PRZYJAZD GRANGER cz. 2

1K 56 31
                                    

Harry usiadł na łóżku obok Granger:

- Minął miesiąc, a tak się za tobą stęskniłem. Nie miałem z kim porozmawiać o wydarzeniach z Departamentu Tajemnic.

- Harry... - pogłaskała go po ramieniu. - Dobrze wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.

- Tak, wiem bardzo dobrze, ale ten temat jest dla mnie tak cholernie trudny, że nie mam siły go zacząć.

- Wiem. Czujesz ból po stracie... - nie zdążyła dokończyć, gdy Potter jej przerwał.

- Jedynego członka rodziny, który się mną interesował i naprawdę kochał? Nie wiesz jak to jest, bo sama masz kochający rodziców, Ron i Ginny tak samo, a ja wracam co roku do tego domu i zawsze jestem poniżany.

- Harry...

- Nie przerywaj mi! Mam dosyć tego wszystkiego. Mojego życia, tej głupiej przepowiedni, tego że muszę zabić Voldemorta i że cały świat czarodziejów na mnie liczy. Ja już nie daję rady...

Dziewczyna siedziała przez moment w szoku, po czym wstała i przytuliła przyjaciela najczulej jak potrafiła. On jednak wyrwał się z jej uścisku i wybiegł z pokoju:

- Harry?!

Zbiegła po schodach najszybciej jak tylko mogła, wymijając przy tym zdezorientowaną panią Dursley, po czym popędziła za Wybrańcem. Chłopak miał wyjątkowo dobrą formę, ale Gryfonka nie poddawała się tak łatwo. Gnała za nim, dopóki nie straciła go z oczu przy jakimś lesie. Stanęła na ścieżce i krzyczała jego imię, aż nie zrozumiała że to nic nie da. Ruszyła przed siebie lekko zaniepokojona. Musiała brać pod uwagę to, że może się zgubić lub Potter może mieć ze sobą pelerynę - niewidkę; wtedy szukanie nie miałoby najmniejszego sensu.

Skręciła za jakimś drzewem i po chwili dookoła niej była już tylko natura. Długo nie trwało, aby doszło do niej, że zboczyła ze ścieżki wieki temu i nie da rady wrócić. Pech, że zostawiła różdżkę w domu. Skąd miała wiedzieć, że będzie w tak desperackiej sytuacji? Rozglądała się wszędzie, nawołując Pottera. Bała się, że coś mu się stało lub sam sobie zrobił krzywdę, po tym co powiedział w domu. W tym chłopaku spoczywała nadzieja całego świata czarodziejów. On miał tylko szesnaście lat...

Hermionie wydawało się, że tkwi w tym lesie od dobrych paru godzin. Biegała, odpoczywała na jakimś pniu i tak cały czas. W końcu nadszedł moment, którego najbardziej się obawiała; zaczęło się ściemniać. Łzy powoli napływały do jej oczy. Nie widziała Pottera od dobrych dziesięciu godzin.

- Harry, błagam cię! - krzyczała. - Wyjdź już, mam dosyć! Nie rozumiesz, że się boję?!

Nikt jej nie odpowiedział. Znowu zaczęła biec przed siebie, aż dotarła na jakąś dziwną polanę. Na środku było jezioro, a z boku wielka wierzba płacząca, pod którą siedział Harry. Mionie kamień spadł z serca. Ruszyła w jego stronę. Kucnęła przed nim i chwyciła jego policzki w dłonie:

- Co ty sobie wyobrażałeś?! Uciec, zamiast porozmawiać jak człowiek. Szukałam cię po całym lesie, przez co się zgubiłam, a ty sobie tutaj po prostu siedzisz?

- Daj mi spokój... - w jego oczach lśniły łzy.

- Przepraszam. - usiadła obok niego i oparła się o drzewo. - Najzwyczajniej w świecie się martwiłam. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie chcę cię stracić.

- Po prostu cała ta sytuacja mnie przerosła i musiałem uciec, gdzieś się zaszyć.

- Rozumiem. - chwyciła go za rękę. - Teraz możemy już porozmawiać o tym na spokojnie?

- Tak, chyba tak... Wiesz dobrze, jaki ważny był dla mnie Syriusz. Był przy mnie w tych najtrudniejszych momentach... To moja wina, że nie żyje.

- Czemu tak uważasz?

- To moja wina, że przybył do ministerstwa. Ja naraziłem go na to. Przeze mnie nie ma go już...

- To nie prawda Harry.

- Właśnie, że tak. Chyba nie wierzysz,  w to co mówisz. Tak naprawdę naraziłem was wszystkich, ale to on nie żyje.

- Harry, przestań się obwiniać. Z biegiem czasu, zrozumiesz że nie masz nic wspólnego z tą tragiczną śmiercią Syriusza. Dobrze wiesz, że podczas wojny, która prędzej czy później nadejdzie, będą ginąć ludzie. Nasi przyjaciele, rodzina będą walczyć. Nie będziemy mieć na to żadnego wpływu. Łapa przybył cię ratować, bo wiedział że jesteś w ogromnym niebezpieczeństwie. Kochał cię jak nikogo innego i teraz najpewniej pragnie, żebyś przestał się obwiniać i żył dalej.

Harry spojrzał głęboko w jej oczy i uśmiechnął się lekko. Hermiona zrobiła coś, czego miała żałować. Pocałowała go namiętnie w usta...

I'll Never Leave You | HarrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz