Pamiętam, że jak w dzieciństwie zawsze się czegoś bałam, czy coś mnie wkurzało to za każdym razem szłam właśnie do lasu. W sumie to nie wiem dlaczego. Może po prostu tam się uspokajałam. I odizolowywałam od innych. Żeby wszystko sobie przemyśleć? Patrząc na ten cały krajobraz przypomniałam sobie jak kiedyś pytałam się ludzi w lesie co widzą. Odpowiadali mi, że drzewa. Ale nie tylko to się w nich kryję. One żyją własnym życiem, pamiętają wszystko co się wokół nich dzieje. Ktoś myśli, że jak przetnie drzewo to wyleci z niego żywica, tak to prawda, w połowie. A taka stuprocentowa? Kiedy ranisz człowieka on płaczę. To dlaczego niby drzewo nie może płakać? Kiedy stwierdziłam, że pora już zawracać przed moimi oczami ukazała się kobieta z czarnym kapturem za twarzy. Jedynie co było jej widać to usta.
- Kim ty jesteś?- nie odpowiedziała na moje pytanie tylko wyszeptała.
- Kiedy będziesz miała jakieś pytania, czy nie będziesz wiedziała co zrobić, znajdziesz mnie tutaj. Ale przychodź sama, inaczej nie przy.... - usłyszałam za swoimi plecami łamiącą się gałąźć, odwróciłam się żeby zobaczyć kto to, kiedy zza drzewa wyłonił się brunet.
- Co ty tu robisz?
Gwałtownie wzięłam wdech. Co będzie jeżeli on ją zobaczy? Spojrzałam w stronę gdzie stała kobieta. Na szczęście zniknęła, więc nie będzie podejrzliwych pytań typu ,,kto to był?" lub ,,co tu z nią robiłaś?". W sumie sama nie potrafiłam na nie sobie odpowiedzieć. Wypuściłam powietrze z płuc, które ciągle w nich trzymałam i odpowiedziałam.- Przyszłam się przewietrzyć.
- Nie mogłaś zrobić tego na łące obok akademii?
- Chciałam coś przemyśleć.
- Zaraz będzie cisza nocna.
- Tak wiem właśnie miałam wracać.- wyminęłam chłopaka i ruszyłam w kierunku swojego pokoju, oczywiście nie muszę dodawać, że przez całą drogę czułam jego wzrok na sobie?
Po pięciu minutach weszłam do pokoju. Cicho i ciemno? Pewnie Tris jeszcze nie ma. Na szczęście. W ciągu tak krótkiego czasu przekonałam się, ze lubi dużo gadać i jest bardzo ciekawa co się wokół niej dzieje. Kiedy stwierdziłam, że jestem sama odetchnęłam z ulgą i położyłam się na łóżko. Po kilku minutach czułam już jak odpływam, ale to oczywiście nie mogło nastąpić, bo ktoś się na mnie rzucił. Wróć.... nie ktoś tylko Beatrice.
- Co ty robisz!? - wrzasnęłam.
-Miałyśmy sobie zrobić babski wieczór.
-Yyy.. nie?
- Nie?- spytała zdziwiona- ahh... najwyraźniej nie zdążyłam co o tym powiedzieć.- wzruszyła ramionami, po czym zeszła ze mnie.
- Ugh... - poszłam w jej ślady i usadowiłam się na podłodze - to.. - zaczęłam- co będziemy robić na tym niejakim babskim wieczorze?
- Możemy pograć w pytania.
- Dobr... - dziewczyna nie dała mi dokończyć i mówiła dalej.
- Dobra to kto zaczyna? - kiedy już miałam odpowiedzieć, że mogę ja, Tris oczywiście mnie wyprzedziła- dobra, dobra mogę ja. To....- złapała się palcami za skronie i zaczęła się masować. - Dlaczego masz różowe włosy? W sumie to chyba to najbardziej mnie interesuje.
- Od dzieciństwa takie mam. Moja mama ich nie znosiła, bo to przeze mnie ludzie wytykali nas palcami. Pewnego dnia chciała je zafarbować na czarno, ale do tej pory nie wiem czemu zafarbowały się same odrosty.- kiedy miałam już zadać dziewczynie pytanie, ona po raz kolejny mnie wyprzedziła.
- Jeżeli chcesz mogę ci na to odpowiedzieć - czekała chwilę, aż jej odpowiem, ale jedyne co zrobiłam to kiwnęłam twierdząco głową. Po tym geście zielonowłosa szeroko się uśmiechnęła i zaczęła nawijać - a więc.. kiedy twoja mama nakładała ci farbę to nie wiedziała, że nic się nie zmieni w twoich włosach. One przechodzą z pokolenia na pokolenie, a więc nie da się ich zamazać. Zafarbowały ci jedynie odrosty, bo to one były najsłabsze i nie potrafiły odepchnąć od siebie farby, ale w momencie kiedy one ci rosną czerń zmienia się z powrotem w róż. W ten sposób się odbudowywują.
CZYTASZ
Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]
FantasyKSIĄŻKA BYŁA PISANA W 2017 I ZDAJĘ SOBIĘ SPRAWĘ Z ILOŚCI BŁĘDÓW ORTOGRAFICZNYCH JAK I INNYCH. KIEDYŚ MOŻE TA OPOWIEŚĆ ZASŁUŻY NA METAMORFOZE, JAK TYLKO ZNAJDĘ CZAS WEZMĘ SIĘ ZA TO. Nazywam się Lynn Villey, przez całe życie myślałam, że jestem zwykłą...