaj. To nie był optymistyczny, pełen koloru dzień. 

Wracałem właśnie ze szkoły, którą już prawie kończyłem. Został mi miesiąc, byłem w ostatniej klasie. Nie szło mi najgorzej, jakoś zdawałem. Wystarczyło, że zjawiałem się na lekcjach. Nauczyciele nie przepadali za mną, ale znosili moje wybryki i samego mnie z myślą 'Szybciej odejdzie jak go przepuszczę'. Zdecydowanie było mi to na rękę przez co nie miałem oporów z pojawianiem się w klasie.

Drzwi od domu zamknęły się za mną z ogromnym hukiem. Z uśmiechem na twarzy wszedłem do domu, gdzie panowała cisza. Liczyłem, że chociaż matka powita mnie głupim 'cześć', ale muszę przyznać iż się zawiodłem. Rzuciłem plecak w korytarzu i pokierowałem się w stronę pokoju. Zanim jednak do niego trafiłem, zahaczyłem o salon. Kiedy uniosłem swój wzrok, ujrzałem ojca stojącego przy oknie. Stał tyłem, jakby w ogóle nie zauważył, że raczyłem zjawić się w domu. Muszę przyznać, że robiłem to rzadko nie chcąc natknąć się właśnie na niego. Każde nasze starcie kończyło się awanturą. 

- Nie słyszałeś jak wchodziłem? - zapytałem zirytowany jego milczeniem.

- Oczywiście, że tak. 

Popatrzyłem na niego z pogardą. Jak zwykle był wobec mnie obojętny. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek go obchodziłem? Ja, albo matka? Znikał na całe dnie, a czasem i noce tłumacząc się, że taka jest jego praca. Pieprzenie. Każdy lekarz ma czas dla swojej rodziny, tylko nie on. Połowę swojego życia, jak nie jego większą część spędził w szpitalu, jakby nie mógł bez tego żyć. Zapominał o tym, że ma mnie, matkę - rodzinę, która go potrzebuje. 

Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę pokoju. Ojciec zawołał mnie, co spowodowało moje gwałtowne zatrzymanie. Stałem do niego plecami czekając na monolog, który prawdopodobnie miał przygotowany. To weszło mu w zwyczaj. Wygłosi jeden wielki referat jakim to złym synem jestem, po czym zaczniemy się kłócić i któryś z nas po prostu wyjdzie.  

- Co masz w plecaku? - spytał ze spokojem.

- Książki? - odpowiedziałem pytaniem, całkowicie rozbawiony.

Ojciec ruszył w moim kierunku, a następnie wyminął mnie i wyszedł na korytarz. Poszedłem za nim, pragnąc dowiedzieć się, czego próbuje wyszukać w moich rzeczach. Wziął do ręki mój plecak, a po chwili rozsunął go. Wsadził do środka swoją dłoń, po czym wyjął ją wraz z fiolką morfiny, którą tydzień temu zabrałem ze szpitala.

- Co to do cholery jest? - jego twarz przybrała purpurowy kolor, zaczęło się w nim gotować.

- Nie widzisz? - zapytałem - Morfina - odparłem obojętnie.

- Po co ci była morfina Ashton?

Zamilkłem. Mój wzrok przebiegał po oknie lustrując niebo, na którym zauważyłem szybujący właśnie samolot. Odbiegłem myślami od rzeczywistości przypominając sobie jak miło spędzałem czas jeszcze kilka lat temu, tutaj, w Hurstville. Moje życie było beztroskie, liczyła się tylko piłka i perkusja. Teraz wszystko się zmieniło, ja się zmieniłem...

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz