Kilka dni później Finn wbiegł do mojej jaskini i prawie wypluł płuca. Podniosłam się z ziemi i podałam mu miskę z wodą. Chłopak przyjął ją z wdzięcznością i wypił duszkiem. Wytarł usta wierzchem dłoni i wziął głęboki oddech.
- Ktoś zabił Wellsa - powiedział w końcu, a moje oczy pewnie miały wielkość talerzy.
- Co? Kto? Przecież wczoraj kiedy przestałam was obserwować to żył! - muszę przyznać, że byłam w szoku.
Mógł go zabić każdy, bo niewielu go lubiło. Był synem Kanclerza, który bez mrugnięcia okiem ekspulsował ich rodzeństwo, rodziców czy przyjaciół. Jednak przed szereg wybijała się jedna osoba, która już na samym początku zadarła z Wellsem Jahą. Był to John Murphy. Wredny i arogancki, a do tego robił błędy ortograficzne. Nie dziwiło mnie, że Blake wziął go do swojej trupy jako głównego skrzydłowego. Zerknęłam na Finna i wydawało mi się, że pomyślał o tej samej osobie co ja.
- Myślisz, że to John Murphy? - zapytałam.
- Na początku tak, ale nie jestem tego pewien. Murphy chyba zabiłby go przed wszystkimi, a nie w tajemnicy i w środku nocy. Nie tylko ty o nim pomyślałaś.
- Jak zabito Wellsa? - mruknęłam i skończyłam zbierać najpotrzebniejsze rzeczy.
- Ktoś odciął mu palce, a potem wbił nóż w szyję - powiedział Finn, a ja się wyprostowałam.
- Nóż w szyję? - powtórzyłam.
- Tak, Bellamy nie pozwala się nikomu zbliżać do ciała, ale mam układy z Millerem. Powiedział mi co widział i ...- zaczął gadać Finn, a ja spojrzałam mu w oczy.
- Ty już wiesz kto zabił? - zapytał, ale bardziej zabrzmiało to jak stwierdzenie.
W milczeniu opuściłam jaskinię. Wiedziałam, że jeżeli się nie mylę to cała sytuacja może skończyć się drugą śmiercią, a jeśli się mylę to też skończy się śmiercią. Musiałam zareagować. Finn wyszedł za mną i oczekiwał na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Idź do obozu. Wszystko się wyjaśni, obiecuję - ścisnęłam go za rękę i pobiegłam w stronę obozu Skaikru.
Zatrzymałam się przy drzewie i obserwowałam Skaikru. Na środku obozu zebrała się spora grupka. Podeszłam bliżej tak żebym mogła ich słyszeć. Do Murphy'ego podeszła Clarke i popchnęła go, pokazując coś w ręce.
- Ty sukinsynu! - wrzasnęła.
- O co ci chodzi? - zapytał Murphy, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech.
- Poznajesz to? - warknęła i pomachała czymś przed jego twarzą.
- To mój nóż. Gdzie go znalazłaś? - mruknął i próbował jej go zabrać, ale w porę odsunęła rękę.
Gdzieś w tłumie dostrzegłam tą małą dziewczynkę, którą widziałam wtedy w lesie. Była dosyć nerwowa, ale przypatrywała się wszystkiemu co działo się między Clarke a Murphym. Nigdzie natomiast nie widziałam Wielkiego Wodza Blake'a. W tak istotnym momencie przydałaby się królewska rada.
- Gdzie go upuściłeś po tym jak zabiłeś Wellsa?! - było to raczej stwierdzenie niż pytanie, ale po grupce obozowiczów przeszedł szept.
- Gdzie co? - odparł zaskoczony i zmrużył oczy.
Zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich twarzach, aż wyłapałam tą konkretną. Jest i on. Bellamy stał w towarzystwie Octavii i wszystkiemu się przypatrywał. Widać w nim było niepokój, ale na pierwszy rzut oka wydawał się spokojny i opanowany, a na jego twarzy gościła poważna mina.
CZYTASZ
Connected | Bellamy Blake
FanfictionZawsze przedstawiano Ziemian jako bezwzględnych, brutalnych, a niekiedy jako barbarzyńców. Co jeśli tak naprawdę chcieli zbudować silne społeczeństwo, które byłoby wstanie przeżyć każde zagrożenie? Diana wychowała się tylko ze starszą siostrą, która...