27. Lizanie ran

32 3 0
                                    

Raport z działań w Garwolinie dotarł do Belwederu jeszcze przed południem. Otton z wściekłością patrzył na raport o śmierci pięćdziesięciu dwóch dobrze wyszkolonych żołnierzy, błyskawicznie podniósł słuchawkę chcąc nawiązać kontakt z Garwolinem.
- Lotar! Co to ma kurwa być? Miałeś się ich pozbyć a oni eliminują całą placówkę!
- Spokojne panie komisarzu, zostaliśmy po prostu zaskoczeni nim osiągnęliśmy pełnię możliwość operacyjnych. Ale dzięki bezpośredniemu starciu dostarczyli mi wielu danych, mimo że zdołali zbiec a ich tożsamość jest nadal nie znana to jednak popełnili błąd.
- Oczekuje sukcesów!
- Jeden z nich jest martwy lub ranny to jest już progres.
- Wszyscy mają dostać bilet jednorazowy na tamten świat!
- Rozkaz!

Wolf ze złością cofnął nakrycie głowy w kąt pomieszczenia można kopiąc biurko.
- Jak oni to zrobili! Skąd wiedzieli! Kim są!!!!
Te starcie jest przegrane choć nie do końca, jeden jest z głowy ale kto to?
- Teraz ich nie znajdziemy! Oni nie są jak inne grupy to oni polują, oni są aktywni, oni wybierają pole bitwy... Są cały czas krok z przodu...

...

Wariacki rajd samochodem dobiegł końca pod domem dowódcy, cała ekipa wyszła z pojazdu prostując kończyny.
- Radziu, wiesz że ty to sprzątasz? Ja do tego ręki nie dołożę! - Zwrócił się Igor do Szczurka z głupim uśmiechem na twarzy.
- Dobra wiesz co? Skończ już! - Zniesmaczył się Radek a następnie ruszył za resztą w kierunku budynku. Drzwi otworzyły się szeroko lecz nikt nie reagował, nie było gospodarza, dom był pusty.
- Kurwa no raczej powinni już być! My przez Żelechów wracaliśmy i jesteśmy pierwsi?
- Seba spokojnie oni zapewne idą piechotą, to zajmuje czas. - Słowa Niki wcale nie uspokoiły nerwów Sebastiana, chłopak spojrzał na zegarek po czym kazał reszcie udać się na spoczynek sam siadając w fotelu czekając wytrwale na trójkę zaginionych.
Niki wytrwale czekała razem z Sebą próbując go w jakiś sposób uspokoić lecz on niemal nie zwracał na nią uwagi gdyż jego myśli biegały nadal po ulicach Garwolina szukając przyjaciół.
Gdy wskazówka zegara zaczęła docierać do godzin południowych ktoś otworzył drzwi domu, Sebastianowi zaczęło mocniej bić serce gdy ruszył w kierunku wejścia. Ujrzał w wejściu sylwetki dwojga ludzi, byli to zmęczeni Rusiński oraz Bożu wracający jako ostatni z akcji.
- Gdzie Pele? Gdzie on kurwa jest?! - Zaczął krzyczeć na przybyłą dwójkę.
- Żyje spokojnie jest tylko ranny.
- Gdzie jest kurwa?
- W jednej z wsi spokojnie jest bezpieczny. - Uspokajał go Krystian.
- Dobra siadaj opowiadaj mi wszystko co się stało!
Krystian opowiedział wszystko ze szczegółami dlaczego Pele jest ranny oraz ich pokręconą drogę przez kanały ściekowe. Sebastian złapał mocny oddech, jego nerwy zostały ukojenie i mógł się w spokoju napić  przygotowanej przez Niki herbaty. Na twarzy blondynki również zagościł już uśmiech widząc że wszystko się układa lecz pojawiła się zupełnie inna myśl.
- To kto teraz dowodzi? - Sebastian spojrzał na Krystiana po czym Rusińskiego, miał największe doświadczenie jednak najstarszym stopniem był tu Rusiński a jednak To Krystian został wyznaczony przez Norberta na swojego zastępce. Tylko i wyłącznie on wiedział jakie plany ma ich dowódca, i teraz to on przejmuje dowodzenie i póki Pele nie stanie na nogi to on bierze pełną odpowiedzialność za poczynania oddziału.

...
Przyjemne ciepło oraz miękkie posłanie towarzyszyły młodemu porucznikowi w chwili odzyskiwania świadomości, chciał szybko zerwać się na nogi wstając z łóżka lecz poczuł wówczas ogromny ból w lewym barku. Przypomniał sobie wówczas co się stało i tym razem delikatnie się podniósł, ból go nie opuszczał lecz był dużo słabszy niż za pierwszym razem. Gdy usiadł na krawędzi łóżka zauważył pewną niezgodność, to nie był jego dom! Zaczął się rozglądać po pomieszaniu nerwowo próbując sobie przypomnieć w jaki sposób się tu znalazł lecz jego pamięć sięgała jedynie ciemności kanalizacji.
Chciał wstać lecz nie miał siły utrzymać się na nogach przez co upadł z głośnym hukiem na podłogę zadając sobie tylko dodatkowy ból. Po chwili drzwi się otworzyły i weszła przez nie starsza kobieta.
- Leżeć a nie chodzić! Jeszcze za wcześnie nie masz siły! Masz leżeć. - Następnie pomogła chłopakowi podnieść się z podłogi i ponownie trafić na łóżko.
- Gdzie ja jestem? Co się stało?
- Jesteś w moim domu, jesteś ranny wdarło się zakażenie dlatego jesteś taki wyczerpany. Przynieśli Cię twoi koledzy a ja wraz z wnuczką się tobą zajęliśmy abyś nie wybrał się zbyt wcześnie na tamten świat.
- Dziękuję ale muszę wracać! Moja obecność tutaj naraża wszystkich mieszkańców na niebezpieczeństwo!
- Masz leżeć! Tu jest bezpiecznie wieś jest mała i Niemcy mają gdzieś co tu się dzieje a ostatni patrol było pół roku temu.
- Ale zaraz przyjdą bo będą mnie szukać!
- Jakby szukali to by już dawno przyszli, chłopak ty tu już trzeci tydzień leżysz! - w tym momencie odebrało mu mowę, trzy tygodnie leżał nie wiedząc co się stało z jego przyjaciółmi. Chciał szybko wyruszyć w drogę do domu lecz nie miał siły aby stać a co dopiero wyruszyć w taką podróż.
- Odpoczywaj niebawem znów będziesz na siłach walczyć dalej.
- A gdzie moja broń? - Zapytał lekko niepewnym tonem.
- Ten duży karabin zabrali twoi koledzy a mały pistolet jest w twoich ubraniach nie martw się.
- Dobrze dziękuję za wszystko.
- Odpoczywaj mały. - I kobieta opuściła pokój zostawiając młodzieńca samego z zbyt dużą ilością myśli. Próbował utworzyć ciąg wydarzeń który mógłby sprawić że tak się wszystko potoczyło, że znalazł się na skraju śmierci. Jego rozterki przetrwał zgrzyt nie smarowanych od dawna zawiasów, jeden nikt nie wszedł do pomieszczenia co zwróciło uwagę żołnierza. Spojrzał z uwagą na drzwi dokładnie analizując każdy ich kawałek, dostrzegł że są uchylone a za nimi jest ktoś kto go obserwuje.
- Wejdź nie mam nawet jak ugryźć. - Powiedział ze śmiechem na ustach odciągając wzrok od wejścia. Po chwili drzwi się otworzyły a do wnętrza weszła nieśmiało młoda niska dziewczyna o długich czarnych włosach niosąc w dłoniach miskę wody oraz świeże opatrunki. Norbert spojrzał na dziewczynę dopiero gdy doszła do jego łóżka, od razu się do niej uśmiechnął dodając jej nieco odwagi.
- No trochę w słabym jestem stanie ale nadal wśród żywych - zaśmiał się po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku - nazywam się Norbert - dziewczyny z wielkim wahaniem podała mu dłoń - Jagoda, nie ruszaj się zmienię Ci opatrunki.
Chłopak odsłonił bark a Jagoda delikatnymi dłońmi pozbyła się czerwonych bandaży a następnie zaczęła myć ranę która nie chciała się zagoić. Jej zwinne małe paluszki szybko wyczyściły ranę wywołując kwaśną minę rannego.

Czarne Stada Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz