//25

2.2K 119 4
                                    

1 minuta, 2 minuty, 3 minuty, nie mogę tak dłużej. Siedzę na krześle, przywiązana tak mocno że ledwo co oddycham.

Najgorsze jest to że nad moją głową wisi jakaś ręka, przez co bez przerwy musze powstrzymywać wymioty.

Jestem sparaliżowana, nie już nie przerażona tylko sparaliżowana, nie mogę krzyczeć ani się ruszać. tak jak w moim śnie.

Zaraz przyjadą, zaraz przyjadą, zaraz przyjadą.

     •
———
     •
Jug

Zgarnęliśmy samochód Archiego z podjazdu. Bo jest szybszy niż mój.

Jestem zestresowany, zły, wściekły, przerażony, rozdrażniony ughh.

Jeszcze traciliśmy czas przez tego dupka daniela, bo Arch uparł się, że on też musi jechać, ale nigdzie go nie było, jeżeli przez niego się spóźnimy, a jej coś się stanie to nie chce być w jego skórze.

Dociskałem pedał gazu tak, że zaraz się chyba wtopi w podłogę samochodu. Próbowałem przestrzegać przepisów, ale coś słabo mi to szło.

Kiedy byliśmy pod domem Kevina, ten wybiegł z samochodu i po jakiś 5 minutach wrócił do samochodu.

-Wszyscy już ruszają.-Oznajmił zdyszany.

-Dokładnie co mówił?-Dopytałem się żeby wiedzieć do czego być przygotowanym.

-Pytał się gdzie to jest, więc mu powiedziałem to co mi Archie mówił, no i powiedział że zaraz pojadą tam oddziałem, potem jeszcze dodał że mamy ty zostać, a oni się tym zajmą.-Oddech się mu już unormował.

-Noo too co teraz?-Wtrącił się Archi.

-Ty chyba nie mówisz poważnie, no jedziemy tam, najlepiej żebyśmy byli tak wcześniej niż oni.-Zbulwersował się Kevin.

-„No to co teraz?"-Muczał pod nosem i prychał.


———

-Wolisz żeberka czy skrzydełka?-Zapytał otwierając jakąś szufladę.-Bo ja żeberka i tak się składa że mi wpadły pod sam nos.

O mój boże psychol i jeszcze do tego kanibal, pomocy, pomocy, pomocy.

Przez cały czas zalewałam się łzami i szlochałam.

-Przestaniesz ryczeć?-Krzyknął.-Chyba nie myślisz, że mi się przykro zrobi.-Zaśmiał się, ale tak że od tego dźwięku aż ciarki mnie przeszły.

Wyobraźcie sobie być w takiej sytuacji. Zapomniałam o Archiem, Jugu, Daniel i wszystkich innych. Nie zdążą, a ja będę wisieć pod sufitem.

     •
———
     •
Jug

-NO MOCNIEJ NACISKAJ!-Krzyczał mi do ucha Kevin.

-Jak zepsuje to nigdzie nie dojedziemy.-Podniosłem głos.-A Jak nas ktoś złapie to się mogę z prawkiem pożegnać.

-Wolisz że żegnać z prawkiem czy z Liv, a no jak zapomniałem, jak nie będziemy jechać szybciej to nie będziesz miał okazji.

Zacisnąłem ręce na kierownicy, spojrzałem krótko na Archiego, po czym przyśpieszyłem.

-Kevin nie histeryzuj.-Upomniał go Arch.

-Ty chodzi o życie, to już nie jest sprawa morderstwa gdzie chodzi o rozwiązanie zagadki, tu mamy tylko jedną szanse.

-No a twój tata?-Spytał Arch.

-Gościu, on pewnie siedzi na posterunku i wszyscy czekają, aż jaśnie pan wypije kawę.

-Przesadzasz.-Dodałem.

-Może trochę, ale zgaduje, że nie są tak zdeterminowani jak my.

     •
———
     •

Liv

-Wypuść mnie.-Wyszlochałam cichutko.

-Co ty tam szepcesz?-Przybliżył się do mnie.-Aaa pewnie jeszcze masz nadzieje, że przeżyjesz.-Zaśmiał się.-Może podrzucę resztki twoich zwłok rodzicom, przynajmniej będą mieli pewność, że nie żyjesz i nie będą cie szukać.

-Mam nadzieje, że zostaniesz jebanym wendigo.-Wysyczałam.

Niee tylko nie teraz, odejdź mój charakterze „chamska suka".

-Słucham mała kurwo?-Krzyknął i złapał mnie za gardło podnosząc mnie lekko z krzesła.-Jedyną rzeczą na którą powinnaś mieć nadzieje jest to żebym cie nie torturował tylko od razu zabił.

Puścił mnie z odepchnięciem, cudem się nie wywróciłam z krzesłem.

Cały ten czas patrzyłam w podłogę. Teraz lekko i powoli podniosłam ją i obserwowałam go.

Wziął dwa noże w ręce i zaczął ocierać je o siebie. Wylatywało ze mnie tyle łez, że chyba zanim on mnie zabije ja się doszczętnie odwodnię.

Nie jestem wierząca ale się kurwa modliłam o to żeby chłopaki byli już w drodze.

Kilka uderzeń rozniosło się od strony drzwi. Zasłonił prawie, że cały pokój bordową kurtyną i zniknął za materiałem.

-Pierdolone dzieciaki!-Powiedział cicho do siebie, wrócił zabrał ze stołu wiatrówkę i wyszedł zatrzaskując drzwi.-Spierdalać z mojej ziemi!-Usłyszałam cichy krzyk odchodzący od domu.

Facet chyba jest zbyt pewny siebie, nie myśląc długo szybko stanęłam na nogi, nadal przywiązana do krzesła. Podbiegłam do stołu i wzięłam naostrzony nóż. Po kilki minutowych gimnastykach udało mi się przeciąć linę.

Usłyszałam ciężkie kroki i mruczenie pod nosem.

Pierwszy raz w życiu byłam tak spanikowana.

Jak najszybciej weszłam do pierwszej lepszej szafy i siedziałam cichutko jak mogę.

Kiedy drzwi się otwarły stał chwile w osłupieniu we framudze.

-Debil, idiota.-Mruczał pod nosem.-Jak mogłem być tak głupi?-Rzucił bronią z całej siły o ziemie, najprawdopodobniej się roztrzaskała.

Kiedy ruszył, a ja słyszałam, że jest coraz bliżej myślałam, że oszaleje. Stanął przed szafą w której siedziałam.

-Kurwa ona pójdzie na policje.

Niczego nieświadomy gwałtownie otworzył drzwiczki szafy.

Jego wzrok powędrował na mnie, a ja zaszlochałam głośno chowając głowę między ręce.

Uderzył mnie pięścią w głowę, a potem wyszarpał z wnętrza szafy. Złapał mnie za gardło w w powietrzu przeniósł do stoły na obok którego wcześniej ostrzył noże.

Złapał ostry jak brzytwa nóż w rękę.

Nie miałam nawet szansy na oddychanie ob trzymał mnie tak mocno, że chyba zanim on mnie zabije to się uduszę.

Jęczałam i krzyczałam ostatnimi siłami, a z moich oczu wypływały rzeki łez.

Zamachnął się, a z moich oczu wypłynęła ostatnia pożegnalna kropla.

Nagle strzał, dźwięk obijającego się o ziemie noża i upadem dwóch ciał na ziemie.

~~~
Spóźniłam się o 6 godzin, przyznaje się bez bicia

The Part Of Story //RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz