2.6.Czemu go okłamałaś?

3.1K 196 12
                                    

Obudziłam się rano. Leżąc na stole przykrytym stosem papierów w pracowni Raven. Cholera, nie wróciłam do siebie. Rozmasowałam bolący kark i usłyszałam szczęk otwieranych drzwi. Do środka weszła Raven. Kiedy mnie zobaczyła, ledwo przytomną to troszeczkę się zdenerwowała, ale tylko troszkę.

- Dlaczego nie wróciłaś do siebie? Ja też często zarywam noce, ale teraz wszyscy potrzebujemy być wypoczęci - powiedziała i postawiła przede mną kubek z jakąś cieczą i od razu poszła do radia.

Standardowo miała na sobie swoją czerwoną kurtkę, białą bluzkę z czarnymi rękawami i ciemne jeansy.

- Po prostu robiłam coś i zasnęłam - wzruszyłam ramionami i wzięłam kubek do ręki. Był ciepły.

- Myślałaś, że się odezwie, prawda? - powiedziała, a ja spuściłam wzrok.

Tak, miałam nadzieję, że się odezwie. Usłyszę jego głos i będę wiedziała, że wszystko okej. Nie odpowiedziałam, ale Raven wiedziała swoje. Patrzyła na mnie tymi przenikliwymi ciemnymi oczami jakby czytała mi w duszy.

- Zachowujecie się jak dzieci, bo ani ty ani Bellamy nie umiecie przyznać się, że wam na sobie zależy. Tylko udajecie szczęśliwych przyjaciół, chociaż wasze relacje i zachowanie nie jest na poziomie „przyjaciele". To co zrobił podczas kolacji. Kiedy wytrącił ci kielich i zasłonił własnym ciałem, bo nie miałaś broni nie było w żadnym stopniu przyjacielskie - wzięła wdech.

Nie wiedziałam jak zareagować. Musiało jej się tylko wydawać. Bellamy traktuje mnie jak przyjaciółkę, ale też nie do końca, bo przecież byłam Ziemianką. Nie zaufał mi do końca. Jeszcze nie.

- Kochasz go? - zapytała.

- A jakie to ma znaczenie? I tak on ma to gdzieś. Zostawmy ten temat, nie jestem na to gotowa - powiedziałam z lekką złością.

- Okej. - zgodziła się Raven - To kawa, - wskazała na kubek - możesz spróbować. Pobudzi cię.

Wzięłam łyka. Skrzywiłam się. Kawa była gorzka i drapała w gardło. Nie przypadła mi do gustu, ale wzięłam jeszcze kilka łyków żeby się rozbudzić.

- Pójdę po coś do jedzenia. Jakby się odezwał to krzycz.

Wyszłam z pracowni i uderzyło mnie rześkie i chłodne powietrze. Na zewnątrz było jeszcze mało ludzi. Przeszłam kawałek i weszłam do środka dawnej Arki. Sinclair już siedział na swoim stanowisku i porcjował jedzenie. Podeszłam do niego uśmiechnęłam się i przywitałam.

- Porcję dla mnie i Raven. Pracujemy nad odbudową radia.

Kiwnął głową, a następnie podał mi dwa duże bajgle i dwie butelki wody.

- Proszę i życzę sukcesów - mrugnął do mnie, a ja uśmiechnęłam się.

- Dziękuję - zabrałam jedzenie i wróciłam z powrotem do Raven.

Otworzyłam drzwi i usłyszałam wrzask zachwytu.

- Co jest? - zapytałam i rzuciłam jej bajgla i butelkę.

Złapała i roześmiała się.

- Ruszyłam ten złom i złapałam sygnał, który nie jest zagłuszany. Teraz musimy tylko czekać na połączenie od Bellamy'ego.

Przybiłam jej piątkę. Byłam z niej cholernie dumna.

- Octavia jedzie dzisiaj do Tondc. Powiedziała, że będzie wam pomagać.

- Nie żartuj - odezwałam się - przecież oni mogą ją zabić.

- Octavia jest silna, poradzi sobie.

***

Popołudniu siedziałyśmy w warsztacie i rozmawiałyśmy o tym jak jest w kosmosie. Kiedy radio zaczęło trzeszczeć. Usłyszałam tylko 'połączenie' i już poderwałam się żeby tylko mieć w ręce słuchawkę. Wydawało mi się, że przez moment słyszę głos Bellamy'ego.

- Bellamy? Halo, to ty?

- Diana?

- O mój Boże. - nacisnęłam na przycisk, który umożliwiał przekazywanie głosu - Wszystko w porządku? Wszyscy żyją?

- Tak, jak na razie tak.

- Trzymaj tak dalej, a co z mgłą?

- Pracuję nad tym. Czy Octavia jest w Tondc? Ostatnio kiedy się rozdzielaliśmy miała tam jechać.

- Nie - skłamałam - przyjechała wczoraj do Camp Jaha. Wszystko jest okej.

Raven spojrzała na mnie.

- W porządku - odpowiedział Bellamy.

- Bell... - zaczęłam.

- Słucham?

- Jeżeli przeżyjesz to obiecuję, że własnoręcznie cię zabije - powiedziałam do krótkofalówki.

Wiedziałam, że się zaśmiał i przewrócił oczami.

- Przepraszam za to jak wyszło, ale to mój obowiązek - wytłumaczył.

- Jasne, rozumiem. Mam to samo poczucie, ale i tak zginiesz - stwierdziłam.

- Okej, przygotuję się mentalnie, a teraz przepraszam, ale muszę iść. Misja czeka. Odezwę się później.

Westchnęłam i odłożyłam krótkofalówkę na miejsce. Oparłam się o ścianę i pomasowałam skronie. Czułam ulgę, że Bellamy żyję, ale on wciąż był w Mount Weather i coś mogło nie wypalić.

- Czemu go okłamałaś? Octavia już wyjechała do Tondc - zapytała Raven.

- Nie chcę żeby dodatkowo martwił się jeszcze o Octavie i tak ma już dużą presję.

Do głowy przyszedł mi pomysł, ale nikt by się nie zgodził na jego realizację. Był głupi, ale nie mogłam siedzieć bezczynnie, a odsuwanie mnie od tego wcale nie pomagało. Uśmiechnęłam się złowieszczo. No może nie złowieszczo, ale można było domyślić się, że coś kombinuję.

- Znam ten uśmiech. Co kombinujesz? - odezwała się Raven bacznie mnie obserwując.

Milczałam i wpatrywałam się w nią z uśmiechem na ustach. Miałam nie brać udziału w tej wojnie.

- Nie, ty chyba nie zamierzasz. Nie, nie, nie, nie pozwolę ci na to nie ma mowy - odgadła o co mi chodzi.

- Nie pytam cię o pozwolenie. Pójdę tam i mu pomogę.

- Zginiecie oboje - zaprotestowała Raven.

- Trudno, misja musi się powieść. Nie zawiodę moich ludzi ani was.

- Nie powstrzymam cię, prawda?

Wstałam i podeszłam do drzwi.

- Nikt tego nie zrobi - uśmiechnęłam się i wyszłam zostawiając Raven samą w jej pracowni.

Connected | Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz