18. Pełna profeska

32 4 0
                                    

- Nosz kurwa jego pierdolona on chyba serio myśli, że ja jestem jakimś jebanym cudotworcą! Jeszcze kurwa Opel szkoda że jeszcze nie maluch no japierdole. Ja mu to wypomnę! - Frustracja Łukasza sięgała zenitu podczas zabawy z silnikiem samochodu. Brak części, porządnych narzędzi a w dodatku chory termin działały na niego jak płachta na byka. Mimo tego udało mu się dotrzymać terminu i zagwarantować sprawność pojazdu. Był już dzień kiedy miała odbyć się cała akcja a właściwie jego południe kiedy Krystian przyszedł odebrać samochód. Niemal skakał z radości kiedy mistrz fachu odpalił silnik który wydawał z siebie normalne dźwięki.
- Jesteś mistrzem! Nie kwestionowanym mistrzem!
- Robota pierwsza klasa cycuś glancuś pizdeczka. - Odpowiedział całując czubki palców u dłoni. Duma rozpierała go od wewnątrz patrząc na swoje dzieło ale spodziewał się, że długo ten pojazd nie będzie w tak świetnym stanie.
Krystian zabrał pojazd u gdy tylko znalazł się na asfalcie dodał mocno gazu. Obroty osiągnęły maksimu na liczniku nim puścił sprzęgło a pojazd gwałtownie przyspieszył z piskiem opon pozostawiając za sobą zapach spalonej gumy. W Boża głowie widziała tylko jedna myśl. - Pierwsza klasa - gładko działająca skrzynia biegów umilała podróż jednak po kilku minutach dojechał już do domu dowódcy. Norbert wyszedł do drogi gdyż Krystian nie wprowadzał go na posesję jednak stanął przy płocie.
- Jak się jedzie? - Kierowca złożył dłoń w pięść i z bananem na twarzy rzucił jedno słowo - Zacnie!
- Brakuje tylko Zenona i panienek jak za dawnych lat. - Dodał ze śmiechem w głosie.
- O ile pamiętam to ty tylko początkowo miałeś ich wiele.
- No ba mundur robił swoje ale w końcu trza mieć tę jedną nie?
- No kiedyś tam trza ale i ta jedna klabździocha zniknęła.
- Na razie Bożu! Tylko narazie!
Po tych słowach obaj udali się do chłopaków którzy przygotowali broń do akcji. Wszystko było już gotowe lecz Radek gdzieś zniknął przez co nie mogli wyruszyć na miejsce. W międzyczasie została wydana broń i amunicja, magazynek główny i dwa zapasowe czyli zaledwie dziewięćdziesiąt pocisków na głowę. Dla niektórych to dużo innych mało ale to jednak była ostatnia amunicja jaką mieli dlatego zdobycie arsenału było tak ważne dla dobra sprawy. Gdy wszyscy siedzieli w wielkiej niepewności na drodze pojawił się Szczurek, ale jego spóźnienie było można w pełni usprawiedliwić gdyż ciągnął za sobą samochodową przyczepę.
- Radziu skąd ty żeś to wziął?
- Im mniej wiesz tym krócej jesteś przesłuchiwany, nie wnikaj tylko jedziemy! - Dość niesmaczny żart nie przyjął się zbyt miłym entuzjazmem gdyż przesłuchania to nie przelewki ani temat żartów na poczekaniu.
Pełen skład osobowy pozwalał na wyruszenie w drogę, dłuższy skład zestawu pozwalał na podróż w bardziej komfortowych warunkach. Kilka osób zajęło miejsce w samochodzie a reszta na przyczepie i w ten sposób dotarli w pobliże składu Germańców. Bożu zatrzymał pojazd w bocznej leśnej drodze aby po zdobyciu bazy szybko wjechać na jej teren i zabrać fanty.
- Coś się zmieniło w składzie? Nowi wartownicy? - Zapytał Pele zwiadowców - Nikogo więcej ale jest inny problem, na wieży zainstalowali karabin maszynowy... - Dowódca położył dłoń na brodzie gdzie widniał już kilkudniowy zarost który drażnił jego dłoń. Osobiście podszedł do linii drzew aby spojrzeć i ocenić sytuację, wielka pusta przestrzeń dzieliła go od celu istna gratka dla wartownika na wieży który jedną serią położyłby trupem wszystkich jego ludzi. Po chwili zadumy uśmiechnął się szyderczo...
- Rozdzielamy się, Bożu bierz swój karabin i pozbądź się najpierw anteny a następnie cwela z wieży po tym z każdej strony wchodzimy biorąc ich w ogień krzyżowy! Czy wszystko jasne? - Zapytał aby nikt nie miał wątpliwości co do planu. - Kiedy zacząć strzelać? - Zapytał Bożu bojąc się czy nie rozpocznie akcji zanim wszyscy będą gotowi.
- Zaraz moment! - Seba złapał lusterka zewnętrzne pojazdu a następnie rozdał wszystkim.
- Zajączek chyba najlepszy nie?
Pele tylko się zaśmiał aby nie zapomniał przyczepić ich ponownie ale aprobował pomysł. Oddział rozszedł się na wszystkie strony aby początkowo oskrzydlić a następnie okrążyć placówkę. Trzy grupy miały uderzyć w jednym momencie gdy tylko Bożu wyeliminuje największe zagrożenie.
Pele, Szczurek i Bartek wchodzili od czoła, Seba Niki oraz Kacper z prawej strony natomiast Krecik, Saper i Rusiński z lewej.
Sprawdzili ostatni raz broń i czekali na strzały Krystiana jednak ten czekał na wyraźny rozkaz Norberta który chciał aby wszystko poszło idealnie. Dlatego czekał z podniesioną dłonią aż jego oczy zostały oślepione przez pierwszy sygnał. Tętno zaczęło rosnąć a po czole zaczął płynąć pot, silny chwyt za broń dodawał im odwagi gdy nagle drugi sygnał...
Serce zamarło, ręka, opadła padł pierwszy głośny strzał! Niszczący nadajnik uniemożliwiajacy wezwanie pomocy. Nim upłynęło dziesięć sekund padł kolejny kładąc trupem wartownika na wieży. Rozpoczął się atak napastnicy ruszyli w kierunku ogrodzenia pod osłoną czujnego oka Boża pozostającego na swojej pozycji. Szybka seria w kierunku butki na bramie umożliwiła pierwszej grupie wejście na teren podczas gdy z innych stron ubezpieczali ich pozostali. Nim Pele przekroczył bramę z wnętrza budynku wyszło pięciu uzbrojonych ludzi. Otworzyli ogień w kierunku bramy gdzie znajdowała się słabo osłonięta grupa. - Gleba!!! - Wydarł się Norbert. Zostali przyszpileni na niemal odsłoniętym terenie w dramatycznej sytuacji. Z opresji wyjawił ich ogień pozostałych grup w którego wyniku zginęli wszyscy obrońcy którzy opuścili budynek. Dowódca dalej mógł prowadzić uderzenie wybiegając z całą grupą zabezpieczając drzwi do wartowni. Po tym pozostałe grupy przeszły przez bramę, teraz należało zdobyć budynek w którym ukrywają się pozostali obrońcy wszyscy ustawili się przy wejściu a Seba uchylił delikatnie drzwi krzycząc donieśle - Granat! - Po czym zamknął drzwi. Nastąpił głośny wybuch po którym Pele pewnie wkroczył pewnie do środka a tuż za nim Rusiński ubezpieczając jego plecy. Wnętrze było pełne dymu dlatego też Norbert szedł wolnym krokiem dość mocno pochylony, korytarz miał około pięć metrów a na jego dwóch ścianach były drewniane drzwi. Pele i Rusiński przeszli do samego końca gdzie leżało ciało jednego z Niemców, natomiast pozostali zabezpieczyli boczne przejścia po chwili obydwa zostały przeczesane lecz wnętrze jednego pomieszczenia były to kwatery a drugiego schowek. Teraz należało przekroczyć drzwi na końcu korytarza gdzie stał aktualnie Norbert i Rusiński, Rusiński szarpnoł gwałtownie za klamkę, drzwi otworzyły nie a porucznik powoli zajrzał do wnętrza mierząc pistoletem.
- Czysto! Wchodzimy! - Powiedział pewnie po czym wszyscy weszli do pomieszczenia. Było to coś na styl małej kuchni, stoliki krzesełka sprzęt kuchenny. Z lewej strony były schody prawdopodobnie prowadzące na wieżę natomiast z prawej masywne stalowe drzwi. Pele ruszył dłonią w kierunku schodów gdzie ruszył Seba z Igorem zabezpieczając wierzę i dementując karabin maszynowy. Teraz pozostała kwestia ostatniego pomieszczenia, wejście było zamknięte więc duże prawdopodobieństwo, że wewnątrz byli ostatni obrońcy, Kacper momentalnie wyszedł z budynku idąc wokół niego pamiętając że z tamtej strony był mały otwór wentylacji. Niestety był wysoko przez co musiał zawołać kogoś by pomógł mu się dostać trafiło na Niki. Dziewczyna lecitka więc bez problemu mógł ją podnieść na barkach do wentylatora. Wyłamała plastikowy wirnik i wrzuciła tam odbezpieczeczony granat. W gdy tylko upadł na podłogę z wnętrza można było usłyszeć krzyki i nie zrozumiałe słowa które urwał wybuch. Ostatni obrońcy zginęli ale pomieszczenie nadal było niedostępne a takich drzwi nie da się ani wyłamać ani otworzyć. Ta kwestia została odłożone w czasie, Norbert wskoczył na wieżę dając sygnał Krystianowi aby podjechał. Wszyscy poza Karolem opuścili wartownie aby przeczesać pozostałe budynki, prowadził ich Bartek do baraku z bronią. Gdy otworzyli podwójne drzwi ujrzeli piękny widok, jeden podłużny stojak na broń stojący w samym środku budynku a po jego obydwu stronach spokojnie czekały Beryle było ich naprawdę dużo dlatego bez zastanowienia rozpoczęli pakowanie broni do bagażnika. Każdy z głupim uśmiechem na ustach biegał ze zdobyczą a Krystian liczył ile mają towaru.
- Czterdzieści pięć, czterdzieści sześć, czterdzieści siedem, czterdzieści osiem, czterdzieści dziewięć, pięćdziesiąt! Wszystkie?
- No ba nic nie zostawiliśmy. - Odpowiedział ze śmiechem Rusiński po czym poszedł za resztą do następnego baraku. Po otworzeniu okazał się być pusty co zdziwiło Bartka, pamiętał jak w jego wnętrzu było sporo skrzynek. Ruszyli do przed ostatniego, to był strzał w dziesiątkę! Wewnątrz były skrzynki a po otworzeniu ich ukazała się ich zawartość w postaci paczek amunicji. Rozpoczął się załadunek przyczepki która załatwił Radek w ostatniej chwili bez niej transport amunicji byłby chyba niemożliwy. Pokaźna piramida skrzynek spiętych pasami wyglądała dosyć niecodziennie dlatego też Krystian zaczął szukać czegoś w rodzaju blandeki aby zakryć ładunek. W tym samym czasie Bartek otworzył ostatni barak  w którym znajdowały się tylko cztery skrzynie natomiast wszędzie wokół były mundury wojskowe Sebastian oraz Norbert dotkneli jednego z nich. Po momencie po policzkach obydwu chłopców popłyneły gorzkie łzy, obaj niemal zapomnieli jak to jest nosić taki ubiór. Spojrzeli się tylko na siebie kiwając porozumiewawczo po czym zaczęli je wrzucać na tylne siedzenia nawet nie licząc. Gdy ostatni znalazł się wewnątrz pojazdu nie było gdzie zająć miejsca, tak samo na przyczepie gdzie Bożu właśnie okrył ładunek niebieską folią.
- No gdzie kurwa?! Jak niby teraz wrócimy? I tak jesteśmy przeładowani!
- Bierzesz Sebe i prosto na chatę nie macie prawa się zatrzymać! Reszta do lasu! Z dala od bazy, tam poczekamy aż oni wrócą.
- Dobra no to jazda! - Krzyknął Seba wsiadając na miejsce pasażera. Bożu również zajął miejsce i z głośnym warkotem silnika odjechali. Transport wysłany teraz pozostaje dostać się do tego zamkniętego pomieszczenia. Ponownie weszli do wartowni gdzie Karol cały czas pełnił straż. Wszyscy z kwaśną miną patrzyli na niedostępne drzwi nie byli w stanie im sprostać.
- Solidna niemiecka robota, prędzej dziurę w ścianie wyjebjemy niż te drzwi!  Młody porucznik spojrzał na Igora który wyraźny przed chwilą swoją opinię. W jego oczach zapaliły się lampki, cofnął się do schowka gdzie były różne narzędzia w tym dwa wielkie młoty. Zabrał obydwa dając jeden autorowi pomysłu. - No to teraz zapierdalaj. - I obaj zaczęli walić z całych sił w ścianę obok drzwi, początkowo bez skutecznie lecz po kilkudziesięciu uderzeniach zaczęła się robić powoli wyrwa. Chłopcy widząc efekt pracy wzmożyli starania lecz ich entuzjazm nagle wygasł gdy zobaczyli w ścianie metalowe pręty.
- Kurwa zajebiście! Ściana jest zbrojna! Dupa kurwa! - Wkurzył się Igor rzucając młotem w szafki Pele wówczas podszedł do drzwi i zaczął je dokładnie oglądać, musiał być w końcu jakiś sposób aby je otworzyć. Patrzył się na zamek mrucząc pod nosem nie zrozumiałe słowa. Stał tak z pięć minut czyli dobry kwadrans od kiedy Bożu z Sebastianem wyruszyli w drogę czas zdawał się powoli kończyć. Im dłużej siedzą tym dłużej są zagrożeni na jakiś transport lub kontrol. Lecz w końcu Norbert wpadał na pomysł, wyciągnął magazynek z broni a z niego trzy naboje , następnie kilka razy uderzył w pocisk który można było oddzielić od łuski w której był proch. Powtórzył to samo z pozostałymi a następnie wsypał zawartość każdej łuski do zamka. - Powinno wystarczyć jak nie to powtórka. Wstał od drzwi i zabrał kartkę papieru ze stołu mocno zwijając w rurkę a następnie wiążąc ja do kija od szczotki.
- BHP pierwsza klasa. - Powiedział ze śmiechem podpalając kartkę i powoli wsuwając płomień do zamka.
Nastąpiła cicha eksplozja i zgrzyt mechanizmu a dziurka od klucza zrobiła się dość pokaźnych rozmiarów. Zrobił krok w tył i ze wszystkich sił uderzył nogą w zamek, nic to jednak nie dało.
- Ty Rambo to nie Ameryka! Włóż rękę w zamek i otwórz te jebane drzwi. Powiedział do niego ze śmiechem Rusiński, jak mu powiedział tak zrobił a niedostępne drzwi otworzyły się w tradycyjny sposób. Wnętrze pomieszczenia przypominało gabinet dowódcy zdjęcia dzieci na biurku drogie dywany i sejf na komodzie który teoretycznie powinien znajdować się w ścianie. Na podłodze leżał jeden Niemiec z dosłownie rozszarpaną klatką piersiową a na krześle biurka w mundurze oficera drugi z ubytkami w głowie. Zabrali im broń a Rusiński z Bartkiem złapali za sejf i całość opuściła obiekt. Przechodzenie przez gęsty las w dodatku z dość ciężkim sejfem było bardzo trudne przez co chłopcy po przejściu kilkuset metrów opadli z sił i musieli się zmienić. Na szczęście nie pozostało dużo drogi do punktu gdzie byli umówieni z Bożem na odbiór.

W tym samym czasie Sebastian i Krystian dotarli na kwaterę i błyskawicznie wyładowali cały transport.
- Kurwa nie ma to jak czterdzieści na godzinę całą drogę. Jebać przykryć wszystko folią! Potem wszystko ogarnę jedziemy po nich. - Bożu po tych słowach szybko wykręcił pojazdem a następnie ruszyli w drogę po wszystkich. Bez ładunku podróż minęła błyskawicznie a Krystian nie irytował się dzikim warkotem silnika. Ledwo co samochód został wyremontowany już ponownie miał jakieś dzikie problemy, gdy dojechał wszystko było jak w zegarku cyk cyk i opel i przyczepka pełna ludzi jedynie nie wiedział po co musiał otworzyć bagażnik. Dowiedział się w trakcie jazdy że chłopaki zajebali sejf a on będzie musiał go otworzyć. Nic dodać nic ująć

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz