Kjære Sana

476 69 9
                                    

Kilka słów wstępu. To co za chwilę przeczytacie napisałam przed finałowym klipem, bo byłam święcie przekonana, że właśnie tak będzie on wyglądał. Zastanawiałam się długo, czy to wstawić ale wydaje mi się, że to dobry pomysł, bo może Wam się spodoba wizja, którą ja miałam na zakończenie. 


EVA

Czuję, jak pocą mi się ręce. Spoglądam na kartkę papieru, którą trzymam w dłoniach i widzę, że już jest cała pognieciona, a niektóre wyrazy rozmazane.

- Będzie dobrze – słyszę głos Chrisa, który przytula się do moich pleców.

Nie odpowiadam mu, bo mam ściśnięte gardło. Nie lubię publicznych wystąpień. Na trzeźwo. Gdy jestem pijana, jest mi wszystko jedno, ale dzisiaj? Dzisiaj wygłaszam przemówienie, przed ludźmi, którzy w ciągu dwóch lat stali się moją drugą rodziną. Spoglądam na uśmiechniętą Sanę, która wpatruje się we mnie z wyczekiwaniem. Odsuwam się od chłopaka i wychodzę na środek ogrodu. Spoglądam jeszcze raz na kartkę i dociera do mnie, że Sana nie zasługuje na sztywne regułki, nad którymi siedziałam przez ostatni tydzień. Zasługuje na słowa, płynące prosto z serca. Dlatego też gniotę kartkę i odkładam ją na stół. Biorę głęboki wdech, po czym spoglądam na przyjaciółkę.

- Sanę poznałam jako ostatnią – zaczynam. - Na początku się jej bałam – słyszę, jak kilka osób wybucha śmiechem. - Mówię poważnie, była tak pewna siebie, taka pyskata – uśmiecham się do niej – zazdrościłam jej tego. Na pierwszym spotkaniu naszego bussu stwierdziła, że musimy sobie znaleźć jakichś chłopaków z rocznika '97 a ja mam zerwać z Jonasem – parskam, widząc miny zgromadzonych osób. - Następnego dnia, na szkolnym dziedzińcu w pełni glorii i chwały Christoffer Schistad uraczył mnie zwykłym „cześć" - uśmiecham się do niego. - I właśnie to cześć, zapoczątkowało wszystko to, co się później wydarzyło. Sana najpierw zjechała mnie z góry na dół za to, że twierdziłam, że nie znam nikogo ze starszego rocznika, by później wyrwać mi telefon z ręki, odszukać Chrisa na instagramie, zaobserwować go i polubić mu wszystkie zdjęcia – wybucham śmiechem. - Tak Chris – spoglądam na zszokowanego chłopaka – praktycznie rzecz biorąc, to Sana była twoim stalkerem, a nie ja – puszczam do niego oko. - Ale hej, popatrzcie, gdzie dzisiaj jesteśmy – wybucham śmiechem. - Sana przyczyniła się do tego, że dzisiaj jestem z Chrisem, ale tak naprawdę to nie o tym chciałam powiedzieć. Gdy dowiedziałam się o tej imprezie, próbowałam wymyślić, co dać Sanie w prezencie. Razem z resztą uzgodniliśmy, że jednym z głównych punktów będą przemówienia, w których uzasadnimy, za co ją kochamy. - Uśmiecham się szeroko. - Nie chcę nikomu niczego umniejszać, ale Sana jest najmądrzejszą osobą, jaką znam. Jest przy tym cholernie skromna, co tylko dodaje jej jeszcze większego uroku. Gdy kiedyś byłam w pokoju Noory, zauważyłam kartkę z pewnym cytatem – spoglądam na blondynkę – mam nadzieję, że mnie nie zabijesz za to, że kradnę ci cytat – wybucham śmiechem – słowa głosiły, że powinniśmy być mili, bo każdy z nas toczy swoją walkę, o której nie wie reszta. I ten cytat idealnie określa Sanę. Bo wszyscy znamy cię jako cholernie silną osobę, która zawsze wie co zrobić, co powiedzieć, ale też jesteś tylko człowiekiem Sana. Takim samym jak ja, Noora, Vilde czy Isak. Też masz słabości, też popełniasz błędy i czasami też masz dość. W ostatnim czasie nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami – kręcę głową. - Zawiodłyśmy cię i nie byłyśmy tym, kim ty zawsze dla nas byłaś. Brakowało między nami komunikacji. Zwykłej rozmowy, byś mogła nam powiedzieć, co czujesz, by mogłybyśmy się zrozumieć. Na szczęście udało się nam to wszystko naprawić. I jestem za to strasznie wdzięczna, wiesz dlaczego? - Wpatruję się w Sanę z uśmiechem. - Bo może poznałam cię jako ostatnią, ale miałaś na mnie największy wpływ Sana. Nie obchodziłaś się ze mną jak z jajkiem, byłaś szczera, momentami aż do bólu, ale jednocześnie, gdy było źle, mogłam do ciebie przyjść, położyć głowę na twoim ramieniu, chociaż tak strasznie nie lubisz bliskości drugiego człowieka – parskam – i wtedy wszystko stawało się lepsze. Gdy Noora wyjechała do Londynu, miałam tylko ciebie i Chrisa. Chociaż tego nie mówiłaś, to czuwałaś nad nami i Vilde i Chris. Nikt ci tego nie kazał – wzruszam ramionami – robiłaś to, bo chciałaś. Bo nas kochałaś i wciąż kochasz – czuję, że za chwilę się rozpłaczę. - Dziękuję ci za to, że w chwilach zwątpienia zawsze ze mną byłaś i że zawsze mogłam na ciebie liczyć. Dziękuję ci za to, że mnie nie osądzasz i że nie osądzasz też Chrisa – spoglądam na chłopaka, który się uśmiecha. - Podziwiam cię Sana za to, że w czasach, gdy każdy chce być kimś innym, ty wciąż jesteś sobą. W czasach nienawiści i zła starasz się nieść dobro. Starasz się tłumaczyć niedokształconym ludziom, że nie można oceniać człowieka przez pryzmat wiary, wyglądu czy stanu konta. Jesteś taka mądra i taka wyjątkowa, a masz zaledwie siedemnaście lat – uśmiecham się do niej. - Chciałam przekazać tak wiele, a nie potrafię ubrać tego w słowa – parskam. - Ale wydaje mi się, że wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz, prawda? - Patrzę na Sanę, a ona z uśmiechem kiwa głową. - Dziękuję ci za wszystko i mam nadzieję, że przed nami kolejne lata wspaniałej przyjaźni – uśmiecham się do niej, po czym ją przytulam.

Until you come back home | SKAM ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz