26. Powrót

29 2 0
                                    

Dobiegli do pierwszego skrzyżowania gdy w ich uszach zabrzmiał przeraźliwy huk, eksplozja rozjaśniła chyba całe miasto a części magazynu latały w powietrzu. Chłopcy nie zważając już na nic kierowali się w stronę bramy gdzie powinienen oczekiwać Tabaluga z resztą oddziału.
- Rusiński! Kurwa chyba przesadziłem! - krzyknął Norbert do towarzysza gdy huk ustał.
- Co ty nie powiesz! - Po słowach skrzydłowego nastąpiła seria eksploatacji od których drżała ziemia pod stopami uciekinierów. Gdy dobiegli do bramy spostrzegli iż ich towarzysze już się ewakuowali! Nim z ust Norberta wydobyło się jedno słowo padły dwa strzały z jego lewej strony, był to Bożu ze swym czujnym okiem.
- Gdzie oni kurwa są?
- Patrol wpadł kazałem im spierdalać nim zleci się ich więcej, ale parcele są już odcięte stoją tam dwie ciężarówki pewnie z trzydziestu ludzi.
- No to w tym momencie jesteśmy głęboko w dupie! Nie mamy gdzie uciekać!
- Nie możemy się wycofać? Więc atakujmy! - Stwierdził Rusiński.
Obaj panowie spojrzeli na niego jak na wariata, lecz dostrzegli w tym wariactwie ziarno prawdy. Może nie atakować ale wycofać się przez centrum miasta, między uliczkami mogą przedostać się niemal nie wykryci.
- Dobra biegniemy w linii ja pierwszy, Rusiński drugi a ty Bożu na końcu! Mieć oczy dookoła głowy! Dalej za mną! - Po czym ruszył w stronę centrum miasta.
W niemal każdym oknie paliło się światło a przerażeni mieszkańcy ciekawsko wyglądali na ulicę starając się dostrzec przyczynę owych eksplozji. Zamiast dostrzec ognia ujrzeli jedynie trzy ciemne sylwetki  biegnące przy ścianach bloków, dopiero gdy zbliżyli się do skrzyżowania ludzie rozpoznali mundury oraz broń. Na pierwszy rzut oka był to zwykły patrol lecz nie zgadzał się jeden szczegół, na ramionach widniała biel oraz czerwień! Ci którym dane było ujrzeć owy znak zaczęli płakać, skakać ni to ze szczęścia ni to ze strachu lecz wszyscy byli zgodni co do jednego krzyku:
"Tato nasi! Nasi idą! "

Norbert mijał skrzyżowania za skrzyżowaniem starając się pozostać pomiędzy osiedlami omijając główne ulice. Lecz zbliżała się konieczność przekroczenia najważniejszej z ulic aby móc wejść do lasu po drugiej stronie miasta. Gdy tylko zbliżyli się do skrzyżowania rozległa się seria pistoletu maszynowego raniąc przy tym Norberta w lewy bark powodując upadek. Cała ulica była zabezpieczona przez zbrojne oddziały wojska. Koszary to był ser który miał zabić myszy w pułapkę ranny dowódca zaczął odpychać się nogami aby zejść z otwartej pozycji po czym jego towarzysze złapali go za ramiona uciekając w tył. Krzyk rannego zrozumieli dopiero gdy Rusiński zobaczył krew na swej dłoni.
- On jest ranny a my nie mamy drogi ucieczki!
- Musi być jakaś droga!
Wtedy z jednego z bloków wyszedł mężczyzna w średnim wieku machając do nich ręką.
- Tutaj szybko! - Norbert poderwał się wówczas na równe nogi i z wielkim bólem na twarzy ruszył w kierunku mężczyzny. Gdy dotarli owy człowiek zabrał ich do swego mieszkania, wtedy też ujrzał w pełnym świetle sylwetki i twarze chłopców w mundurach.
- Trzeba wam pogratulować odwagi aby rzucić się we trzech na cały garnizon.
- Taaa to akurat był przypadek, wpadliśmy w pułapkę nasz dowódca jest ranny.
Położyli go na stole zdejmując z niego mundur odkrywając ciało w skąpane w szkarłacie. Mężczyzna szybko przyniósł z kuchni długi nóż oraz butelkę spirytusu co zwiastowało dla Norberta niezbyt miłe odczucia.
Chłopak złapał dłonią kant stołu oraz z całej siły zacisnął zęby podczas gdy jego towarzysze wypatrywali pościgu za nimi. Syk wydobywający się z ust oznajmił że alkohol dotknął właśnie rany w celu dezynfekcji, by po chwili zatopić ostrze w ciele młodzieńca.
Jeden, dwa, trzy ruchy w ranie może więcej umożliwiło wyjęcie pocisku i realne tamowanie krwotoku. Pora dnia zaczynała przechodzić na stronę oprawców kraju gdyż niebo poczęło się rozjaśniać co odbierało im naturalną zasłonę.
- Rana opatrzona! Teraz musicie się wycofać. - Rzekł do nich mężczyzna kończąc pracę przy rannym poruczniku.
- Teraz trochę na to za późno, świta a i Niemcy właśnie weszli na osiedle i sprawdzają budynki. Jesteśmy w pułapce!
- Chłopcy te bloki mają połączone piwnice dzięki czemu przejdziecie na kolejne skrzyżowanie, a tam jest wejście do kanałów które ciągną się pod całym miastem. - Norbert pokiwał głową ponownie zakładając mundur pokryty ciemną krwią.
- A zna Pan te kanały?
- Wiem że ten kanał jest odnogą od kanału biegnącego do oczyszczalni ścieków na obrzeżach miasta.
- A jest jakieś wyjście z tych kanałów przed oczyszczalnią?
- Teoretycznie tak ale nie mogę wam zagwarantować gdyż na tym moja wiedza się kończy.
Norbert dopinał pas i zaczął iść w kierunku wyjścia zaraz za nim ruszyli Rusiński oraz Bożu i oczywiście ich wybawca kierując chłopców do piwnicy. Gdy dotarli na miejsce zobaczyli długi korytarz słabo oświetleny migającymi lampami, tym razem Rusiński ruszył pierwszy aby osłabiony Norbert nie musiał zanadto się wysilać fizycznie i oszczędzał siły. Mężczyzna poklepał porucznika w zdrowy bark dodając mu otuchy.
- Oby tak dalej chłopie. Oby tak dalej. - Chłopiec skinął głową a następnie ruszył za towarzyszami.
Długi ciemny korytarz zdawał się nie mieć końca, panujący wszędzie półmrok oraz lampy znajdujące się na skraju używalności tylko osłabiało morale trójki samotnych żołnierzy. Gdy ujrzeli zakończenie korytarza skierowali się w stronę klatki schodowej prowadzącej na powierzchnię. Rusiński przeładował broń w razie jej nagłego użycia po czym ruszył schodami w kierunku wyjścia z budynku, powoli spojrzał na ulicę która stała już w pełnym świetle dnia.
- Czysto! Idziemy! - Ruszył przy ścianie w kierunku skrzyżowania gdzie powinienen znajdować się właz do kanałów ściekowych.
- Osłaniam! - Bożu wówczas otworzył właz oraz pomógł zejść po drabinie trawionej przez rdzę, gdy obaj znaleźli się na dnie Rusiński wszedł do kanału zamykając za sobą właz aby zgubić trop.

Podczas gdy Krystian Norbert oraz Rusiński brneli przez kanał ściekowych reszta oddziału była ścigania przez Niemców. Stary samochód chyba nigdy wcześniej nie uczestniczył w takim wariactwie na drodze jak teraz. Igor siedzący za kierownicą czuł się niczym kierowca rajdu Dakar jadąc przez polne drogi podczas gdy Sebastianem na zmianę z Karolem strzelali do pojazdów które ich ścigały.
- Zakręt! Łapa boooook kurwa!!!! Zobacz dalej jedź! - w trakcie komentarzy Radka padło kilka strzałów w bagażnik pojazdu.
- Możecie pozbyć się tego cholestwa z ogona?! - Krzyczał zdenerwowaney kierowca.
- Twój sposób jazdy wcale mi nie pomaga!
- Pasażer się nie odzywa! Radek weź im pomóż!
- Pomóc? Twoja jazda jest większym zagrożeniem niż Germańce!
- Japa tam! - krzyknął wchodząc w kolejny zakręt stawiając samochód bokiem do ścigających. Sebastian bez namysłu oddał serię w kierowcę jednego z dwóch samochodów, pojazd zaczął się motać w lewo prawo a następnie wpadł w pole dachując.
- Kurwa sokole oko! Widzieliście?
- Ciekawe jak widzisz ile nas tu jest?
- Więcej nas matka w domu nie miała!
- Ooo kurwa las!!!!! - Krzyknął Igor z impetem wpadając w leśną drogę z wystającymi korzeniami.
- Zwolnij albo nas zabijesz!
- Wiem no wiem a właściwie gdzie jesteśmy?
- W lesie! Pierdol się z tą jazdą już milion razy straciłem orientację! - Wąska droga zrobiła się coraz bardziej kręta a samochód głośno zachaczał podwoziem o korzenie, jednak udało im się w ten sposób zdobyć przewagę nad pościgiem zwiększając dystans.
- Rozwidlenie gdzie?
- Prawo!
- Na pewno?
- Jedź kurwa! - samochód pojechał w wyznaczonym gubiąc pościg lecz wpadł na mocne wyboje co poczuli wszyscy pasażerowie, do tego stopnia że Radek wydał na światło dzienne całą zawartość żołądka.
- Radziu ty prosiaku!
- No co? Było szybciej jechać to i na ciebie by starczyło.
- Dobra tam patrzcie wieś jakaś.
- Hmmm ... Jesteśmy w... Dupie nie wiem.
- Dajcie popatrzeć! Nie daleko Żelechowa!
- No to do domu?
- Jedź i otwórz okno!
...

- Ty Bożu wiesz głodny się zrobiłem.
- Rusiński w takim momencie? W takim miejscu?
- A widziałeś tego szczura? Kurde rosół pierwsza klasa. - wybuchł śmiechem pierwszy z pochodu. Poprawiając nieco miny pozostałych a w szczególności rannego porucznika.
- To światło? Umarłem?
- Światło ale mieliśmy kierować się na oczyszczalnie a tu... Tu jest Wilga!!! Jesteśmy daleko za miastem po polach zaraz do domu dawajcie! - Krystian wysunął się na czoło i powoli wyszedł z kanału do koryta rzeki a następnie na jej brzeg znał tę okolicę, puste pola i miasto za plecami. W zasięgu wzroku ani żywej duszy jedynie trzy punkty oddalające się od rzeki, żadnego zagrożenia uciekli z obławy! Teraz czeka ich jednak wiele kilometrów marszu lecz Norbert nie miał już siły iść, jego organizm zmęczony od rany zaczął gorączkować totalnie go osłabiły. Szedł jak zmora z nogi na nogę aż w końcu upadł twarzą na ziemię, Rusiński widząc to szybko oddał swoją broń Krystianowi a sam wziął dowódcę na plecy dzierżąc jego Beryla. Ponownie ruszyli w drogę aż po godzinie dotarli do małej wioski do celu pozostało jeszcze dziesięć kilometrów a Rusiński nie miał już siły nieść kolegi musieli odpocząć.
Gdy doszli do budynków po chwili zastali zauważeni przez mieszkańców, podbiegła do nich starsza kobieta a następnie poprowadziła ich do swojego domu gdzie położyli rannego porucznika na łóżko.
- My musimy wracać możecie się nim zająć?
- Idźcie u sąsiada są rowery będzie szybciej. Spokojnie tu jest bezpieczny.

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz