Znajdowałam się w miejscu, w którym kilka miesięcy temu stałam, dotykając szyby, myśląc, że zwykłą bujdą jest wierzyć w to, że za starym popękanym budynkiem znajdę peron. Jednak ta bujda okazała się rzeczywistością. Teraz stałam właśnie w tamtym miejscu, pomiędzy starymi, zrujnowanymi budynkami, które wydawałyby się, że w każdej sekundzie mogą się rozlecieć, wystarczyłby nieco silniejszy podmuch wiatru, aby te ledwo trzymające się budowle leżały zdruzgotane na chodniku. Nie wiedząc jak właściwie znalazłam się na tej ulicy, ruszyłam niepewnie przed siebie. Snując się po ciemnych uliczkach mojego miasta, zerkając na stare zardzewiałe framugi drzwi i popękane szyby w oknach, zastanawiałam się, jak mogło tu być pięknie kiedyś. Przyglądając się staremu tynkowi odpadającym od tak samo starych, zniszczonych budynków, zauważyłam między nimi cień. Niepewna swojej decyzji ruszyłam biegiem za oddalającą się postacią. Kiedy zauważyłam jak cień skręca w inną uliczkę, bez namysłu ruszyłam za nim. Dopiero jak postać stanęła w miejscu mogłam się jej bliżej przyjrzeć. Miała kobiecą sylwetkę i tak samo czarną szatę co kobieta z lasu. Nie dowierzając podeszłam bliżej, żeby zobaczyć z kim spotkała się nieznajoma, jednak przez przypadek wdepnęłam w kawałek szkła, które wypadło z rozbitego okna. Mimo mojej niepewności ani kobieta, ani ta druga osoba się nie odwróciły. Po chwili pewności, że nie czyhają na mnie za rogiem wychyliłam się lekko zza budynku.
-Kim jesteś?- zapytała przestraszona kobieta spoglądając na postać w czarnej szacie.
- Nikim ważnym, jednak to dziecko jest bardzo ważne- powiedziała poważnie, wyciągając jak gdyby nigdy nic, małe dziecko zawinięte kawałkiem szmaty.
- C-co?- zapytała zacinając się ze strachu, niczego nie rozumiejąc.
- W przyszłości może dojść do czegoś podobnego co miało miejsce tu kilkanaście lat temu, to dziecko może jednak powstrzymać nadchodzącą wojnę, będzie panować nad żywiołami, jednak nie jestem pewna iloma- ciągnęła- musisz mieć na nie oko, nie możesz mu niczego mówić, aż skoczy odpowiedni wiek. Wiem, że teraz jesteś w szoku i nie do końca ta sytuacja jeszcze do ciebie dotarła jednak musisz zrozumieć jedno- rozejrzała się niepewnie dookoła, jakby upewnić się, że nikt nie podsłuchuje.
Jednak jej twarz, zakryta ciemnym jak noc kapturem zatrzymała się na mnie, nie wiedząc co zrobić po prostu stałam i wciągnęłam powietrze w nadziei, że kobieta mnie nie widzi. Na moje szczęście po chwili odwróciła głowę z powrotem w stronę nieznajomej.
- Miej na nie oko, nieważne co cię będzie dziać, nie spuszczaj go z oczu. Nie przywiązuj się do niego, bo prędzej czy później i tak od ciebie odejdzie. Jeszcze jedno, tu przy tamtym bloku, znajduje się peron, który prowadzi prosto do akademii, wystarczy, że przyłoży rękę do jednej z szyb, a się pokaże- powiedziała podając kobiecie dziecko i pokazując na rozpadający się budynek. Nieznajoma zerknęła na niego niepewnie.
- Ale dlaczego akurat ja?- zapytała odwracając się z powrotem do kobiety, jednak tej już tam nie było.
Zawsze, gdy ktoś chce się dowiedzieć więcej, ona po prostu od tak znika. Ale ten głos. On mi kogoś przypomina, jednak nie mogę się do końca skoncentrować i ułożyć sobie w głowie jej postaci. Ruszyłam powolnym krokiem w jej stronę, jednak zanim zrobiłam chociaż pięć kroków usłyszałam przeraźliwy ryk dochodzący zza moich pleców, jednak kiedy tylko się odwróciłam, otoczyła mnie ciemność.
Podniosłam się przestraszona i zalana potem. Spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu i zauważyłam przegapiony budzik. Z westchnieniem podniosłam się z łóżka, podchodząc do szafy, żeby jak najszybciej przebrać się w jakiekolwiek ciuchy i iść na zajęcia. Zakładając niebieskie spodnie, które ani trochę mi się nie podobały, zerkałam co chwilę na łóżko, zastanawiając się czy to był zwykły sen. Z kolejnym westchnięciem wyciągnęłam z szafy skórzaną kurtkę, która w ogóle nie komponowała się z tymi spodniami, jednak trzeba jakoś żyć. Zauważając jak po raz kolejny wypada mi list z kieszeni, podniosłam go niepewnie i otworzyłam, zastanawiając się jednak nad tym o czym mogę się z niego dowiedzieć. Jednak pomimo moich nadziei, które miałam, że większość tajemnic zostanie w końcu ujawniona, przez te dwa słowa w mojej głowie krążyło jeszcze więcej pytań niż przed jej otwarciem. Na starannie złożonej kartce były napisane tylko dwa słowa, w pochyłym piśmie, które należało do mojej matki.
"Przykro mi"
Te słowa rzuciły jeszcze więcej cienia na tą sprawę, niż odrobinę światła. Zdeterminowana do poznania w końcu prawdy, postanowiłam, że od razu po szkole ruszę do tajemniczej kobiety, z naciskiem, żeby w końcu wyjawiła mi całą prawdę.
Zamykając drzwi od starego pokoju chłopaków, stwierdziłam, że dłużej nie mogę tu siedzieć i muszę w końcu wrócić na stare śmieci. Z zamyśleniem zaczęłam schodzić po schodach, jednak bez mojej większej uwagi upadła bym na nie gdyby nie czyjeś dłonie na mojej talii.
- Mam naprawdę dużego pecha do tych schodów- zaśmiałam się, tym samym uśmiechając się do mojego wybawcy, jednak kiedy zauważyłam kim on jest mój szczery uśmiech zamienił się w grymas. A wcześniejsze zadowolone i w miarę szczęśliwe tęczówki, zamieniły się w przestraszone i pełne obaw.
- Nie ma za co- uśmiechnął się, tym samym pokazując rząd swoich białych jak jego włosy zębów.
Z niepewnością, patrzyłam na chłopaka, w którym do niedawna widziałam oddanego przyjaciela, jednak w tym momencie stał przede mną zwykły oszust i zdrajca. Bez najmniejszego zastanowienia ruszyłam po dalszej części schodów mając nadzieję, że nie wpadnę więcej na Petera. Kiedy byłam już kilka schodków przed nim, odwróciłam się łapiąc smutny wzrok białowłosego. Jednak nie mogę mu wybaczyć, nie po tym co mi zrobił, nie po tym jak mnie zdradził.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Rozdział poprawiony, a raczej tak myślę. Nie miałam czasu dodać go w weekend, więc łapcie go teraz!⭐~🦄
CZYTASZ
Akademia Żywiołów [ZAKOŃCZONA]
FantasyKSIĄŻKA BYŁA PISANA W 2017 I ZDAJĘ SOBIĘ SPRAWĘ Z ILOŚCI BŁĘDÓW ORTOGRAFICZNYCH JAK I INNYCH. KIEDYŚ MOŻE TA OPOWIEŚĆ ZASŁUŻY NA METAMORFOZE, JAK TYLKO ZNAJDĘ CZAS WEZMĘ SIĘ ZA TO. Nazywam się Lynn Villey, przez całe życie myślałam, że jestem zwykłą...