5.5.Będę się nią opiekował.

1.8K 114 11
                                    

Weszliśmy do środka. Wnętrze było ciepłe i stosunkowo nieduże jak cały domek, ale bardzo przytulnie urządzone. Na ścianach wisiały różnego rodzaju rośliny. Niektóre rozróżniałam, ale inne widziałam po raz pierwszy w życiu. Mężczyzna zaprowadził nas do małego salonu z kominkiem. Nad nim wisiał miecz. Pamiętałam go z bardzo wczesnego dzieciństwa. Wtedy wydawał się dla mnie ogromny, ale w tamtym momencie był jak standardowy miecz. Jedyne co różniło go od zwykłego miecza to rączka, która była wykonana z rzadkiego rodzaju drewna, a dodatkowo była ręcznie rzeźbiona. Z daleka zobaczyłam ten charakterystyczny napis na klindze „Ab oriente lux" co znaczyło „Światło ze wschodu". Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że chodzi mu o moją matkę. Pochodziła ona ze wschodu, ale nie wiedziałam skąd.

Usiedliśmy przy dużym drewnianym stole. Przejechałam ręką po blacie. Był tak podobny do tego, który mieliśmy w domu.

- Herbaty? - zapytał mój ojciec.

- Bardzo chętnie - zgodziłam się, a reszta moich towarzyszy pokiwała twierdząco głowami.

Po kilkunastu minutach każdy siedział z parującym kubkiem w rękach. Caleb, bo chyba mogłam tak mówić na mojego ojca, usiadł przy nas.

- Czemu nie ma z wami Lexy? - zapytał, a ja skrzywiłam się. Bellamy złapał mnie za rękę pod stołem i delikatnie ją ścisnął.

- Lexa nie żyje. - mój głos brzmiał nienaturalnie - Już od pół roku.

W oczach ojca zgasły iskierki, które towarzyszyły mu odkąd mnie zobaczył. Wszyscy milczeli. Bałam się powiedzieć cokolwiek więcej.

- Oh - wydusił z siebie - jak?

Zagryzłam wnętrze policzka, bo wspomnienie tego dnia wciąż mnie prześladowało. Czasami wydawało mi się, że słyszę wystrzał i dźwięk upadającego ciała. Zamrugałam kilka razy, żeby łzy, które pojawiły się w moich oczach, zniknęły.

- Została śmiertelnie postrzelona - odpowiedział za mnie Bellamy. Byłam mu za to wdzięczna, bo nie byłam pewna czy udałoby mi się coś wykrztusić.

Czasami w snach nawiedza mnie widok jej twarzy. Jej spojrzenie kiedy umierała. Codziennie siedząc na tronie, malując się czy nakładając bindi Hedy, obwiniam się za jej śmierć. Obwiniam się, że gdybym znalazła ją wcześniej i nie puściła do tego pokoju to byłaby ze mną. Ja nie musiałabym rządzić, a wszystko byłoby łatwiejsze. Nic już nie było łatwe i nie będzie.

- Co więc was do mnie sprowadza? - zapytał tata.

Wzięłam łyka herbaty i wyprostowałam się na krześle.

- Chciałabym żebyś wrócił ze mną do Polis. - powiedziałam - Przydałaby mi się twoja pomoc.

Uśmiechnął się do mnie, ale pokręcił głową.

- Nie mogę, kochanie. Lepiej będzie jeśli nadal pozostanę w ukryciu - odpowiedział.

- Nia i Roan nie żyją - odezwał się Klaus, a spojrzenie mojego ojca spadło na niego.

Klaus uśmiechnął się, a mój ojciec patrzył na niego zaskoczony.

- Zaskakujesz mnie jak przed laty, Niklausie.

- Lexa zabiła Roana i Nię. Wyzwała ją na pojedynek, Lexa wygrała, więc zginęli oboje - odpowiedziała lekko chaotycznie Octavia.

- To zmienia wiele rzeczy. - zamilkł na chwilę - Chciałbym się jednak dowiedzieć jak mnie znaleźliście?

- To skomplikowana historia - odezwałam się.

- Mamy dużo czasu - odpowiedział ojciec.

***

Connected | Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz