//15

3.1K 183 18
                                    

Jesteśmy przyjaciółmi, nie?-Zapytałam siedząc na pomoście, mocząc nogi w wodzie, obok mnie to samo robił Daniel.

-Noo... jesteśmy.-Odpowiedział lekko zmieszany, nie wiedząc co zamierzam.

-Pamiętasz jak na tamtej imprezie u ciebie, na której się poznaliśmy, wyszłam z Jugiem?

Skrzywił się lekko chyba dlatego, że zdrobniłam jego imię.

-No pamiętam...-Mruknął.

-Jak na stołówce go zobaczyłeś to byłeś zestresowany, czy możesz mi to wyjaśnić?

-Ugh...-Jęknął przeciągłe.-To jest dosyć ciężki dla mnie temat.

-Wiesz, że ja cię w tym wesprę.-Zapewniłam go.

-Ale musisz obiecać, że nikomu o tym nie powiesz, to ważne.-Na jego wypowiedź kiwnęłam tylko głową.

-Mój ojciec nie żyje.-Rzucił, a ja rozchyliłam delikatnie wargi.-Był jednym z węży, słyszałaś o nich?-Kolejny raz kliknęłam głową, Veronica kiedyś mi o nich opowiadała.-Mój ojciec był jednym z nich, był przyjacielem ojca Jugheada, który też jest jednym z nich. Jechali kiedyś na jakąś akcje z innym gangiem, mój tata miał być przynętą, wiesz, żeby sprawdzić czy sà bezpieczni. Okazało się jednak, że nie, zaatakowali go i zaczęli strzelać, reszta chciała pomóc, ale tata Jugheada im zabronił, nikt nie wie dlaczego, a oni postrzelili mojego tatę...-Skończył swój monolog i zacinał pięści.

Dotknęłam jego przed ramienia, a jego ręce się rozluźniły, złapałam jego rękę, a on ją bardziej ścisnął. Spojrzałam w jego oczy, były zaszklone od łez. Lecz nie spadały po policzkach, tylko z całych sił próbował utrzymać je w oczach.

-Ej... nie płacz.-Objęłam ramionami jego szyję.-Wiem jestem słaba w pocieszaniu.-Powiedziałam mu do ucha ściskając go mocno.

On objął rękami moją talię i też się we mnie wtulił.

-Nie jestem dobra w pocieszaniu, jak z resztą mówiłam, ale wszystko jest okej.-Uśmiechnęłam się po położyłam głowę na jego klatce piersiowej.

On objął mnie ramieniem i czule pocałował w głowę. Musiał być zżyty ze swoim ojcem, mogę chyba porównać jego sytuację do mojej, ale mój tata żyje i mogę do niego pojechać i go przytulić, a on nie.

   •
-----
   •

Codziennie dwa razy mamy chodzić nad jezioro, oczywiście ja nie poszłam, bo nie ma mowy, że pokaże się w stroju kąpielowym. Dlatego powiedziałam Pani Brooks, że źle się czuję.

Przeglądałam portale społecznościowe i tańczyłam do piosenek one direction. W końcu muszę jakiś zabić czas.

Muzyka przestała grać, a telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, mówiący o tym, że ktoś do mnie dzwoni. Była to mama, odebrałam.

-Halo?-Odezwałam się, nie często zdarza się, że to ona do mnie dzwoni.

-Halo? Córciu?-Zamilkałam na chwilę, a łezka zakręciła mi się w oku, nie pamiętam kiedy ostatni tak mnie nazwała.

-Tak to ja.-Potwierdziłam.

-Mam dla ciebie prezent-Zaczęła szczęśliwa.-Taki świetny prezent... będziesz zachwycona!-Była podekscytowana, w jej głosie było słychać uśmiech.

-Mamo już dałaś mi prezent, Hazel mi wystarczy.-Zaśmiałam się delikatnie.-Tak w ogóle to co u niej?

-U niej świetnie, po woli przestaje gryźć mi włosy jak śpię.-Miałam ochotę uderzyć się w czoło.-Ale nie mogę już tego odkręcić, będziesz taka szczęśliwa... już cię widzę, uśmiechniętą.

The Part Of Story //RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz