20. Przekierowanie

57 4 5
                                    

Pełnia lata zbliżała się bardzo szybkimi krokami a za tym również upragnione żniwa. Każdy z chłopców będzie musiał się napracować aby przetrwać jakoś zimę, ale przed tymi okresem do załatwienia pozostała jedna kwestia, kwestia wysłuchania koleżanki Marleny a następnie kontakt z Apapem. On ustali kto brał udział w tej haniebnej zbrodni a oddział już wymierzy wówczas sprawiedliwość.

Następnego poranka Sebastian dość wcześnie wstał wychodząc na świeże powietrze spoglądał na budzące się dopiero słońce. Spoglądał jak pierwsze promienie słoneczne rozdzielają mrok nocy, piękna chwila, piękny poranek, piękne życie w złych czasach. Zaczął snuć refleksje co by było gdyby to wszystko się nie wydarzyło... Jakim torem potoczyłyby się jego losy. Czy udałoby mu się dokonać tylu wspaniałych rzeczy, Czy by poznał tę kobietę która daję mu siłę życia. Mimo wszystko całe to zło które dotknęło kraj dla niego wyszło w dodatnim bilansie co jest całkowitym przeciwieństwem życia jego dowódcy i jego przyjaciół. On stracił całe życie, nic mu nie zostało, każdy inny człowiek by się załamał ale nie on?
Jaki sekret tkwi w jego sile? Czy jedynie wielki patriotyzm daje mu siłę? Mało prawdopodobne ale może jest coś innego, nigdy jego emocje nie ruszyły tak jak wczoraj gdy Marlena dosłownie słowami go pobiła. On niemal pękł... Czyżby to przez Eweline? Może jej się coś stało a jego na nogach trzyma zemsta albo może przeciwnie chroni ją...
Chwila zadumy została przerwana przez dotyk znajomych dłoni na jego ramionach.
- Czemu wstałeś? Stało się coś? - Zapytała spokojnym głosem Niki zaczynając tulić się do jego pleców a rękami mocno ściskać szyję. - Nic się nie stało jakoś spać nie mogę.
- Widzę przecież, nie ukryje trosk. Już nie potrafisz.
- Za dobrze mnie znasz już słoneczko. - Na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce.
- Słoneczko? O mnie tak myślałeś? - Sebastian na te słowa złapał ją prawą ręką w talii mocno szarpiąc kładąc w ten sposób ją na swoich kolanach samemu siadając na ziemi.
- Nie o tobie ale teraz już tak.
- A zdradzi mi Pan plutonowy o czym myślał zanim ja zajęłam jego umysł? - Chłopak jedynie się uśmiechnął kiwając głową przeczącą odpowiedź.
- Informacja tajna?
- Dokładnie tak.
- Ale ja ją chcę usłyszeć. - Przełożyła czoło do czoła kolegi z niecodziennym uśmiechem.
- Bardzo chcę usłyszeć. Kontynuuje gryząc dolną warge ust a następnie namiętnie całując chłopaka. - Jak będzie Panie plutonowy? - Zapytała ponownie z chichotem.
- Myślisz że zasługujesz na tę wiedzę?
- A nie udowodniłam tego?
- Udowodniłaś spokojnie.
- Więc słucham o co chodzi Ci po głowie? - Sebastian ponownie spojrzał w świetliste niebo które zwyciężyło mrok nocy i króluje nad głowami pary.
- Myślałem o naszym dowódcy, jestem ciekaw co on w sobie ma? Co jest jego napędem? W jaki sposób on jest w stanie utrzymać to wszystko na swoich barkach.
- To proste. - Odpowiedziała mu dziewczyna, Seba spojrzał na nią nie wierząc w jej słowa.
- Proszę?
- Nie kładzie tego tylko i wyłącznie na swoje barki, dużo pomaga mu Krystian my też robimy swoje pomagamy we wszystkim.
- Nie o to mi chodziło, ja jestem ciekaw dlaczego on się jeszcze nie załamał, dlaczego jest cały czas w stoickim spokoju? Czemu na jego twarzy tak rzadko pojawiają się emocje? On zawsze się śmiał teraz nie, potrafił płakać teraz nie, potrafił zrobić coś na odpierdol teraz już wszystko jest perfekt plan. - Teraz dopiero dziewczyna zrozumiała co trapi jej towarzysza, jej kobieca intuicja podpowiedział jej pewną wskazówkę.
-A ta Ewelina? Kto to jest? Jego dziewczyna?
- Jego dziewczyna? Dziewczyną to była w hmmm ... No kilka lat temu jak byliśmy jeszcze w liceum. Teraz powinna być już żoną ale jest jak widzisz.
- Masz odpowiedź co jest jego siłą miłość! Ona dodaje skrzydeł i siły ponad możliwość. Ciekawe czy ma z nią jakiś kontakt.
- Wątpię bałby się ją narazić. Ciekawe czy udałoby się ją w jakiś sposób namierzyć.
- A na co Ci ona tu jeszcze?
- Nie tu tak tylko.
- Aaa no może może...

W trakcie rozmowy obudził się Norbert z wielkim bólem głowy całkowicie nie zdatny do jakiejkolwiek pracy. Przechodził pomiędzy ścianami niczym cień o brzasku, szukał saszetki z herbatą niestety na próżno. Cały jego zapas się skończył nie wiedząc kiedy pozostawiając go bez uciechy wypicia owego napoju. Siadł głośno na krawędzi łóżka z głośnym jękami przypominającymi tortury.
- Japierdole nie wytrzymam tak nawet godziny, nawet głupiej herbaty nie mam kurwa no teraz już i tak nigdzie bym jej nie dostał. Ale przecież jest mięta!
Chłopak pamiętał jak za jego młodych lat ta roślina rosła niedaleko małej rzeki w dość pokaźnej połaci. Szybko wyszedł z domu nazbierał zieleniny którą po chwili zaparzył.
- Noooo tego mi było trzeba...
Siedząc i popijając herbatę jego myśli wróciły do pomysłu na ukrycie wszelkich zdobyczy.
Opróżnił do końca kubek i wyszedł nikomu o niczym nie mówiąc, nikt nie zauważył jego zniknięcia każdy był pogrążony we własnych sprawach.

Skraj lasu było widać z podwórka Norberta lecz to była złudna odległość, widoczna linia drzew była oddalona aż o trzy kilometry które były wypełnione złotym zbożem niemal gotowym już do zbioru. Spokojnym spacerem młodzieniec dotarł na miejsce w niespełna godzinę a następnie jedną z leśnych ścieżek udał się w głąb aby zwyczajnie się rozejrzeć. Dąb, brzoza, dąb świerk, świerk, jodła, dąb, i od nowa nic innego nie widział, jeszcze kilka krzewów poza tym nic. Nic co byłoby warte uwagi aż dotarł w pewne znane mu miejsce, w pobliżu wielkich leśnych bagien gdzie rosły zawsze największe jagody w okolicy lecz nikt nigdy tam nie chodził. Wiedział dokładnie gdzie to jest nie raz słyszał opowieści o tym jak ktoś tam zniknął. Teraz uznał to za jedynie historyjki mające na celu wystraszyć małe dzieci które były niegrzeczne, dlatego bez żadnego przemyślenia ruszył przed siebie. Las był w tym miejscu bardzo gęsty, stare drzewa a wielkich koronach blokowały dostęp światła, powietrze było bardzo ciężkie czasem niemal utrudniające oddychanie. Chłopak szedł przed siebie dość powoli gdy nagle nie zauważył że tuż przed nim było bagno, chwila nieuwagi i już był po pas w gęstej mazi w której mógł zakończyć żywot.
- No jak ja tego nie zobaczyłem no szlak! - W jego położeniu każdy gwałtowny ruch oznaczał błąd mogący kosztować życie i on doskonale o tym wiedział dlatego też uspokoił się a następnie rozłożył ramiona i położył się na powierzchni bagna. Pół twarzy w błocie utrudnione oddychanie smród totalny ale jednak wciąganie zostało zatrzymane.
- Dobra teraz powolutku i z wyczuciem. - Zaczął zmuszać nogi do uniesienia się, każda sekunda zdawała się trwać godzinę. Nerwy wyzwoliły szybsze tętno to adrenalinę jeden kwadrans i nogi swobodne a chłopak leżał plackiem na tafli błota.
- Teraz do brzegu! - Imitując ruchy pływaka ruszył w stronę biegu niby metr a jednak nie była to łatwa przeprawa. Tylko gdy złapał kawałek trawy podniósł się i usiadł na brzegu cały w czarnym i śmierdzącym błocie. Gdy tak siedział i regulował oddech zauważył wąska ścieżkę przez moczary prowadząca w głąb bagien, sytuacja która miała miejsce przed chwilą nic go nie nauczyła wstał i ruszył ścieżką lecz tym razem bardzo ostrożnie stawiał stopy a dla pewności kijem sprawdzał pewność gruntu przed sobą. Szedł a ścieżka wiła się a to w lewo a to w prawo czasem zataczała koła wokół drzew które zaczynały rosnąć gęstymi kępami w kilku metrowych odstępach. Mimo iż zbliżała się dopiero południe wewnątrz lasu panował cały czas pół mrok, wywołujący czasem złudne obrazy rzeczywistości.
W pewnym momencie ścieżka zrobiła się bardzo szeroka co zaskoczyło chłopca, zaczął się rozglądać i po chwil stwierdził że znalazł się na wyspie pewnego gruntu otoczonego morzem moczar. Wysypka przypominała elipsę przeciętą w 1/3 jakimś wąskim rowkiem płynącej rzeczki. To było to...

Nieobecność Norberta wywołała lekkie zamieszanie, wszyscy się zastanawiali czy przypadkiem znów nie wyskoczył z Krystianem na jakąś akcje. Jednak gdy Rusiński poszedł do niego nie został dowódcy a jedynie gospodarza kończącego "książki" na wieczór. To już całkowicie rozbiło psychikę obydwu chłopców, tak zniknąć? Nagle czy to przypadkiem nie sprawka Germańców?
Zbliżała się już wieczór gdy Rusiński oraz Seba siedzieli usilnie czekając na przyjaciela który dotarł do domu dopiero o zmroku cały czarny i śmierdzący od kąpieli w bagnie.
- Gdzieś ty kurwa był? -Wyleciało z ust Sebastiana. -Czemu nic nie powiedziałeś? Jak ty wyglądasz?! - Dobra spokojnie potem wam opowiem. Teraz chcę się ogarnąć! - Po czym poszedł szybko pod prysznic aby zmyć z siebie ten zapach.

Po niespełna godzinie wszyscy siedzieli przy wielkim stole u Krystiana "czytając" literature doustną omawiając ostatnie wydarzenia. Same sukcesy, zwycięstwa akcje zakończone pomyślnie mimo nieprzewidzianych komplikacji.
Zdobyli dużo broni, amunicji a nawet mundurów nie wspominając jeszcze o sejfie i dwóch niemieckich mundurach zdobytych. Pojawiło się pewne zaplecze techniczne dzięki Łukaszowi który dba o samochód i przyczepke nieznanego pochodzenia. Jednak wszystko było ukryte u Krystiana w stodole pod kupą siana co stanowiło zagrożenie odkrycia przez służby niemieckie a w najgorszym wypadku zapłon i dużą eksplozję całej amunicji a w rezultacie śmierć. Życie jeszcze bardziej się skomplikowało, teraz walka będzie na pełen etat lecz całość dopiero po żniwach gdyż jakoś trzeba jednak przetrwać zimę. Jednak te zmartwienia pozostaną narazie na drugim planie gdyż obecnie panowała zabawa a bynajmniej dopóki koleżanka Marleny nie zawita do drzwi. Zanim to nastąpiło Pele opowiedział wszystkim gdzie spędził niemal cały dzień i co udało mu się odkryć. Owa informacja stała się najlepszą całego dnia, dalekie niedostępne bagna były doskonałą lokalizacją na własny arsenał. Trochę w ziemi pokopać trochę pomaskować i będzie jak u mamy.

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz