EVA

2.4K 107 9
                                    

Jest czwarta po południu, a ja wciąż leżę w łóżku. Za jakieś piętnaście minut skończyłabym lekcje. Za pół godziny wróciłabym do domu i zaczęłabym robić obiad. Za godzinę Chris wróciłby z uczelni. Zjedlibyśmy obiad, a potem poszli na spacer albo zakupy. Wrócilibyśmy do domu i zjedli kolację. Pooglądalibyśmy telewizję, a potem poszli spać.
Ale teraz już tak nie będzie. Wszystko przepadło. Nie zostało mi już nic. Od dwóch tygodni nie pojawiłam się w szkole. Pewnie wszyscy już wiedzą. Nie mam pojęcia. Nie wiem co się wokół mnie dzieje, nie oglądam telewizji, nie słucham radia ani nie czytam gazet. Telefonu nie dotykałam już chyba od tygodnia. Moje życie straciło sens. Zabiłam go. Pozbawiłam życia osobę, którą kochałam najmocniej na świecie. Ja i moja głupota. Nigdy taka nie byłam. Zawsze byłam w miarę spokojną i normalną dziewczyną. Przyjaźń z Ivone mnie zmieniła. Blondynka nauczyła mnie jak dostawać to, co się chce, jak manipulować wszystkimi dookoła. Spodobało mi się to. Od wyjazdu Noory wszystko się zmieniło. Vilde, Sana i Chris próbowały trzymać się razem, ale to nie było już to samo. Na którejś imprezie poznałam Ivone, która powoli zastępowała mi Noorę. Ivone była starsza, pewna siebie. Ja też chciałam taka być. Stałam się zimna, obojętna. Złośliwa, momentami przerażająca. Zastanawiam się jak on ze mną wytrzymywał. Byłam okropna ale on mnie kochał. Chris studiował psychologię. Patrząc na jego pokręcone życie, to on i jego studia to największy paradoks stulecia. Przyjaźń z Ivone pchała mnie do rzeczy, których sama z siebie bym nie robiła. W końcu udało mi się związać z Chrisem, wiem ile poświęcił by ze mną być. A dla mnie to było za mało, niejednokrotnie jeździłam z Ivone do klubów, gdzie pozwalałam sobie stawiać drinki. Chris to tolerował jednak jego cierpliwość powoli się kończyła. W końcu nie wytrzymał i zaczął na mnie wrzeszczeć. Powiedział, że mnie nie poznaje. Że rozumie, że chcę się wyszaleć ale to, co wyprawiam przechodzi granice. Że nie chce, by jego dziewczyna zachowywała się jak zwykła dziwka. Ja mu odkrzykiwałam, że nie ma prawa mnie oceniać, bo on sam nie był lepszy. Przez prawie dwie godziny wytykaliśmy sobie błędy, przekrzykując się nawzajem. Miałam już tego dość. Ściągnęłam pierścionek i rzuciłam nim w stronę chłopaka. Wciąż pamiętam jego minę. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Podniósł pierścionek i podszedł do mnie.
- Nie rób tego. Włóż go z powrotem. - Wyszeptał.
- Nie. Nie po tym wszystkim.
- Eva proszę.
- Jak ty sobie wyobrażasz nasze życie? Ten pierścionek to tylko obietnica a my nie potrafimy ze sobą wytrzymać.
- Znajdziemy jakiś kompromis, włóż pierścionek
- Jaki kompromis? - Zadrwiłam. - Uważasz mnie za dziwkę. Ty, który przez trzy lata liceum zaliczył niemal każdą dziewczynę w szkole i mieście. Kim ty jesteś, żeby mnie oceniać, co?
- Przestań być taka do cholery! - Nie wytrzymał. - Tak, byłem śmieciem, który zaliczał wszystko, co go otaczało, w liceum. Rozumiesz? W liceum byłem młody i głupi i w tamtym momencie tylko to się dla mnie liczyło. Powinnaś to wiedzieć, bo to ty przyczyniłaś się do tego, że ułożyłem sobie życie.
- Ja też chcę się wyszaleć Chris. Jestem w liceum i mam prawo chodzić na imprezy i dobrze się bawić. Nigdy cię nie zdradziłam. I cię nie zdradzę, po prostu czasem muszę się wyszaleć. A może ty się ze mną męczysz? -Spojrzałam na niego. - Może znalazłeś sobie jakąś studentkę, która jest lepsza ode mnie pod każdym względem i tylko szukasz powodu, żeby ze mną zerwać, co? Powiedz mi!

- Nie bądź głupia Eva. Jesteś tylko ty. Załóż pierścionek i się uspokójmy.

- Nie, Chris.

- Eva do cholery wkładaj ten pierścionek albo już nigdy mnie nie zobaczysz!

- W takim razie żegnaj Chris!

Zerwał kurtkę z wieszaka, chwycił kluczyki i wybiegł z domu. Byłam pewna, że wróci. Zawsze wracał. Minęła godzina. Druga. Trzecia. Siódma, a jego wciąż nie było. Zaczęłam się martwić. Zadzwoniłam do Williama. Powiedział, że z nim rozmawiał jakiś czas temu. Zadzwoniłam do Kevina, ten stwierdził, że byli na piwie, ale on wrócił do domu już dwie godziny temu. Chodziłam nerwowo po mieszkaniu, co chwilę wyglądając przez okno. Podeszłam do telefonu i wybrałam jego numer. Kilka sygnałów i nic. Poczta głosowa.

Chris przepraszam. Poniosło mnie. Nas. Wracaj do domu jak najszybciej. Kocham cię.

Odłożyłam słuchawkę i znów podeszłam do okna. Zadzwonił telefon. Podbiegłam i odebrałam.

- No nareszcie! Już zaczynałam się martwić! Wracaj do domu głuptasie.

- Pani Eva? - Usłyszała jakiś nieznajomy, męski głos.

- Tak. Z kim rozmawiam?

- Porucznik Johanson muszę z panią porozmawiać.

Policja? W co znowu wplątał się Chris.

- Słucham?

- Pan Schistad miał wypadek. Jego auto zjechało z pasa i uderzyło w drzewo. Przykro mi.

- Słucham? - Nie rozumiałam słów mężczyzny.

- Przykro mi. Zmarł na miejscu.

Słuchawka wypadła mi z ręki. Słyszałam, że policjant wciąż coś mówi ale mnie to nie interesowało. Chris nie żyje. Mój Chris. Przeze mnie. Przez mój cholerny egoizm. Przez mój wredny charakter. Zabiłam go. Nie wiem czemu wciąż pamiętam te wydarzenia, jakby co najmniej wydarzyły się wczoraj. Słowo w słowo potrafię je przytoczyć. Wpatruję się w białą pustą ścianę. Zastanawiając się, czemu nie ma na niej żadnego zdjęcia. I czemu ona jest biała? Nie lubię tego koloru. Chcę niebieską ścianę. Muszę kupić farbę i ramki. Powieszę w nich kilka zdjęć. Ale to później jak zbiorę siły i wstanę z łóżka. Drzwi mojego pokoju się otwierają i staje w nich tęga kobieta w białym fartuchu.

- Wstawaj. Zaraz masz być na badaniach u doktora Hamiltona. Chodź tu, muszę ci ubrać kaftan.

- Nigdzie nie idę.

- Chodź tu.

- Powiedziałam, że nigdzie nie idę.

Kobieta podchodzi do mnie z białym kaftanem a ja zrywam się z łóżka. Wymijam ją i wybiegam na korytarz. Dwóch pielęgniarzy mnie goni i w końcu ląduję na podłodze przygnieciona przez mężczyzn. Zakładają mi kaftan i prowadzą do gabinetu lekarza. Sadzają mnie na krześle. Mężczyzna patrzy na mnie troskliwym wzrokiem.

- Witaj Eva. - Mówi przyjaznym głosem. - Jak się masz?

- Przed chwilą wytarto mną podłogę. Bywało lepiej. – przewracam oczami.

- Dobrze. No to zaczynamy. Którego dzisiaj mamy?

- 17 marca 2014 roku.

- Jesteś pewna?

- Tak.

- Dzisiaj jest 17 lipca 2016 roku.

Patrzę na niego zszokowana.

- Co pan opowiada? Trzy tygodnie temu mój chłopak miał pogrzeb.

- Eva to było dwa lata temu.

- Nie prawda. - Po moim policzku spływa łza.

- Wiesz gdzie jesteś?

- Nie.

- Jesteś w klinice psychiatrycznej. Wiesz czemu tutaj trafiłaś? – Spytał przyjaznym głosem.

Przecząco kiwam głową.

- Przeszłaś załamanie nerwowe i usiłowałaś popełnić samobójstwo. Twoja mama i przyjaciółki cię tu przywiozły półtora roku temu. – Odpowiedział.

Patrzę na lekarza pustym wzrokiem. To dlatego są tu takie brzydkie ściany i już wiem, dlaczego mój pokój nie ma klamki. Dlaczego ubierają mnie w tą brzydką koszulę zza długimi rękawami?

- Jesteś na silnych lekach Evo, nie przejmuj się. Jesteśmy tutaj by ci pomóc. – Uśmiechnął się.

Podchodzi do mnie dwóch pielęgniarzy, czuję ukłucie w prawym ramieniu. Odprowadzają mnie do mojego pokoju. Kładę się na łóżku i powoli zasypiam. Leki zaczynają działać, więc znów będę mogła być z Chrisem.

Until you come back home | SKAM ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz