5.7.Kto teraz jest martwy?

1.6K 110 8
                                    

Ostatni raz przetrzepałam ręką włosy. Mój plan był bardzo ryzykowny. I ja i Klaus wiedzieliśmy, że trzeba wykorzystać wszystkie, a mówiąc „wszystkie" mam na myśli wszystkie, moje atuty przeciwko słabościom Leviego. Levi i jego młodszy brat zawsze uważali mnie za bardzo atrakcyjną, a ja miałam zamiar wykorzystać to i tym razem. Wyszłam z mojego pokoju w dość kusej sukience, którą dostarczył mi Klaus. Buty od niego były bardzo wysokie, na początku nie mogłam na nich ustać, ale radziłam sobie z chodzeniem na nich, jakbym miała to we krwi. Na zewnątrz czekali na mnie Klaus i Octavia. Mężczyzna na mój widok uśmiechnął się i pokiwał głową z uznaniem. Octavia wyprostowała się i posłała mi słaby uśmiech. Martwiłam się o jej relacje z bratem. Ostatnio nie było między nimi zbyt dobrze. Naciągnęłam sukienkę bardziej na uda. Całe szczęście nie było widać sztyletu, który miał znaleźć się w brzuchu Leviego.

- Coś nie tak? – zapytałam przyglądającej mi się dwójce.

- Jest idealnie. Levi od razu straci głowę – powiedział zadowolony Klaus.

- Nie tylko on – powiedziała Octavia, a jej uśmiech nieznacznie się powiększył.

- Co masz na myśli?

- Dobrze, że Bellamy jest w Arkadii, bo nigdy nie puściłby cię na taką misję i w dodatku tak ubraną – powiedziała O.

- Właśnie z tego powodu współpracuję tylko z wami – przyznałam.

Uśmiechnęłam się i poprawiłam włosy. W środku byłam bardzo zdenerwowana, ale nie dałem tego po sobie poznać.

- Gdzie jest mój płaszcz? – zapytałam i rozejrzałam się.

- Tutaj – usłyszałam głęboki głos tuż za moimi plecami.

Obróciłam się, a po korytarzu rozległ się stukot moich butów. Za mną stał Bellamy, a w dłoni trzymał mój czarny płaszcz. Położyłam ręce na biodra, a Blake wpatrywał się we mnie TYM wzrokiem. Wzrokiem, który mówił „nigdzie cię nie puszczę, nie ma nawet takiej opcji". Uniosłam brwi do góry.

- Dziękuję – powiedziałam i podeszłam do niego żeby zabrać płaszcz, ale oczywiście nie dał mi go.

- Nigdzie nie idziesz – zarządził.

- Mi też miło cię widzieć, Bellamy – powiedziałam i dałam mu całusa.

- Nie żartuję. Nigdzie nie idziesz – powiedział wciąż poważny, ale w kącikach ust igrał mu uśmiech tak niezauważalny, że tylko ktoś kto znał go od bardzo dawna mógł go zauważyć.

- Owszem, idę. – upierałam się i wyrwałam mu płaszcz z ręki – Idę pozbyć się człowieka, który równie bardzo chce się ze mną przespać co mnie zabić.

Blake przejechał wzrokiem po moim ubraniu, a ja uśmiechnęłam się i uniosłam jedną brew.

- Podoba ci się mój strój? – zapytałam, a mój uśmiech się poszerzył.

- Może, ale nigdzie nie pójdziesz sama. Idę z tobą – zapowiedział.

Westchnęłam głęboko i przewróciłam oczami. Czemu Bellamy musi być aż tak zapobiegliwy. Zerknęłam na Klausa, a on tylko wzruszył ramionami. Octavia się nie odzywała. Wróciłam wzrokiem na Blake'a.

- W porządku. – skapitulowałam – Ale nie możesz się wtrącać. Klaus będzie cię pilnował.

- Dlaczego ja? – zapytał oburzony Klaus.

Odwróciłam się do mężczyzny.

- Bo to twój pomysł – powiedziałam.

***
Zbieraliśmy się do wyjścia kiedy podszedł do mnie Bellamy.

Connected | Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz