Po kilku minutach dotarliśmy do akademii. Opuściłem obie bańki na ziemię, po czym je rozbiłem. Bańka Lynn z lekkością położyła się na ziemi, po sekundzie prysła, dziewczynie nic się nie stało. Leżała nieruchomo na ziemi. Patrzyłem na nią ze smutkiem. Ona musi przeżyć, nie może u-umrzeć. Podszedłem do niej i zauważyłem, że krew na głowie zdążyła już zaschnąć, lecz rana na udzie wciąż krwawiła. Dotknąłem lekko dłoń dziewczyny, okazała się być bardzo zimna, wiedziałem, że nie mogę już dłużej czekać. Bez namysłu ściągnąłem z siebie marynarkę i zakryłem nią różowowłosą, po czym najdelikatniej jak mogłem podniosłem ją w stylu panny młodej i skierowałem się od razu w stronę gabinetu pielęgniarki. Zajęło mi to chwilę, ponieważ gabinet znajdował się na samym końcu korytarza, ale już po chwili tam dotarłem. Niestety nie zastałem w środku pielęgniarki, ale drzwi były otwarte, więc stwierdziłem, że wejdę. Przejrzałem się dookoła i zauważyłem łóżko, przy ścianie, na którym po chwili położyłem Lynn, od razu przykryłem ją kocem, który znajdował się na łóżku. Postawiłem obok niego krzesło i wpatrywałem się w nią. Złapałem ją za rękę i zacząłem się po cichu modlić, żeby przeżyła. Ścisnąłem ją za rękę jak gdybym się bał, że wstanie i ucieknie. Wolałbym, żeby tak zrobiła niż leżała sztywno na tym łóżku. Z oczu poleciały mi pojedyncze łzy. Nie mogłem uwierzyć, że tak ma się to skończyć.
- Co tu się..? - odwróciłem się w stronę dochodzącego głosu.
Okazało się, że pielęgniarka wróciła do gabinetu, miała się spytać co się dzieje, ale kiedy zauważyła siną Lynn od razu do niej podbiegła.
- Co się stało? - spytała wyciągając z szafki jakieś strzykawki, bandaże, butelki z płynem dezynfekującym oraz igłę z nitką, żeby zaszyć rany.
-Niech pani jej pomoże!- kiedy to wypowiedziałem zrobiło mi się słabo, zauważyłem jak tylko kobieta kiwa mi potwierdzająco głową, po czym odwraca się w stronę różowowłosej. Czułem, że moje oczy same się zamykają, a nogi uginają, po chwili leżałem na podłodze z dziwną ciemnością przed oczyma.
*Kilka godzin później*
Nie wiem kiedy się ocknąłem, ale znajdowałem się nadal w gabinecie pielęgniarki. Napiłem się wody, która stała na małym stoliku obok mojego łóżka. Po odłożeniu napoju przypomniałem sobie dlaczego w ogóle się tu znajduje. Zacząłem nerwowo rozglądać się po pokoju. Moje nerwy ustąpiły z czasem, kiedy zauważyłem, że dziewczyna leżała na drugim końcu gabinetu, przy ścianie. Podniosłem się powoli ze swojego łóżka i podeszłem do niej. Musnąłem ją leciutko palcem po twarzy, ku mojemu zdziwieniu dalej była zimna, ale nie była już zakrwawiona. Zacząłem przyglądać jej się bardziej i dopiero teraz zauważyłem, że Lynn jest przykryta, aż po samą szyję. Usłyszałem jak po chwili ktoś wchodzi pokoju, nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć kto to jest. Ale spytałem się tego co nie dawało spokoju.
- Czy ona.. czy..- nie mogłem tego wypowiedzieć, po prostu nie mogłem, nie chciałem wiedzieć co by się stało gdyby to okazało się prawdą.
- Żyje- przez moment poczułem ulgę, jednak zniknęła ona tak szybko jak się pojawiła. - A więc co jej jest? Dlaczego się nadal nie obudziła? I dlaczego jej skóra jest ciągle zimna?- nie mogłem się powstrzymać od zadania tych pytań, zadałbym ich więcej, ale te były najważniejsze.
- Jest bardzo poobijana oraz miała mocne krwawienie z uda. Na szczęście dobrze pomyślałeś, żeby je związać, dzięki temu przeżyła. - ,,sama to zrobiła" pomyślałem.
- Dlaczego się jeszcze nie wzbudziła?- spytałem zdenerwowany.
- Straciła za dużo krwi, na szczęście w Porę jej dałam nową, za kilka godzin powinna dojść do siebie, lecz wybudzi się dopiero za kilka dni.
- Dobrze, dziękuję za wszytko. - Miałem już wyjść z gabinetu kiedy przerwał mi głos kobiety.
- A ty dokąd idziesz? Nie, nie, nie.. młodzieńcze ty również tu zostajesz. Widziałeś swoje siniaki? Jak i ranę na biodrze? Kładziesz się, ale już. - powiedziała stanowczo i wskazała ręką łóżko.
Posłusznie ruszyłem w jego stronę. Pielęgniarka kiwnęła twierdząco głową i zaczęła iść w stronę wyjścia. Odkryłem kawałek podkoszulka, kobieta miała prawdę, miałem spore rozcięcie na prawym biodrze, lecz już nie krwawiło, było zszyte.
- Zaszyłam ci kiedy spałeś- uśmiechnęła się lekko, zamykając za sobą drzwi.
Jak mogłem nie zauważyć, że dzieje się ze ma coś nie tak. Jak mogłem nie zauważyć, że krwawię. Spojrzałem jeszcze raz w kierunku dziewczyny, tym razem z uśmiechem na ustach. Zdążyłem, na szczęście zdążyłem ją tu przynieść. Spojrzałem na stolik, który stał obok łóżka, zauważyłem, że znajdowała się na nim piżama, w którą miałem się ubrać. Zasłoniłem zasłony po obu stronach łóżka, po czym ścisnąłem z siebie całe ubranie, zostając tylko w bieliźnie. Zarzuciłem na siebie szybko strój, który przyszykowała dla mnie wcześniej pielęgniarka. Swoje zakrwawione ciuchy podkładem i ułożyłem na stoliku. Nie byłem pewny czy ta krew jest moja, czy Lynn. Ale nie muszę już się tym zadręczać, na razie, dopóki nie będą się pytać co się stało. Nie chcę o tym myśleć. Ze względu, że dopiero za niedługo będzie cisza nocna wyjąłem telefon, po czym go odblokowałem. Zauważyłem kilka sms-ów od Vivana.
Vivan: Stary gdzie ty jesteś!?
Vivan: Ej no martwię się!
Vivan: Minęła już połowa balu. Gdzie ty do cholery się podziewasz.
Vivan: Nie ma też Lynn. Jesteś z nią?
Vivan: Odpisz, martwimy się razem z Tris.Oczy zamykały mi się same, a więc jedyne co napisałem mu krótką wiadomość.
Ja: Jestem z Lynn u pielęgniarki, mieliśmy wypadek. Przyjdźcie jutro, dzisiaj wam już nie pozwolą wejść.
Przed zaśnięciem zastanawiałem się czy Lynn widziała co potrafię. Czy zrozumie moją historię. Nie jest łatwo panować nad czterema żywiołami, ale jak sądzę przekonuje się o tym władając tylko dwoma. Spojrzałem na nią jeszcze raz i uświadomiłem sobie, że bardziej niż swoim dobrem, martwię się o jej dobro. Wiedziałem, że ona już zawsze będzie moją jedyną, nawet jeżeli ja nie będę jej jedynym.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Dobra! Rozdział dodany. Dodaję go w niedzielę o 22! WIĘC ZALICZA SIĘ DO WEEKENDU. Tak, rozdziały będą dodawane w weekend, więc nie obiecuję, że w sobotę się wyrobię. Mam nadzieję, że się podoba. Widzę że wybiło ponad 1000 odczytów! Dziękuję wam za to ❤ Jak i za gwiazdki⭐ (981 słów)Biorę udział w konkursie na okładkę, więc proszę nie krytykujcie za nią, bo jestem amatorką!❤
~🦄
CZYTASZ
Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]
FantasyKSIĄŻKA BYŁA PISANA W 2017 I ZDAJĘ SOBIĘ SPRAWĘ Z ILOŚCI BŁĘDÓW ORTOGRAFICZNYCH JAK I INNYCH. KIEDYŚ MOŻE TA OPOWIEŚĆ ZASŁUŻY NA METAMORFOZE, JAK TYLKO ZNAJDĘ CZAS WEZMĘ SIĘ ZA TO. Nazywam się Lynn Villey, przez całe życie myślałam, że jestem zwykłą...