23. Cywilizacja

38 3 0
                                    

Prowadzony niczym mały chłopiec przez rodziców pierwszy raz do szkoły Mateusz bał się co go spotka w najbliższych chwilach, prowadzony przez Béle do jakiegoś domu średniej wielkości. Bał się, naprawdę się bał przez co jego prawa ręka cały czas spoczywała na odbezpieczeczonym pistolecie gotowym do użytku w razie jakichkolwiek zagrożenia. Przekraczając próg budynku przeszły go lodowate dreszcze martwił się czy jednak jego optymizm nie został nagrodzony aresztowaniem.
Béle jednak szybko rozwiał jego wątpliwości wołając swoją siostrę, mówił coś całkowicie nie zrozumiałego wskazując po czasie wypowiadając imię gościa. Ona spojrzała pytająco na niego nie bez żadnego słowa po czym złapała za telefon komórkowy którego Mateusz nie widział od kilku lat. Opuściła po chwili chłopców wychodząc z domu, Béla natomiast posadził go na kanapie przynosząc piwo nie mogli się porozumieć lecz ten język obaj znali doskonale. Mateusz nic nie rozumiał ale cały czas mówił i słuchał gospodarza jakby bariera językowa wcale nie istniała aż do chwili gdy obaj byli już mocno wstawieni, wówczas wróciła siostra Béli razem z jakimś facetem oboje patrzyli na nich z dużym politowaniem.
- Co tam najebjemy się co? - Rzucił Mateusz do stojącej pary ledwie trzymając się na nogach.
- A tobie już czasem nie wystarczy młody? - Odpowiedział mężczyzna w średnim wieku. Jednak młody polak myśląc iż te słowa były jedynie urojeniem przechylił kolejną butelkę piwa susząc ją do samego dna nie pozostawiając nawet kropelki do zmarnowania. Odłożył butelkę na stolik przestawił rękę do czoła a następnie burknoł coś pod nosem upadając na fotel nieprzytomny.
Wówczas dziewczyna wpadła w ferie łapiąc za kołnierz brata szarpiąc mocni krzyczała.
- Czy ty kurwa masz jakieś pojęcie o życiu, przeprowadzasz Polaka to nie musisz od razu upić go do zgonu?
- Spokojnie kurde jutro też jest dzień też może rozmawiać, Ödön siadaj napij się znalazłem Ci kogo chciałeś.
- Béla kurwa to trup a nie człowiek piwa nie widział pewnie od czasu interwencji.
- No i huj należy mu się niech użyje wolności. Rano pogadacie i wszystko Ci opowie.
- Ty masz mózg czy słomę? Jutro będzie miał kaca jak stąd do Warszawy. - W ten sposób zakończyła się rozmowa a Ödön opuścił dom.

Rankiem Mateusz obudził się z pustynią w gardle, otworzył minimalnie oczy wypatrując jakiejś butelki wody na horyzoncie jednak ujrzał coś piękniejszego. Poderwał się na równe nogi idąc wielkimi łukami w kierunku stolika upadając tuż przed nim, zanurzył wargi w ciemnej cieczy uśmiechając się od ucha do ucha.
- Kurwa no Pepsi nie wierzę! Umarłem czy jak?
- Nie umarłeś ale jednak trafiłeś do raju. - Tę słowa całkowicie przywrócił prawidłowe funkcjonowanie mózgu młodego polaka. Był w obcym kraju lecz słyszał swój ojczysty język, łza zakręciła mu się w oku lecz kolejna fala pragnienia uniemożliwiła odpowiedź na zwrot mężczyzny.
- Głupi Béla upił Cię zamiast mnie wezwać.
- A kim Pan w ogóle jest?
- Ja jestem działaczem narazie tyle musi Ci wystarczyć. A teraz ty odpowiesz na moje pytania. Jak się nazywasz? Skąd jesteś?
- Mam na imię Mateusz lecz zwą mnie Koń, nazwisko zachowam dla siebie. Pochodzę z Południowego Podlasia jestem Polakiem.
- No to akurat zauważyłem że z Polski jak jest u was? Ponoć tragedia?
- Tragedia? To mało powiedziane! Nie ma jedzenia ciągłe represje... - Chłopak opowiedział o całej znanej mu sytuacji w jego ojczyźnie ze wszelkimi szczegółami jednak mężczyzna po pewnym czasie skrzywił brwi.
- A co ty masz z tym wszystkim wspólnego? Dlaczego uciekłeś i jak? - Wówczas mina Mateusza przybrała poważny wymiar, rozejrzał się po pokoju a następnie spytał z jakiego powodu może mu ufać. Mężczyzna zrozumiał teraz obawy chłopca bał się czegoś miał coś na sumieniu.
- Jesteś przestępcą i uciekłeś!
- To nie tak po prostu tak mi kazano musiałem znaleźć pomoc. - Kto Ci kazał i jakiej pomocy oczekujesz.
- Jestem członkiem oddziału partyzanckiego walczę o niepodległość Polski mój dowódca zlecił mi przebić się przez granicę i nawiązać kontakt z kimś kto może pomóc. - Mówiąc te słowa w oczach wił się płomień który trawił wszystko na swej drodze w tym nieufne spojrzenie Ödöna. Dla potwierdzenia swoich odsunął suwak kurtki a następnie sięgnął ręką do jej wewnętrznej strony a następnie kładąc na stoliku pistolet osobisty. Nie do końca wiedział czy postępuje poprawnie ale zaskoczenie Węgra przyjęło inny wymiar, uwierzył we wszystkim ponad to obiecał pomoc tak mocną jak tylko zdoła.
W trakcie rozmowy obudził się również Béla który spoglądał na dwóch samców pogrążonych w długiej rozmowie której totalnie nie rozumiał. Mimo to obserwował mimike obydwu przez co domyśał się jakie emocje towarzyszą ich właścicielą.
- Czyli rozumiem strzelacie do niemieckiej policji? - Oczy Mateusza nagle pociemniały.
- To nie policja! To nie interwencja! To zwyczajna inwazja i okupacja! Grabią majątek państwowy! Zabijają bezkarnie ludzi! A to wszystko w jebanym majestacie prawa i przyzwolenia ONZ!
- Rozumiem czyli wszystko się zmieniło odkąd były poprzednie wieści z Polski.
- Jakie wieści? Sprawdzałeś? Czy nie były lekko koloryzowane? My tam toczymy wojnę!
- I oby tak dalej! Stawianie oporu to jedyna możliwość.
- Ale trzeba przetrwać zimę trzeba jeść a tego nie mamy tego nam brakuje. Niemców nie ma na wsiach tylko są w miastach w mięsie jest jedzenie ale ciągłe aresztowania i tym podobne. Nie damy rady długo stawiać opór potrzebujemy pomocy. - Mężczyzna wyprostował się i podrapał po krótkim zaroście, analizował w głowie wszystko co usłyszał.
- Pytanie tylko jak wam pomóc. Czego oczekujecie? - Chłopak się zmieszał, szukając w głowie odpowiedzi lecz jej nie znalazł dlatego zasłonił się niekompetencją do takich rokowań. Zaskoczony Ödön spojrzał z niedowierzaniem na uchodźce.
- Jak to nie wiesz? Jak to? Co z ciebie za oficer?
- Jaki kurwa oficer! Zwykły szeregowy! Oficerów w Polsce jest kilku może nawet tylko jeden.
- Jeden? - Przestraszył się mężczyzna martwiąc się w głębi duszy.
- Jeden na pewno reszta albo gryzie piach albo siedzi albo nie wiem. Jeden jest.
- Pułkownik? Major?
- Porucznik obrony terytorialnej.
- To gówno a nie oficer! - Na te słowa Mateusz się wzburzył wstając z fotela napinając wszystkie mięśnie będąc gotowym uderzyć mężczyznę lecz powstrzymał się widząc dziewczynę wchodząca do budynku. Miała w dłoniach plastikowy pojemnik położyła go na stoliku witając się z bratem a następnie z Ödönem, po tym podała rękę w kierunku Mateusza.
- Alma. - Mateusz zrozumiał gest i odwzajemnił go podając swoje imię. Dziewczyna obdarowała go ciepłym uśmiechem a następnie otworzyła pojemnik, po pomieszczeniu zaczęła rozchodzić się przemiła woń smażonego schabowego oraz młodych ziemniaczków. Mateusz zamknął oczy przypominając sobie takie obiady takie których nie było od dawna. Otworzył oczy i ujrzał pokaźną ilość pożywienia oprócz potraw które rozpoznał po samym zapachu ujrzał jeszcze ogórki ze śmietaną czyli najlepszą na świecie mizerie. Westchnął głęboko patrząc na te cuda kulinarne co wywołało śmiech na twarzy Béli a następnie wszelkich obecnych. Ödön stwierdził iż Alma właśnie zdobyła jedno polskie serce najkrótszą drogą - przez żołądek. Uchodźca jakby w życiu nie miał w ustach takiego jedzenia całkowicie stracił nad sobą kontrolę, zamiast w spokoju jeść zaczął pochłaniać wszystko co mu dano w błyskawicznym tępie jakby ze strachu stracenia go. To z pewnością wywołałoby obrzydzenie wśród Węgrów lecz nie tym razem, wywołało politowanie i wielkie współczucie a Ödön zrozumiał iż w słowach polaka nie ma nawet grama kłamstwa.
Po posiłku cała trójka zabrała gościa na spacer po Budapeszcie, Ödön co prawda tłumaczył wszystko co znajduje się wokół na język polski lecz Mateusz wcale go nie słuchał tylko podziwiał jak wygląda miasto które nie zostało zniszczone przez biedę. Kolorowe pojazdy wszędzie reklamy odzieży zabawek jedzenia, pełno elektroniki zachwycało chłopaka, w Polsce nie ma nic z takich rzeczy wszystko było brudne zniszczone i uszkodzone dlatego widok stolicy kraju w którym się znajdował całkowicie zaparł mu dech w piersiach. W szczególności zwracał uwagę na samo życie ludzi, beztroskie spokojne bez przymusu strachu przed aresztowaniem za oddychanie na ulicy.
Gdy wrócili do domu młodego polaka strasznie zaczęła boleć głowa zapewne z natłoku informacji oraz wielkiego kontrastu życia społecznego pomiędzy dwoma krajami leżącym obok siebie a jednak dzieliło ich czterdzieści lat rozwoju.

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz