2.3.Za tych, których straciliśmy i tych, których odzyskamy.

3.8K 210 15
                                    

Nie poszłam na pogrzeb, nie miałam odwagi. Wróciłam z wszystkimi do Polis, ale nie byłam na tyle silna żeby być tam i patrzeć na palące się zwłoki Finna i innych ludzi, którzy zginęli. Siedziałam w 'Sali tronowej' i przyglądałam się wszystkiemu z góry. Wszystko wydawało się abstrakcją. Finn nie żyje, a dopiero jakiś czas temu normalnie z nim rozmawiałam w obozie. Dopiero uratowałam mu życie po przebiciu go sztyletem, a teraz mi się nie udało. Straciłam go. Zabiłam go. Stykałam się ze śmiercią na co dzień, ale nigdy nie była to śmierć osoby, za którą dałabym swoje życie. Śmierć Finna przeżyłam najbardziej i najgorzej. Nie spałam od dnia egzekucji, a jadłam niewiele. Wciąż się zastanawiam jak funkcjonuję. Nie przeżywałam tak nawet śmierci Dereka, ale to dlatego, że wtedy byłam tylko dzieckiem. Nie odczułam tego bardziej. Owszem wiedziałam, że umarł, że odszedł, ale nie wiedziałam jakie to niesie ze sobą konsekwencje. Tęskniłam za Derekiem każdego dnia i zastanawiałam się jakby to było gdyby żył. Pamiętałam tylko nieliczne wspomnienia, praktycznie urywki i jego radosną twarz. Nic więcej. Z okolic wejścia do Polis unosił się już dym, co oznaczało, że ceremonia się skończyła. Spalili ciała. Ich walka się skończyła. Spojrzałam w dół i prychnęłam. Ten budynek był bardzo wysoki, a ja w wieku 17 lat byłam bardzo głupia i postanowiłam wejść z dołu aż tutaj. Lexa prawie mnie zabiła za to, ale się udało. Nie mogę powiedzieć, że byłam grzecznym dzieckiem. Byłam jak kot. Uwielbiałam chodzić własnymi ścieżkami, znikać, a potem wracać jak gdyby nigdy nic, zawsze spadałam na cztery łapy. Te czasy już odeszły. Zmieniłam się. Większą wagę zaczęłam przykładać do spraw moich ludzi. Większość czasu przesiadywałam z Lexą, a ona udzielała mi lekcji jak być dobrym wodzem. To co zdarzyło się Costii zmieniło ją i mnie. Ja zamieszkałam w lesie i obserwowałam Skaikru. Ona pertraktowała z Azgeda co było dość kłopotliwe i trudne z tego co powiedziała mi Iris. Iris to moja przyjaciółka. Znamy się od zawsze. Ona jeździ z Lexą wszędzie. Pomaga jej i służy. Jest takim giermkiem tylko, że jest znacznie lepiej traktowana. Coś jak giermek z rangą doradcy. Umie świetnie walczyć sztyletami, ale nigdy nikogo nie zabiła. W przeciwieństwie do mnie. Wstałam z okna i wolnym krokiem poszłam do łazienki na moim piętrze. Weszłam do środka, ale od razu przy wejściu się zatrzymałam. Na lustrze ogromnymi czerwonymi literami było napisane 'morderczyni'.

- Nie, nie, nie, nie, nie – powtarzałam z rozpaczą.

- Zabiłaś mnie. To twoja wina! – usłyszałam ostry głos Finna.

To nie mógł być on. Finn nigdy nie podnosił głosu. Co się ze mną dzieje?

- Nie, nie. Ty się przyznałeś, a potem prosiłam o łaskę i Clarke z nożem. To nie moja wina – powiedziałam bliska szlochu.

Upadłam na kolana w łazience i zaczęłam kiwać się w tył i w przód. Rękami zatkałam sobie uszy. Powtarzałam tylko ' to nie moja wina' i wciąż się kiwałam. Nie wiem ile czasu tak trwałam. Po jakimś czasie poczułam, że ktoś mnie podnosi i wynosi z łazienki. Miałam zamknięte oczy. Bałam się ich otworzyć, bo mogłam zobaczyć twarz Finna.

- Ile spałaś od egzekucji? – usłyszałam głęboki głos.

- Nic – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Jesteś niepoważna. Ile ty masz lat? –zapytał retoryczne.

- 24 za dwa miesiące – odpowiedziałam i czułam, że rozmówca przewrócił oczami.

- Więc zachowuj się jak odpowiedzialna i silna kobieta.

Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam, oczywiście, Bellamy'ego. Niósł mnie na rękach nawet nie wiem gdzie.

- Tylko, że to jest prawda. Jestem morderczynią. To ja zabiłam Finna. Jestem potworem. Zabiłam najlepszego przyjaciela – po moim policzku poleciało kilka łez, ale szybko je starłam.

Connected | Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz