Splunęłam na ziemię obok niego i majestatycznie opuściłam wszystkich zgromadzonych. To było niepojęte. Miałam ochotę coś zniszczyć. Rozładować się. Zabrałam łuk i strzały oraz mojego konia. Wsiadłam na niego i pojechałam przed siebie. Dotarłam nad rzekę. Tam strzelałam do ptaków lecących kluczem. Trafiałam wszystkie.
- Cholera – zaklęłam, gdy zorientowałam się, że zaczyna się wielka burza.
Zawróciłam do Polis z czterema ptakami w garści. Strasznie padało, a ja miałam już przyklejone włosy do twarzy. Mój makijaż znajdował się zapewne na całości mojej twarzy. Musiałam wyglądać jak czarna zjawa. Prawie jak Malowana Pani. Przypomniałam sobie tą legendę, ale zawsze takie bajeczki uważałam za bzdury. Nie byłam typowym dzieckiem, które wierzyło w każde słowo, które ktoś mu powiedział. Dużo pytałam, czytałam i przetwarzałam. Łączyłam różne wątki i informacje. Zawsze ludzie mówili mi, że myślę za dużo. Czasami było to zgubne, ale w moim życiu kierowałam się inteligencją i sprytem. W końcu dotarłam do Polis. Rozlało się tak, że ledwo co widziałam. Odprowadziłam konia do stajni i dałam mu jeść. Wróciłam do swoich apartamentów. Mieszkałam piętro niżej niż Lexa. Zmieniłam ubranie i stałam w oknie wpatrując się w padający deszcz i pojawiające się czasem błyskawice. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – rzuciłam i okryłam się swoim szalem.
Do pokoju weszła Lexa. Umyta, w sukience na ramiączkach, która odkrywała jej plecy, rozpuszczonych włosach i zmytym makijażu. Rzadko widywałam ją w takiej odsłonie, a przynajmniej odkąd została hedą.
- Hej – odezwała się.
- Hej – odpowiedziałam i podeszłam bliżej niej – usiądź sobie.
- Dziękuję. – odrzekła i usiadła na moim łóżku – Nie zdążyłam ci podziękować, bo wyszłaś, więc dziękuję.
- Nie masz za co. – powiedziałam – To mój obowiązek jeśli chodzi o moich bliskich.
Wróciłam do mojego miejsca przy oknie i znowu gapiłam się bez celu w burzę.
- Gustus nie żyje. To jego kara.
Pokiwałam głową i nadal patrzyłam w deszcz. Nie miałam ochoty przeprowadzać tej rozmowy. Kilka dni temu umarł Finn, dzisiaj był pogrzeb, po czym powiernik mojej siostry inicjuje próbę morderstwa i chce zrzucić winę na Raven, a dodatkowo wyprawiają wojnę z Ludźmi z Góry i robią z Bellamy'ego jakiegoś zasranego tajnego agenta. Czy to nie za dużo jak na kilka dni?
- Nie będę brała udziału w tej wojnie. Nawet jeżeli są tam nasi ludzie – oznajmiłam i założyłam ręce na piersiach.
- Wiem o tym. – powiedziała Lexa i stanęła obok mnie – Nie zmuszam cię żebyś to robiła. Jesteś zbyt mądra żeby bawić się w rzeczy typu wojna, ale teraz doskonale wiesz, że nie ma innej opcji niż zaatakowanie ich i odbicie naszych. Mamy już cały plan. Dostaniesz go jutro z rana. Byłabym wdzięczna za jakieś uwagi, ale jeżeli uznasz, że ich nie udzielisz to zrozumiem.
Milczałam, a ona pogłaskała mnie po ramieniu.
- Widzę, że się nim przejmujesz i się o niego boisz, ale musisz mu pozwolić wypełniać obowiązki wobec swoich ludzi.
- Żeby potem skończył jak Derek? – odpowiedziałam ze złością – Kochałam rodziców, umarli. Kochałam Dereka, umarł. Kochałam Finna jak brata, umarł. Z nim i z tobą ma być tak samo? Boję się, nie rozumiesz tego? Zależy mi na was i nie chcę was stracić.
Lexa nie odpowiadała przez jakiś czas i podobnie jak ja wpatrywała się w deszcz. Zawsze była dla mnie najpiękniejsza i nadal jest. Chyba nikt nigdy nie był od niej piękniejszy. Była moją idolką i autorytetem. Szanuję ją jak nikogo innego i bardzo mi na niej zależy.
- Miłość to słabość, wiesz o tym? – spojrzała mi w oczy – Też mi zależało, ale po Costii przestałam kochać. Tylko na tobie mi teraz zależy. Jestem pod wrażeniem tego co zrobiłaś dla Finna w dzień egzekucji i przed nią. Dziwię się, że po tak wielu stratach, po takiej ilości bólu wciąż wytrzymujesz. Jesteś silniejsza niż wszyscy myślą. To zaszczyt być twoją siostrą.
Wiedziałam, że nie wszystko co powiedziała było prawdą. Zależało jej na Clarke i było to widać. Ceniła jej zdanie i zgadzała się na wszystko. Czy ja tak samo zachowywałam się w stosunku do Bellamy'ego?
- Dla mnie również zaszczytem jest posiadanie takiej siostry.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a Lexa zaczęła już wychodzić.
- Dobrej nocy – powiedziała, gdy była przy drzwiach.
- Dobranoc, Lexa – odpowiedziałam, a ona wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Znowu byłam sama i słyszałam tylko szum deszczu, od czasu do czasu grzmoty i rżenie przerażonych koni, choć byłam bardzo wysoko. Zaczęłam śpiewać. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie wiedziałam skąd znam tą piosenkę. Po prostu zaczęłam ją śpiewać.
- Day after day, I will walk and I will play but the day after today, I will stop and I will start. I've given you a decision to make. Things to lose, things to take. Just as she's about ready to cut it up. She says, "Wait a minute, honey, I'ma add it up!" Add it up! Add it up!
Chciałam zostać sama, zrelaksować się. Przed nami ciężki czas. Położyłam się w łóżku i okryłam kocem. I po prostu odpłynęłam.
CZYTASZ
Connected | Bellamy Blake
Fiksi PenggemarZawsze przedstawiano Ziemian jako bezwzględnych, brutalnych, a niekiedy jako barbarzyńców. Co jeśli tak naprawdę chcieli zbudować silne społeczeństwo, które byłoby wstanie przeżyć każde zagrożenie? Diana wychowała się tylko ze starszą siostrą, która...