25. Wyjście z Cienia

23 2 0
                                    

Drzwi otworzyły się ze zgrzytem a w ich cieniu stanął Krystian z poważną miną odziany w mundury dzierżąc w prawej dłoni swój karabin wyborowy.
- Jesteśmy gotowi prowadź.
- Samochód gotowy? Nie na wali? - Nie ma prawa! - Młody porucznik mocno ściskając swoją broń wyszedł przed dom gdzie stało wiele cieni uzbrojonych po zęby.
- Zapewne połowa z was ma pięć kilo w gaciach, nie dziwie się sam mam dwa razy tyle. Jest nas dziesięć osób to pokaźny oddział w koszarach jest na stałe dwudziestu ludzi i teraz doszło kolejnych trzydziestu.
- Pięć razy tyle... - Stwierdziła Niki - To może się źle skończyć.
- Dokładnie ale tak jak zawsze zaskoczenie jest po naszej stronie, oni dziś przyjechali aby nas znaleźć nie będą się spodziewać ataku na własnym podwórku.
- Logika psychopaty. - Wtrącił Radek niepewnym głosem patrząc w twarz dowódcy skrytą w pół mroku jesiennego wieczoru.
- Być może ale dlaczego nie? Może głupie myślenie okaże się trafne. Trzeba zrobić to teraz bo jutro w południe przyjeżdża jakaś gruba ryba która będzie nimi dowodzić, nie wiem nic więcej ale to będzie Bożu twój cel a teraz w drogę! - Ruszyli wszyscy zajmując pozycję wewnątrz pojazdu jak i na Radkowej przyczepie po czym powoli ruszyli na spotkanie przeznaczenia.

Pięćdziesiąt ludzi, pięciu wartowników, oficer i jego ludzie to będzie kolejne pięć osób. Wartowników po cichu, znaleźć magazyn tam będzie kolejny wartownik benzyna do środka i jebuten. Wszyscy wyskoczą z koszar do magazynu wychodząc jak barany na rzeź które wpadną w ogień krzyżowy, nie wszystkich zabijemy to jest pewne ale na pewno większość.

W taki sposób przedstawiał się plan Norberta na tę akcję, jednak ucieczka mogła tym razem sprawić im dużą trudność gdyż wybuch nie będzie jak od petardy czy pocisku czy może granatu. To będzie prawdziwa bomba która obudzi całe miasto a nawet okolice wszyscy poczują jak ponownie bije serce polskiego narodu wyrwane z szponów śmierci wybuchem ognia młodości.
Serca w piersiach cudnie grały w bardzo szybkim tempie a adrenalina w coraz większych ilościach krążyła po organizmach. Gdy samochód się zatrzymał na uboczu jakiegoś pola pomiędzy dwoma krzakami które doskonale go ukrywała grupa wstrzymała oddech. Igor siedzący na przyczepce uderzył ręką w dach pojazdu jako sygnał bezpieczeństwa i możliwość jego opuszczenia. Stąd do celu było jakieś pół kilometra drogi przez parcele i jeszcze jakieś sto metrów przez miasto do murów koszarowych w których była tylko jedna brama idealnie przed zbliżającym się oddziałem. Pele maszerują spojrzał na zegarek była godzina 21 i wtedy w głowie pojawił mu się nowy plan. Zamiast czekać do zmiany warty o północy i wysadzać arsenał można wejść na teren po cichu w trakcie apelu wieczornego o godzinie 22. Wówczas cały personel placówki będzie na placu apelowym nic nie świadom zagrożenia lecz istnieje ryzyko zastania uzbrojonych wrogów. Podzielił się nowym pomysłem z Sebastianem oraz Rusińskim aby przeanalizowali czy coś takiego jest możliwe do wykonania.
- No czemu by nie, wartowników podczas apelu jest mniej, na placu będą oficerowie być może dowódca a co najważniejsze niczego nie świadomi żołnierze wroga. To może... Nie to musi się udać! - Śmiałe stwierdzenie Sebastiana przekonało Norberta do zmiany planu operacji, plac apelowy jest niewielki a wokół niego jest wiele zasłon do obrony w razie nawiązania wymiany ognia.
Dowódca spojrzał na dwa granaty umieszczone przy pasie, być może one załatwią większość roboty, dwa dobre rzuty powalą większość wrogów a serie z beryli dokończą dzieła sztuki wojennej.
Gdy weszli w cień bloków Pele podzielił oddział na dwie grupy, jedną dwuosobową którą stanowił on i Krystian oraz resztę która w chwili zdjęcia wartowników wskoczy z prawej strony bramy.
Oczekiwali głośnego sygnału syreny obwieszczającego apel wieczorny, Norbert cały czas nerwowo sprawdzał zegarek podczas gdy Bożu wszedł pod kontener na śmieci zajmując pozycję do oddania strzałów. W tym czasie reszta grupy zajęła pozycję wzdłuż muru po prawej stronie bramy, zbliżała się upragniona godzina pozycje zostały zajęte adrenalina rozprzestrzenila się w każdy zakamarek ciała.
Głośny ryk syreny rozbiegł się gwałtownie głośno nie pozostawiając jakichkolwiek wątpliwości, zaczęło się...
Bożu namierzył wartowników było ich jedynie dwóch cichy świst kuli opuszczającej tłumik powalił pierwszego z nich natomiast drogi zaczął wybierać gwałtownie jakiś numer na klawiaturze lecz nim zakończył otrzymał własną dawkę ołowiu padając na ziemię. Dźwięk syreny zagłuszył wszelkie odgłosy dzięki czemu oddział nadal nie został wykryty, Pele wybiegł z mroku biegnąc w stronę bramy dając znak do ataku. Przekroczył bramę upewniając się czy aby wszyscy wartownicy nie żyją a następnie poczekał na resztę oddziału.
- Plac jest po prawej wszyscy zaraz tam będą, rozdzielić się! Okrążyć i strzelać tylko na mój rozkaz!
Tabaluga! Rusiński! Wy dwaj za mną!
Uważać na siebie! - Po tych słowach szybkim marszem ruszyli w wyznaczonym kierunku starając się ani razu nie stanąć w blasku lamp by przypadkiem nie zdradzić swej pozycji.
Po chwili dotarli do placu, był on z każdej strony otoczony budynkami i materiałami budowlanymi które doskonale ukrywała bojówke zajmującą powoli stanowiska.
- Ty rzucasz dużo dalej niż ja - Powiedział Pele przekazując jeden granat Sebastianowi.
- Dobra ja wale w lewe skrzydło a ty prawe na trzy.
- Raz...
- Dwa...
- Trzy! - Obaj wyciągneli zawleczki z zapalnika i z całej siły cisneli śmiercionośny ładunek w kierunku niczego nie świadomych Niemców.
Granaty upadły na obu skrzydłach formacji wydając odgłosy uderzenia metalu o kamienną posadzkę, by po chwili usłyszeć przeraźliwy krzyk wroga " Granate!" a następnie dwa wybuchy które niosły śmierć wielu ludzi.
- Ognia!!! - Wykrzyczał z całą potęgą głosu młody porucznik oddając przy tym pierwsze strzały tej batali.
Po chwili odezwała się kolejne serie maszynowe a Niemcy którzy przetrwali eksplozje ginęli od strzałów z każdej strony, nie zdołali nic zrobić nie mieli czasu na jakąkolwiek reakcję gdyż zimne pociski przeszwały ich ciała odbierając to co najcenniejsze. W trakcie ostrzału Norbert kazał Sebastianowi aby zabrał dwie osoby i zabezpieczył drogę ewakuacji a następnie kontynuował ostrzał aż do wyczerpania amunicji w magazynu. Gdy usłyszał szczęk broni domagającej się kolejnej dawki amunicji podniósł rękę krzycząc przy tym doniośle.
- Fajrant! Odwrót do bramy! Odwrót! Seba dowodzi!
- Co ty odpierdalasz? - Zmieszał się Rusiński nie rozumiejąc słów Norberta.
- Chyba nie myślałeś że odpuszczę ten arsenał? Idziesz?
- Beze mnie zaraz Ci dupe odstrzelą lecimy!
Obaj ruszyli wyłaniając się z mroku biegnąc ile sił w nogach przez przez plac pokryty szkarłatną krwią i rozerwanymi ciałami wrogów. Nie starali się specjalnie masować czy ukrywać gdyż to nie miało większego sensu gdyż większość garnizonu była martwa a Ci co przetrwali raczej będą chcieli zabezpieczyć wyjście przed ucieczką zamachowców niż ich poszukiwać nie znając liczby napastników. To pozwalało na odstąpienie od zdwojonej ostrożność i szybkie poszukiwania drugiego celu.
Chłopcy biegnąc przez plac zauważyli kilka ciężarówek stojących przy jednym z trzech budynków okrążeniach dodatkowyn ogrodzeniem z drutem. - To wygląda ciekawie ale jest tam wartownik widzisz?
- Taaa, ale jeszcze nas nie widział, na glebę i jazda! - Obaj zaczęli się czołgać w kierunku budki, odległość stu metrów nie była trudna do przebycia jednak było konieczne aby móc trafić klienta.
Gdy tylko zbliżyli się na dogodną odległość namierzyli zdenerwowanego przeciwnika który z wielkim trudem pozostawał na stanowisku, trzy strzały przetrwały grobową ciszę a ich echo było słychać chyba w całym mieście. Gdy tylko ciało opadło na ziemię bez ducha obaj chłopcy podnieśli się z zimi i ruszyli co sił przeskakując przez szlaban i otwierając pierwszy budynek.
- Pusty! Dawaj następny! - Podeszli do budynku obok którego stała ciężarówka, gdy otworzyli drzwi ujrzeli garaż oraz warsztat zapełniony licznymi częściami i zdezelowanym sprzętem.
- Kurwa Pele gdybym miał czas to bym tu naprawił idealnie naszego rupiecia.
- Taaa marzenia ściętej głowy leć do ostatniego! - Rusiński bez słowa opuścił budynek a Norbert zaczął przeszukiwać garaż, szukał benzyny lecz on nigdy nie przebywał w takim warsztacie dlatego sprawdzał każde miejsce w dużym tępie. Gdy otworzył kolejną szafę wyleciały z niej akumulatory uderzając go w ramiona powodując upadek chłopca.
- Nosz kurwa jego pier... Jest! - Ujrzał dwa karnistry stojące obok feralnej szafy podniósł się i sprawdził czy wewnątrz jest ciecz. Jakże jego twarz rozpromieniała gdy poczuł ciężar w obu pojemnikach, podniósł je i zaczął biec ku wyjściu gdzie stał już Rusiński.
- Co ty kurwa robisz? Dziesięć minut Cię nie było! Zaraz wpadną Germańce z miasta i będziemy w dupie!
- W ostatnim jest arsenał?
- I to jaki! Tam jest wszystko!
- Bierz baniak i lecimy! - Obaj ruszyli do ostatniego budynku, gdy przekroczyli jego drzwi Norberta uderzył ogrom zgromadzonych dóbr. Lecz nie było czasu na podziwianie, zaczęli oblewać skrzynki z amunicją benzyną to samo z bronią i granatami i wszelkie inne jakie były póki nie skończyła się ciecz. Rzucili puste baniaki i wybiegli z budynku Pele wyjął z kieszeni munduru zapałki, powoli odpalił jedną a następnie rzucił w rozlaną benzynę, w mgnieniu oka cały budynek stanął w płomieniach a chłopcy zaczęli uciekać.

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz