Punkt widzenia Bellamy'ego:
Siedziałem zakuty już kilka dobrych godzin. Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Clarke, która kilka godzin temu raziła mnie prądem. Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Założyła ręce na piersiach i spojrzała na mnie.
- Bellamy to nie musi tak wyglądać - pokręciłem głową, słysząc jej słowa.
- Ludzie na górze umierają od promieniowania! - pociągnąłem za łańcuch. Clarke spojrzała na moje dłonie, ale nic nie zrobiła.
- Nasi ludzie przetrwają, przecież zawsze tego chcieliśmy. Jesteśmy bezpieczni w bunkrze.
- I przepraszam, co zamierzasz dalej robić? - wrzasnąłem i znowu mocno pociągnąłem za łańcuch.
Moje nadgarstki obficie krwawiły, ale nikt nie fatygował się żeby je opatrzyć, a może po prostu sam tego nie chciałem? Kolejna dawka bólu przeszła przez moje ręce. Wiedziałem jednak co mam robić i dla kogo. Moja siostra i dziewczyna są na górze, a ja nie spocznę póki do nich nie wrócę.
- Poczekamy... będziemy normalnie żyć, a potem wyjdziemy - oświadczyła.
- Czy ty siebie słyszysz? - nie odpowiedziała - Wypuść mnie.
Znowu to przemilczała, tylko wpatrywała się we mnie swoimi niebieskimi oczami. Zastanawiałem się dlaczego zgodziła się na coś takiego. Byłem wściekły, że musiałem tam siedzieć, a ludzie na powierzchni umierali.
- WYPUŚĆ MNIE! - wrzasnąłem i szarpnąłem rękami, a moje nadgarstki znowu zaczęły obficie krwawić.
- Bellamy, nie mogę... - powiedziała stanowczym głosem - To miejsce to nasz nowy dom.
- ONA JEST MOIM DOMEM! - mój głos brzmiał rozpaczliwie. To Nadia powinna tu być, nie ja. Ona i Octavia zasługują na dalsze życie bardziej niż ja - Nie mogę znowu jej stracić.
Clarke zlustrowała mnie od stóp do głów smutnym wzrokiem i odeszła w kierunku drzwi.
- Jeśli zmienisz zdanie to powiedz strażnikowi żeby po mnie przyszedł - mruknęła na odchodne.
Następnie wyszła, zostawiając mnie samego ze swoimi demonami.
- Cholera! - warknąłem i kopnąłem generator, do którego byłem przykuty.
***
Murphy stał przede mną, rzucając mi spojrzenie pełne dezaprobaty. Świetny z niego strażnik. Próbowałem przekonywać go żeby mnie wypuścił, ale to nic nie pomogło. Wciąż obchodził go tylko i wyłącznie jego tyłek.
- Bellamy... - zaczął, ale nie dokończył, bo upadł na ziemię ogłuszony.
- Nareszcie - mruknąłem i wstałem z mojego miejsca. Wystawiłem nadgarstki żeby Abigail Griffin mogła mnie uwolnić. Kiedy dwie godziny temu próbowała mnie opatrzyć, udało mi się ja przekonać do współpracy. Ustaliliśmy plan działania.
- Myślisz, że dobrze robimy? - zapytała i rozkuła mi ręce.
- Dla złej rzeczy nie rozwaliłbym sobie nadgarstków - mruknąłem, a Abby zaczęła mi je przemywać.
- Mamy mało czasu. Niedługo się zorientują.
- Wiem. Cholera! Nie bandażuj, będzie szybciej - powiedziałem pośpiesznie.
Spojrzała na mnie "wzrokiem lekarza", ale najwyraźniej stwierdziła, że nie ma na to czasu.
- Biegnij do niej - powiedziała tylko i machnęła ręką żeby mnie ponaglić.
CZYTASZ
Connected | Bellamy Blake
FanfictionZawsze przedstawiano Ziemian jako bezwzględnych, brutalnych, a niekiedy jako barbarzyńców. Co jeśli tak naprawdę chcieli zbudować silne społeczeństwo, które byłoby wstanie przeżyć każde zagrożenie? Diana wychowała się tylko ze starszą siostrą, która...