ŚWIĘTA cz. 5

1.2K 64 32
                                    

Hermiona obudziła się wcześnie rano na kanapie w Pokoju Wspólnym. Przeciągnęła się kilka razy i ruszyła po schodach do dormitorium Pottera. Nie zastała go tam. Dziwne... Wyjrzała przez okno. Latał na Błyskawicy.

- Ty, Potter! - spojrzał w jej kierunku. - Od której to się lata? - kiedy zorientował się że to ona, a nie jakiś nauczyciel, pomachał jej.

- A która godzina? - odkrzyknął

- Szósta rano.

- To latam już siedem godzin.

- Ile? - niedosłyszała.

- Siedem! - pokazała mu, żeby podleciał.

- Spałeś w ogóle? - zapytała już normalnym tonem.

- Nie.

- Bo chciałam zauważyć, że dzisiaj Wigilia i wcześnie spać nie pójdziesz. Właź.

- Przez okno?

- A jak inaczej Mądralo? - zrobiła mu miejsce i usiadła na jego łóżku.

- Jak spałaś?

- Dobrze, tylko zasnęłam w Pokoju Wspólnym.

- Wiem.

- Skąd? - zdziwiła się.

- Przykrywałem cię o jedenastej, kiedy miałem zamiar polatać.

- Aha, okej.

Pogładziła jego pościel i wyszła, żeby miał czas na ogarnięcie się. Zamknęła się w swoim dormitorium i położyła się łóżku. Przypomniała jej się dziwna sytuacja z wczorajszego dnia. Ona i Potter prawie się pocałowali. Miała nadzieję, że to nie wpłynie źle na ich przyjaźń.Podniosła się z posłania, ponieważ przyszedł do niej jej przyjaciel.

- O której mamy być w Wielkiej Sali?

- Z tego co mi mówiła McGonagall, o dwudziestej.

- To mogę iść spać. - już miał wychodzić, ale go zatrzymała.

- A ty gdzie?

- No idę do siebie.

- Zostajesz. - uśmiechnęła się.

- Po co?

- Nie chcesz spędzić ze mną trochę czasu? 

- Ale jestem zmęczony.

- No to idź.

- Hermiono dobrze wiesz, że bym został, ale chce mi się okropnie spać.

- To było nie latać całą noc.

Chłopak westchnął i usiadł na jej łóżku. Po chwili usłyszała chrapanie:

„ No ja już w niego nie wierzę..."

Przykryła go kołdrą i złożyła delikatny pocałunek na czole. Sama zaczęła chodzić po całym pomieszczeniu i przygotowywała prezenty do wysłania do Kwatery i rodziców. Może wyślą jej jakiekolwiek życzenia... Postanowiła nie zadręczać się tym. Wytarła pojedynczą łezkę spływającą po twarzy. Starała się już o tym więcej nie myśleć. Gdy była mniej więcej gotowa, sięgnęła po książkę i położyła się na łóżku Ginny. Harry pomrukiwał cicho przez sen. Uśmiechnęła się na ten widok. Po jakiś dwóch godzinach chłopak przetarł oczy i popatrzył na nią.

- Serio tu spałem?

- Tak. - zaśmiała się szczerze.

- To Miona nie obraź się, ale muszę iść się ogarnąć.

Wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ją samą. Podniosła się z posłania i podeszła do szafy, żeby przebrać się z dresów, w których była od wczorajszego wieczoru. Wyjęła z niej czarne getry i czerwoną koszulę w kratę. Przeczesała włosy i zrobiła delikatny makijaż. Postanowiła, że nie pójdzie na śniadanie, więc wybrała się na Błonia.

Przechadzała się dróżką, zastanawiając się nad ostatnim czasem, wydarzeniami. Oczywiście jej rodzice nic nie pisali, co bardzo ją smuciło. Miała dosyć zachowania Rona i jeszcze przypomniała sobie o ostatniej sytuacji z Harry'm. Kochała go całym sercem,ale jak brata. Tylko zawsze coś jest nie po jej myśli. Dobrze wiedziała, że zachowują się jak para, którą nigdy z resztą nie będą. Jakieś głupie uczucia zniszczyłyby im ich relację, budowaną od dobrych pięciu lat. Zawsze byli we trójkę, teraz została dwójka. Bolało ją to ogromnie, bo nie mogła zrozumieć dlaczego.
Kłócą się już od początku czwartego roku. Przynajmniej ona z nim. Harry godził się z Ronem, tylko wtedy kiedy byli pokłóceni z Gryfonką.

Miona skręciła w prawo i ruszyła w stronę jeziora. Było jej zimno, ale nie chciała wracać do zamku. W tym miejscu mogła pomyśleć w spokoju. Zazwyczaj o tej godzinie nikogo tu nie było. Usiadła na pniu jakiegoś drzewa i patrzyła przed siebie. Było pięknie. Każde drzewo pokryte śnieżnym puchem. Kochała to magiczne miejsce.

Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jedna myśl, która nie dawała jej spokoju: „ Dlaczego Harry latał całą noc na miotle?". Wiedziała, że to jego ukochana Błyskawica i że go to odpręża, ale żeby aż tak? Może chciał odpocząć i przemyśleć sytuację w której prawie się pocałowali? Tego nigdy się nie dowie. Mogła mieć tylko przypuszczenia i własne teorie. Owinęła się szczelnie szalem i postanowiła wrócić do szkoły. Gdy weszła do Pokoju Wspólnego, zastała tam poddenerwowanego przyjaciela. Jak ją zobaczył od razu podbiegł i przytulił z całej siły. Po chwili dodał:

- Nie było cię na śniadaniu i w ogóle nie mogłem cię znaleźć. Gdzie byłaś? Już normalnie myślałem, że cię porwali.

Dziewczynie zrobiło się ciepło na sercu. Martwił się o nią. Gryfonka była dla niego jak skarb. Nie pozbierałby się, gdyby coś się jej stało. Wyjaśniła mu szybko gdzie była i usiedli na kanapie. Podeszła bliżej do kominka, gdyż cała trzęsła się z zimna. Harry skierował się do swojego dormitorium. Po chwili wrócił z grubym, polarowym kocem i opatulił nim Hermionę. Zapytał ją również czy jest głodna i przyniósł jej śniadanie. To był bardzo miły gest z jego strony. Dochodziła godzina jedenasta. Kolacja Wigilijna miała zacząć się o dwudziestej, więc dwójka przyjaciół miała jeszcze dość dużo czasu. Wzięli Szachy Czarodziejów i trochę pograli. Później pospacerowali po Hogwarcie. Dwie godziny przed Wieczerzą, Miona uznała, że musi zacząć się przygotowywać

Zanim ruszyła w kierunku schodów, podeszła do Harry'ego i cmoknęła go w policzek. Gdy była już w swoim dormitorium, pierwsze co zrobiła to poszła wziąć długą, odprężającą kąpiel. Zajęła jej około czterdzieści minut. Potem przygotowała sobie czerwoną, rozkloszowaną sukienkę z długim rękawem i dobrała do niej czarne szpilki. Poszukała jeszcze jakichś złotych kolczyków, naszyjnika i bransoletek. Paznokcie pomalowała sprawnie czarami na złoto. Zrobiła sobie jeszcze makijaż. Powieki na ten sam kolor co paznokcie, a usta w kolorze krwistej czerwieni. Włosy zostały rozpuszczone i delikatnie pofalowane. Gdy była gotowa, stanęła przed lustrem. Wyglądała pięknie. Z dormitorium wyszła piętnaście minut przed rozpoczęciem kolacji. Harry czekał na nią na jednej z kanap. Gdy ją zobaczył, otworzył szeroko oczy i usta.

- Wow. Hermiona, wyglądasz naprawdę wspaniale.

Po chwili ruszyli w stronę Wielkiej Sali. Kolacja mijała w przyjemnej atmosferze. Wszyscy gawędzili ze sobą, jedli i bawili się wspaniale. Pośpiewali kolędy i o godzinie jedenastej w wszyscy rozeszli się do siebie.

- No Harry, to był naprawdę udany wieczór.

- Też tak sądzę.

Nagle zdali sobie sprawę, że stoją pod jemiołą. Hermiona zarumieniła się, a Harry włożył ręce do kieszeni. Bił się z myślami. Pocałować ją, a może uciec do dormitorium? Czy to zniszczy ich dobre relacje? Powoli przysunął ją do siebie. Prawą dłonią delikatnie przetarł jej policzek, następnie wpił się w jej malinowe usta. Całowali się namiętnie stojąc w pustym o tej godzinie Pokoju Wspólnym, rozświetlonym blaskiem choinki.




















































































I'll Never Leave You | HarrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz