Od tygodnia nie zmrużyłem oka. Czuję się jak pieprzone zombie i nie potrafię nic z tym zrobić. Po raz setny zerkam na telefon, by sprawdzić, czy do mnie nie napisała, ale na ekranie nic nie ma. Boję się, że ją spłoszyłem. Jak małe pieprzone zwierzątko. Powinien nasypać na rękę trochę okruszków i powolutku wywabiać ją ze swojej norki, ale ja wolałem od razu zapytać, czy zostanie moją dziewczyną. Wymyśliłem jakiś pieprzony sen, jakąś dziewczynę, która nigdy nie istniała a ona i tak powiedziała, że nigdy się nie zejdziemy. Co to do kurwy ma być? Czuję się tak, jakbym zaraz miał zwariować. Albo już zwariowałem? Nie wiem. Nigdy się tak nie czułem i to mnie przeraża. William się ze mnie nabija, co w ogóle mi nie pomaga. Sam przez to przechodził, więc powinien mi pomóc. Kurwa. Sęk w tym, że wtedy też się z niego nabijałem. Podchodzę do lodówki, z której wyciągam przyjemnie zimne piwo. Nerwowo je otwieram, wciąż zerkając na telefon. Siadam na blacie i zastanawiam się, co ja właściwie mam teraz zrobić? Poznałem jej mamę, jeszcze nigdy nie poznałem niczyjej matki. To musi coś znaczyć. Dlaczego ona musi być taka uparta? Okładam butelkę i chowam twarz w dłoniach. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale gdybym wiedział, że mój swawolny styl życia spieprzy mi szansę na bycie z Evą, to wolałbym kurwa być pieprzonym prawiczkiem. Całkowicie ją rozumiem, wiem, że się boi, że mogę ją zdradzić, ale kurwa, kręcę głową, przecież się zmieniłem. Odnoszę wrażenie, że wszyscy to widzą, tylko nie ona. Pieprzona bezsilność. Sięgam po telefon i decyduję się na najgłupszą rzecz pod słońcem. Napiszę do jej byłego, on ją jakoś udobruchał, więc może mi pomoże. Wiadomość, którą do niego wysłałem, jest tak żałosna, że mam ochotę dać sobie w twarz, wykastrować się, a po wszystkim skoczyć z mostu. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak mi odpisał. Uważnie wpatruję się w treść wiadomości i zastanawiam się, czy napisał mi prawdę, czy może chce mnie zbyć, bo wciąż mu na niej zależy? To niemożliwe, żeby Evie wystarczyło oglądanie serialu i jedzenie. Kręcę głową, bo coraz bardziej zaczynam żałować, że nie postąpiłem jak William. Mogłem też ją szantażować i wtedy nie grałaby mi na nosie. Ale kurwa, nie mógłbym jej tego zrobić. Kim ja się w ogóle stałem. Czuję się jak małe, wystraszone dziecko, które ma w portfelu pięć koron, a cholernie pragnie roweru za dwieście koron, wie, że nie uzbiera i zastanawia się, co tylko zrobić. Pożyczyć, ukraść, czy może zrezygnować? Nie, kręcę głową. Nie zrezygnuję z Evy. Nie po to od niemal trzech lat się z nią zadaję, by teraz puściła mnie bokiem. Narzucam na siebie bluzę i kieruję się do samochodu. Piętnaście minut później stoję przed jej drzwiami, układając sobie w głowie to, co jej powiem. Niepewnie pukam, by po chwili ujrzeć Evę, która wygląda na szczerze zdziwioną.
- Co tutaj robisz? - Pyta, drapiąc się po głowie.
- Wczoraj jest historią – rzucam, po czym bez pytania wchodzę do jej domu. - Jutro jest tajemnicą – spoglądam na nią.
- O czym ty mówisz? - Patrzy na mnie uważnie.
- Nie zmienię tego, kim byłem – kręcę głową. - I szczerze mówiąc, nawet bym tego nie chciał, wiesz? Bo gdybym był inny, to pewnie byśmy się nie poznali. Byłbym nieśmiałym kolesiem, który nigdy by do ciebie nie zagadał. Ale jestem, jaki jestem. Byłem, jaki byłem i takiego mnie akceptowałaś Eva – podchodzę do niej i delikatnie kładę dłonie na jej policzkach. - Widziałaś moją najgorszą stronę, a i tak przy mnie trwałaś. Nie odwróciłaś się ode mnie. Byłaś przy mnie wtedy, gdy nikt inny nie chciał. Byłaś przy mnie, jak nie było Williama – parskam. - Rozkochałaś mnie w sobie – kręcę głową. - Owinęłaś mnie sobie wokół palca i dopiero teraz to widzę, wiesz? - Uśmiecham się do niej. - Potrafię zerwać się i rzucić wszystko, co robiłem, gdy ty tylko napiszesz. Od kilkunastu miesięcy jesteś tylko ty, nikt inny – patrzę w jej oczy. - Nie rozumiałem Williama, gdy zmieniał się dla Noory. Nie rozumiałem jego działań i tego wszystkiego, a teraz wszystko jest jasne – uśmiecham się do niej. - Nie jestem tym samym Chrisem Eva – kręcę głową – i chciałbym, żebyś to zobaczyła. Nie jestem już chłopakiem, który na imprezie zaliczał kilka dziewczyn. Teraz jestem chłopakiem, który bawi się z tobą i twoimi przyjaciółmi. Jestem chłopakiem, który u ciebie nocuje, je śniadania i poznaje twoją mamę i wiesz co? Strasznie mi się to podoba, bo ty jesteś obok. Jestem chłopakiem, który jest tak zdesperowany, że napisał do twojego byłego z prośbą o radę. Widzisz? - Wybucham śmiechem. - Czy dawny Chris by coś takiego zrobił? - Podnoszę do góry brew. - Nie zrobiłby. Bałem się związków, bo ich nie rozumiałem. To, co było z Iben, nie było związkiem, bo Iben nie była właściwą dziewczyną. A ty właśnie nią jesteś Eva. To od początku byłaś ty. Teraz mówię do widzenia dawnemu mnie, to już minęło – kręcę głową. - Nie chcę, nie mogę cię teraz stracić, bo patrząc na ciebie, widzę swoją drugą połowę. To tak jakbyś była moim lustrem. I wiem, że się boisz, wiem, że może się mną brzydzisz, ale Eva – patrzę na nią uważnie – daj mi chociaż szansę. Chcę budzić się przy tobie codziennie, bawić się twoimi brwiami, które nie są tak perfekcyjne, jak moje, ale nad tym popracujemy – parskam, a ona przewraca oczyma. - Chcę jeść z tobą śniadania, odwozić cię do szkoły, chcę rozmawiać z twoją mamą, bo może nie nazywa się Chris, ale wygląda na świetną kobietę, więc pewnie masz to po niej.
- Proszę cię, przestań mówić – uśmiecha się do mnie. - Co w ciebie wstąpiło, co?
- Zakochałem się – mówię słabo, czując, jak na moich policzkach wyrasta rumieniec. To się kurwa nie dzieje, błagam.
- Co? - Jej głos jest cichy.
- Zakochałem się w tobie Evo Mohn – puszczam do niej oko i szybko oblizuję usta, bo czuję, że zaraz się chyba przewrócę. Jak teraz mnie odrzuci, to jestem pewien, że się popłaczę i wtedy będę musiał wyjechać na drugi koniec świata.
Przez chwilę nic nie mówi, po czym zaczyna mnie całować. Oddaję ten gest, ale w mojej głowie panuje pieprzony chaos. Wyjechałem jej z uczuciami, a ona nawet nie odpowiedziała. Czuję się jak największy kretyn. Odsuwam się od niej i wpatruję się w nią z bólem. To nie tak miało być. Miała mi odpowiedzieć, a nie zatkać mi usta swoimi. Kręcę głową i kieruję się do wyjścia.
- Chris – słyszę za sobą, a jej głos jest słaby.
- Nie – kręcę głową – w porządku. Nie chcesz mnie, za setnym koszem zrozumiałem. Daję ci już spokój, bo wierz mi lub nie, ale nawet ja mam jakieś granice.
- Też się w tobie zakochałam – krzyczy, a ja zamieram.
- Co? - Patrzę na nią z niedowierzaniem.
- Czuję to samo, co ty — patrzy na mnie nieśmiało. - Chciałam po prostu to od ciebie usłyszeć. Mieć pewność, że nie potraktujesz mnie jak innych.
- Więc? - Przygryzam wargę.
- Więc?
- Będziesz moją dziewczyną? - Wpatruję się w nią z uśmiechem, walcząc z sobą, by nie zacząć tańczyć, śpiewać i krzyczeć jednocześnie.
- Będę – uśmiecha się do mnie, a ja mogę przysiąc, że właśnie teraz, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
__
To jest tak Mohnstadowa piosenka, że aż boli. W ogóle dwie ostatnie płyty JT miały być inspiracją do drugiej części Mind of Mine, ale z tego zrezygnowałam. Ale shot do Mirrors, zresztą tak na czasie, musiał powstać!
Kocham Mohnstadową bańkę, w której teraz żyję, a zakochany, zdesperowany i gotowy zrobić wszystko dla Evy Chris to mistrzostwo świata.
![](https://img.wattpad.com/cover/97025428-288-k968776.jpg)
CZYTASZ
Until you come back home | SKAM ONE SHOTS
FanfictionKrótkie opowiadania o postaciach z serialu SKAM