29. Polowanie

30 2 4
                                    

15 grudnia 2021 roku

Krystian załatwił wszystkie niedokończone sprawy swojego przyjaciela i został całkowicie bez zajęcia. Spoglądał za okno widząc wielkie zaspy śniegu, od dawna nie było prawdziwej zimy a tu śniegu niemal po kolana. Mając wolny czas zaczął czyścić swój karabin wyborowy, z tej broni padło już wielu wrogów polski i zapewne jeszcze więcej padnie lecz pojawił się mały kryzys amunicyjny co do niej gdyż w składzie była tylko do beryli a jemu pozostały ostatnie pociski. W chwili zadumy przypomniał sobie odprawę Norberta przed wyjazdem do Garwolina i mowę o jakieś grubej rybie...
- Mój cel... - Postanowił skonsultować się z Apapem co do swojego celu.
Apap przekazując teczkę z informacjami miał blady wyraz twarzy. - Bożu uważaj!  To nie jest byle kto, to sam Lotar Wolf! To on wysłał większość naszych na tamten świat.
- Czas by myśliwy stał się zwierzyną a ofiara stała się katem "coś się kończy, coś się zaczyna" - Po tych słowach Apap wrócił do swoich zajęć a Krystian zaczął dokładnie studiować zawartość teczki jaką otrzymał.
- Doskonałe referencje, wojskowy rodowód, liczne zasługi mimo że miał zaledwie dwadzieścia pięć lat jest jedynie rok starszy niż ja!
Z raportu wynika że całe dnie spędza w budynku komendy policji i nik nie wie kiedy go opuszcza i kiedy wraca.
Dało to dużą zagadkę dla Krystiana, wtajemniczył w swój pomysł Sebe oraz Rusińskiego którzy bardzo pozytywnie odnieśli się do pomysłu pozbycia się jednego z zbrodniarzy.
- Trzeba się do tego dobrze zabrać i regularnie obserwować komendę, nie ma co się spieszyć. Jest nas trzech to wystarczy aby komenda była pod ciągłą obserwacją.
- A po co cały czas skoro siedzi w dzień to coś robi a wychodzi na noc nie jest robotem. - Przerwał Rusiński, zważając ponownie na raport od Apapa. - Zwyczajnie trzeba mieć na oku komendę gdzieś od 21 i wszystko będzie do ustalenia. - Sebastian cały czas siedział cicho nie mogąc do końca wyobrazić sobie w jaki sposób ma to wszystko wyglądać.
- Chłopaki gdzieś jest haczyk! Przecież facet nie jest głupi i nie wyjdzie od tak pod karabin!
- W sumie racja... To nie jest do końca takie proste ale nadal wykonalne on po prostu musi wyjść!
- No i co pójdziesz powiesz że dostarczamy kebaba? - Na twarzy Sebastiana pojawił się chytry uśmiech. To nie jest amerykańska komedia, na pizze czy kebab nie przejdzie ale jest jeszcze inny sposób jeszcze bardziej prosty i głupi. - Twarze Krystiana i Rusińskiego nie mogły przybrać żadnych emocji zwyczajnie nie rozumieli co on miał na myśli.
- No to pochwal się jaki sposób ninja wykorzystasz aby go zabić? - Ninja? Nie mieszaj tu tych amatorów, na co mi jakiś chory włam i wymyślne morderstwo jak możemy sprawić że zwierzyna sama do nas przyjdzie.
-Nie pierdol ty mów co za debilny masz pomysł.
- Wywołany alarm pożarowe, facet rad nie rad wyjdzie i skieruje się na miejsce ewakuacji wystawiając się na czysty strzał niczym baran na rzeź. - Krystian zaczął się zastanawiać, prostota to wizytówka jego dowódcy ale mogą zawsze wystąpić komplikacje.
- Dobrą powiedz mi jeszcze jak planujesz wywołać alarm pożarowy?
- Spokojna głowa ogarnę to! Teraz dawajcie trzeba ogarnąć teren. - Po tych słowach wyruszyli na małą wycieczkę do miasta. Samochód ponownie odmawiał posłuszeństwa, jego części domagały się zasłużonej emerytury a dziury po pociskach w bagażniku pokryły się rdzą jak zdecydowana reszta pojazdu. Pęknięty kolektor wydechowy dodawał wspaniałego zapachu spalin wewnątrz pojazdu podczas podróży.
- Uroczystoście oświadczam, że ten szrot trafia na kapitalny remont w najbliższym kurwa terminie. - Uwaga Rusińskiego spotkała się z wybuchem śniegu jego towarzyszy.
- Weź człowieku nie rozwalaj mnie prowadzę jeszcze nas zabije.
- Bynajmniej szybko a nie od temperatury albo tego smrodu!
- Dobra już zaraz dojedziemy do miasta.
- Pfu a nie miasto! - Krystian zaparkował na jakimś osiedlu w pobliżu komendy policji. Dużą uwagę zwracamy wielkie zaspy śniegu przy drogach na których dzieci bawiły się w najlepsze. Chłopcy ruszyli przez osiedle w kierunku komendy a nas się rozdzielili aby obejść budynek kilka razy. Sebastian szukał jakiejś części od wentylacji czy czegokolwiek co by na taki wskazywało, Rusiński natomiast wyszukiwał monitoringu i jego martwych stref to było oczywiste nie chciał aby cokolwiek się nagrało gdy będą kombinować. Krystian zwracał uwagę na możliwe drogi wyjścia Wolfa, ustalił dwa możliwe - główne i na garaże. Po znalezieniu interesujących go miejsc oddalił się od budynku w celu zdobycia dogodnej pozycji do strzału. Nie trzeba było długo szukać gdyż stary zrujnowany budynek znajdowane się w odległości czterystu metrów- wysoki, pusty, idealny. Wszedł na sam strych po schodach które nie wyglądały zbyt dobrze, miał wrażenie jakby pękały pod jego ciężarem. Na strychu nie było nic poza szczurami biegającymi we wszystkie strony, zbliżył się do ściany od strony komendy i wyłamał dziurę w dachu. Uderzył go podmuch lodowatego wiatru lecz ujrzał piękną i czystą przestrzeń pomiędzy nim a obydwoma wejściami tylko czekać na klienta. Uśmiechnął się sam do siebie po czym wrócił ostrożnie po schodach na ziemię aby spotkać się z towarzyszami.
- Tylko kilka kamer nic szczególnego wejście główne, garaże i brama nic ponad to.
- Widziałem otwór wentylacji, dostanę się tam i załatwię alarm.
- A ja mam pozycję strzelecką ale są dwa wyjścia, Rusiński będziesz musiał obserwować lornetką jedno z nich aby przypadkiem się nie wyparował.
- No i spoko to co jutro wielki dzień?
- Idealnie w rok po akcji w Dęblinie... Dobra nie ma co stać na mrozie, do domu!
- Ta je pajechali! - I wyruszyli w drogę powrotną do domu, Sebastian wraz z Rusińskim dokładnie przyglądali się zdjęciu Wolfa aby przypadkiem go nie pomylić z jakimś innym oficerem w tłumie, jednak mundur majora był zbyt oryginalny aby go pomylić dlatego też o godzinie 22 poszli spać aby następnego dnia o 10 być już gotowym do akcji.

Następnego dnia w żyłach chłopców ponownie płynęła adrenalina Krystian ukrył karabin w pokrowcu gitary, Rusiński trzymał lornetkę pod kurtką natomiast Seba siedział i wiązał kawałki słomy w ściśłe paczki a następnie obwiązywał sianem i dratwą aby się nie rozpadły się w trakcie jazdy. Nim minęła 9 30 cała trójka była już w drodze na wyznaczone stanowiska, Rusiński przekazał instrukcje Sebie co do wejścia na teren komendy aby przypadkiem nie wpadł pod kamerę.
Droga była uciążliwa gdyż spadł w nocy świeży śnieg a słaby stan rupiecia dawał się coraz bardziej we znaki. Gdy dotarli na miejsce Bożu pokazał swoje stanowisko i zajął pozycję, natomiast Rusiński zaczął obserwację wyjścia z garażu. Sebastian za to podszedł po cichu pod płot, po chwili skoczył na drugą stronę i szybko zbliżył się do aparatury. Mróz opóźniał odpalenie zapałek -  jedna, druga, trzecia pali się! Błyskawicznie odpalał jedną wiązkę od drugiej i niebawem wszystkie pięć było w przewodach a sabotażysta uciekł.

Minęło kilka minut gdy rozległ się głośny alarm.
- Skup się pilnuj wyjścia! - Bożu dokładnie analizował każdą osobę jaka opuszczała budynek lecz żadna nie była nawet podobna do majora.
- Bożu jest!!!! Tutaj!!! - chłopak wycelował w drugie wyjście lecz tam zebrał się już tłum.
- Gdzie on jest!!?
- Lewo lewo dół w centrum!- powoli spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał blade lico bandyty. Popatrzył jeszcze moment na cel po czym zbliżył palec do spustu. - Pozdrów diabła skurwielu! - i zwolnił blokadę spustową. Iglica uderzyła w spłonkę wywołując eksplozję wyrzycającą pocisk w kierunki celu jednocześnie uderzając strzelca w bark. Pocisk wprowadzony w lufie w ruch wirowy zmierzał w kierunku nic nie świadomego Niemca, głośny huk i 9,65 gram śmiercionośnego ołowiu zanurzyło się w czole Lotara. Strumień szkarłatnej krwi wystrzelił na otaczających go ludzi a ciało bez ducha opadło bezwładnie na kostkę. Wielki major Wolf padł martwy z ręki Krystiana który z dumą upajał się zapachem prochu.

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz