Powoli odwracam się na drugą stronę, licząc, że zobaczę przepiękne, zaspane, zielone oczy, które będą się we mnie wpatrywać. Uśmiecham się do siebie i nagle mój uśmiech znika. Nie ma zielonych oczu. Nie ma jej. Rozglądam się po pokoju, nie wierząc w to, że sobie poszła. Może jest w łazience? Przysłuchuję się uważnie, ale nie słyszę żadnego hałasu. Nawet najmniejszego szmeru. Może robi śniadanie? Wstaję z łóżka, nie kłopocząc się nawet, by coś na siebie narzucić. Wchodzę do kuchni, która jest pusta. Już chcę odchodzić, gdy dostrzegam złożoną kartkę na blacie. Podchodzę i niepewnie ją rozkładam. Moje oczy wpatrują się w słowo, które zostało napisane jej koślawym pismem. Ciężko wzdycham, bo to nic mi nie daje. Ba, wręcz sprawia, że czuję się tylko gorzej. Znowu to samo. Wracam do swojego łóżka, gdzie szczelnie okrywam się kołdrą. Przyciągam do siebie poduszkę, na której jeszcze kilka godzin temu spała i zaciągam się jej zapachem. Strasznie mi się podoba ta mieszanka. Jej kwiatowe perfumy, pomarańczowy balsam do ciała i odrobina potu. Zamykam oczy, przypominając sobie poprzedni wieczór. Wszystko układało się jak zawsze. Kawiarnia, powrót do mnie. Oglądanie telewizji, pizza, serial na laptopie. I moja ulubiona część, pocałunki, które skradała mi, leżąc na tym łóżku. Nie było fragmentu mojego ciała, który zostałby ominięty. Jej dotyk jest tak cholernie delikatny i jednocześnie pewny. Dokładnie wie, gdzie mnie dotknąć, zassać skórę, pocałować. Jak delikatnie dmuchać na świeżo zrobione malinki, które zostawia na moich obojczykach. Przypominam sobie, co powiedziała mi, po tym, gdy zdyszana opadła na poduszkę obok mnie. Nie jesteśmy kochankami, jesteśmy tylko nieznajomymi. Ale czy aby na pewno? Nie jesteśmy nieznajomymi. Przecież się znamy. Aż za dobrze. Mam ochotę zacząć krzyczeć. Bo co to w ogóle ma być? Przyciągam do siebie telefon i widzę, że za pięć minut zadzwoni mój budzik. Wyłączam go i wstaję z łóżka. Prysznic trwa dłużej niż zwykle, bo mam więcej na głowie. Moja lodówka jest pusta, więc rezygnuję ze śniadania. Kupię sobie coś po drodze albo w automacie w szkole. Wkładam buty i nerwowo przekręcam zamek w drzwiach. Dzisiaj przyda mi się spacer, dlatego wpycham do uszu słuchawki i kieruję się przed siebie. Rześkie powietrze uderza w moją twarz, a ja czuję, że moje ciało zaczyna się spinać. Dochodzę do szkoły i dostrzegam, że dziedziniec jest już zapełniony ludźmi. Rozglądam się w poszukiwaniu znajomych twarzy i w końcu je dostrzegam. Bez niej. Kieruję się przed siebie i witam z dziewczynami.
- Ciężka noc Eva? - Pyta Chris, śmiesznie poruszając brwiami. - Kogo to wczoraj wyrwałaś, przyznaj się! - Krzyczy, po czym wybucha śmiechem.
- Pewnie któregoś Penetratora, błagam, powiedz, że któregoś Penetratora? - Vilde patrzy na mnie z nadzieją.
- Chryste, nikogo nie wyrwałam! - Kręcę głową, bo nie mam ochoty się spowiadać, ze swojego życia.
Przez chwilę przysłuchuję się rozmowie dziewczyn, a sama błądzę gdzieś myślami. Szukam wzrokiem tej jednej, jedynej osoby, którą chciałabym zobaczyć, ale nigdzie jej nie ma. Nagle uderza we mnie cholernie znany zapach perfum, odwracam się i dostrzegam Noorę w objęciach Williama. Chłopak się do mnie uśmiecha, a dziewczyna unika mojego wzroku.
- Hej – rzucam bardziej do Williama.
- Hej nieznajoma – odpowiada Noora, przygryzając wargę.
![](https://img.wattpad.com/cover/97025428-288-k968776.jpg)
CZYTASZ
Until you come back home | SKAM ONE SHOTS
FanficKrótkie opowiadania o postaciach z serialu SKAM