Nie miałam pojęcia, że w Arkadii stworzyły się dwa przeciwne ruchy, które na siebie polowały. Siedząc w więzieniu dowiedziałam się, że Raven, Sinclair, Bryan, Miller, Harper, Octavia i Lincoln są po stronie Marcusa. Większość natomiast, wliczając w to Bellamy'ego, Monty'ego i jego matkę stało po stronie Pike'a. Podsłuchiwali się i nawzajem sabotowali swoje działania. To wszystko działo się przez jakiś czas pod moim nosem, a nic nie zauważyłam. Jak zdążyłam wywnioskować Pike sam siebie mianował Kanclerzem i to on był tu u władzy. Razem ze swoim pupilkiem Bellamy'm. Musieliśmy wymknąć się z Arkadii jak najszybciej. Bellamy zwariował i całkowicie poddał się Pike'owi. W żaden sposób nie mogłam na niego wpłynąć. Nie słuchał ani mnie ani nikogo innego. Tylko Pike i zemsta. Wtrącili mnie i wszystkich Ziemian do więzienia. Wydali na nas wyrok śmierci, który miał odbyć się jutro rano. Siedziałam oparta o ścianę. Głowę miałam spuszczoną, bo po wielu godzinach gapienia się w ludzi siedzących ze mną w celi miałam już tego dość. Na dźwięk zbliżających się kroków, podniosłam głowę. Zobaczyłam Bellamy'ego. Wzbudzał we mnie złe uczucia i przyznaję to z niechęcią, ale w tamtym momencie miałam ochotę poderżnąć mu gardło. Był zdrajcą. Stanął przy kratach i patrzył się na mnie. Bez słowa wstałam i podeszłam do niego. Stanęliśmy naprzeciwko siebie.
- Diana...- zaczął, ale oplułam go prosto w twarz.
Strażnicy poderwali się ze swoich miejsc, ale Bellamy zatrzymał ich gestem dłoni. Starł moją ślinę z twarzy i popatrzył mi w oczy. Nic nie mogłam z nich wyczytać.
- Jesteś tchórzem, Blake. Tchórzem i zabójcą – powiedziałam ostro i wróciłam na swoje miejsce pod ścianą.
Nic nie powiedział. Po prostu odszedł, ale ja wiedziałam, że go to zabolało.
***
Czekała nas wielka ucieczka. Mieli nas wyprowadzić tajnym wyjściem, a potem mieliśmy uciec do Polis. Nie zgłębiałam się w szczegóły, ale każdy doskonale wiedział co miał robić. Za kilka godzin miała rozpocząć się egzekucja, dlatego musieliśmy działać szybko. Octavia przyszła i otworzyła nam drzwi. Szybko dostaliśmy się do przejścia. Harper, Miller i Bryan poszli przodem. Podobno w miejscu naszego spotkania miał być Bellamy, skuty kajdankami. Nie wiedziałam co dokładnie się z nim stało po naszym 'miłym' spotkaniu. Kane i ja już weszliśmy do środka przejścia, ale Lincoln z Octavią nadal stali na zewnątrz.
- Muszę to zrobić.
- Nie, Lincoln. Zabiją cię. Nie zostawiaj mnie, proszę. Kocham cię.
- Ja też cię kocham, Octavia – powiedział Lincoln, a gdy tylko Octavia przytuliła się do niego, wbił jej strzykawkę ze środkiem usypiającym w szyję.
Octavia upadła, a Lincoln stał w przejściu i spoglądał na mnie i na Kane'a. Marcus zabrał dziewczynę, a ja wyszłam żeby pożegnać się z Lincolnem.
- Opiekuj się nią – powiedział.
- Będę – odpowiedziałam i przytuliłam go.
Był moim przyjacielem od dziecka, a teraz szedł na śmierć za nas. Za swoją rodzinę i przyjaciół. Ja byłam jego dowódcą i przyjacielem. To powinnam być ja.
- May we meet again – szepnęłam, a on odpowiedział tym samym.
Weszłam do przejścia, a Lincoln zamknął za nami drzwi.
Wyszliśmy poza Arkadię. Kane prowadził konia z nieprzytomną Octavią. Mieliśmy nadzieje, że nie zobaczymy egzekucji, ale jak się okazało przyśpieszyli ją. Obserwowałam jak wyprowadzają Lincolna na dziedziniec. Czułam nienawiść, gdy zobaczyłam Pike'a. Octavia zaczynała się budzić.
- Co się dzieje? – wymamrotała.
Nikt się nie odzywał. Słyszałam jak wyszeptała „Lincoln". Zaczęła się podnosić z konia, zsiadła z niego i przewracając się doszła do punktu, z którego miała najlepszy widok na dziedziniec. Rzucili Linolna na kolana. Stanęłam tuż za Octavią. Kane też był kawałek za nami. Octavia zaczęła płakać. Widzieliśmy, że Pike coś mówi. Prawdopodobnie był to wyrok. Lincoln nie mówił nic. Wzniósł głowę ku niebu, jakby się modlił albo w pewien sposób żegnał i czekał. Trzymałam Octavię za ramię żeby dać jej jakiekolwiek wsparcie w tym momencie. Pike wyciągnął broń i wycelował ją w głowę Lincolna. Zaczął padać drobny deszcz, a my wszyscy czekaliśmy na to co było nieuniknione. Czułam, że Lincoln powiedział w naszym ojczystym języku „may we meet again". A potem padł strzał.
Zakryłam usta dłonią. To się stało. Po policzkach zaczęły mi płynąć łzy.
- Nie – szepnęła Octavia, a potem zaczęła płakać.
- Yu gonplei ste odon, Linkon kom Trikru – powiedziałam.
Widzieliśmy jak ciało Lincolna upada na ziemię. Bez ruchu. Bez niczego. Objęłam Octavię trochę mocniej, ale gdy tylko spojrzałam w jej oczy nie widziałam łez czy bólu. Był tam gniew i złość. Na Skaikru, a w szczególności na Pike'a.
Wszyscy w milczeniu udaliśmy się do jaskini. Harper, Miller i Bryan weszli pierwsi. Za nimi Kane z koniem. Potem byłam ja. W środku był Bellamy. Posłałam Blake'owi wrogie spojrzenie i weszłam w głąb jaskini. Oparłam się o kamienną ścianę. Chwilę po mnie weszła Octavia. Wiedziałam, że Blake rozglądał się szukając Lincolna, ale zobaczył tylko swoją siostrę. Samą. Octavia szła ze spuszczoną głową i bawiła się mieczem. Wyminęła Kane'a oraz Blake'a i podeszła do mnie. Nikt nic nie mówił, ale mężczyźni posyłali sobie spojrzenia. Nie domyślił się.
- Gdzie jest Lincoln? – padło niebezpieczne zdanie z ust Blake'a.
Octavia stała przodem do mnie, a tyłem do skutego mężczyzny. Wzięła głęboki wdech.
- Pike wsadził mu kulkę w głowę – odpowiedziała i popatrzyła na mnie.
Skierowałam wzrok na Blake'a. Widziałam w jego oczach szok. Zaczął coś mamrotać.
- O, tak mi przykro.
I wtedy padł pierwszy cios. Wszyscy wstrzymali oddech, ale nie ja. Potem padły jeszcze dwa. Octavia głośno oddychała, a Blake milczał i wystawił się. Chociaż na tyle ma honoru i odwagi. Kane zaczął protestować.
- Wystarczy – powiedział.
- Kane, zostaw to – odpowiedział Bellamy.
Octavia znów zaczęła bić Blake'a. Miller i Bryan chcieli ją powstrzymać, ale zatrzymałam ich ręką.
- Zasłużył na to – wytłumaczyłam.
Pozostali odwrócili wzrok, ale ja z uporem patrzyłam jak Octavia wyładowywała gniew na swoim bracie, który również brał w tej egzekucji udział. Ja i Kane też mogliśmy tam leżeć. Martwi na ziemi, a on by się tym nawet nie przejął. Myślałam, że w jakimś stopniu Bellamy miał uczucia względem mnie, jednak chyba się myliłam, bo kto posyła osobę, o którą się troszczy na śmierć? Twarz Blake'a była cała zakrwawiona. Octavia zaczęła krzyczeć i okładać swojego brata pięściami. Pod wpływem jednego z ciosów Bellamy upadł.
- Jesteś dla mnie martwy – powiedziała Octavia.
Podeszła do mnie i przytuliła się. Chciałam dać jej wsparcie, którego potrzebowała mimo, że była silna. Bellamy patrzył na nas wzrokiem pełnym bólu, ale odpowiedziałam mu tylko zimnym spojrzeniem i odwróciłam wzrok. Dostał swoją nagrodę. Mógł być dumny ze swoich czynów.
- Kim ty się stałeś, Bellamy? – zadałam pytanie, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
CZYTASZ
Connected | Bellamy Blake
FanficZawsze przedstawiano Ziemian jako bezwzględnych, brutalnych, a niekiedy jako barbarzyńców. Co jeśli tak naprawdę chcieli zbudować silne społeczeństwo, które byłoby wstanie przeżyć każde zagrożenie? Diana wychowała się tylko ze starszą siostrą, która...