CZAS WAKACJI

940 48 16
                                    

Potter leżał na łóżku i powoli zasypiał. Wokół niego walało się pełno śmieci. Parę wydań „Proroka Codziennego” leżało na biurku. Każda gazeta otworzona była na stronie opisującej jego osobę i sytuację w Ministerstwie Magii. Hedwiga siedziała spokojnie w klatce i kłapała dziobem. Ledwo co zaczęły się wakacje, a on miał już dość.

Ciotka i wujek ciągle wypytywali o Hermionę, ale gdy dowiedzieli się, że jej rodzice są „normalni”, wyraźnie się uspokoili. Najdziwniejsze było to, że Dudley nie mógł się doczekać przyjazdu Granger. Harry wiedział, że będzie musiał uważać na kuzyna. Potter nie dostał ani jednego listu odkąd wrócił na Privet Drive. Wiedział, że Dumbledore woli zachować wszystkie, możliwe środki bezpieczeństwa i nie chce przecieków.

Minął dopiero tydzień. Chłopak już nie mógł doczekać się swoich urodzin. Jednak była jedna, jedyna rzecz przez którą cały czas pozostawał smutny i zły. Śmierć Syriusza. Hermiona parę razy chciała na ten temat z nim porozmawiać, ale ją zbywał. Teraz bardzo potrzebował jej wsparcia i rozmowy.

Gdy w końcu zasnął, miał koszmar. Widział znikającego, nieżywego Blacka i roześmianą Bellatrix. Gdzieś w tle znajdowała się Hermiona, na którą ktoś rzucił klątwę. Chłopak obudził się zalany potem. Oddychał głośno i nierówno. Bardzo chciał w tym momencie przytulić ją do siebie. Musiał poczekać jeszcze ponad trzy tygodnie.

Nagle do okna zapukała sowa. Zerwał się na równe nogi i odebrał list. Okazało się, że to od Dumbledore'a: Napisał, że przyjdzie po niego w następny wieczór, a mianowicie o północy. Harry odpisał mu, że się zgadza i o umówionej porze dyrektor Hogwartu pojawił się na Privet Drive i zabrał chłopaka w pewne miejsce:

- To jak Harry? Cieszysz się, że Hermiona za niedługo do ciebie przyjeżdża? - szli ciemną uliczką w jakby opuszczonym miasteczku.

- Bardzo. Profesorze? Dokąd my właściwie idziemy?

- Odwiedzić mojego przyjaciela.

Gdy dotarli na miejsce, oczom Pottera ukazał się stary dom. Weszli do środka, ale pomieszczenia były zupełnie rozwalone.

- Może Śmierciożercy tutaj byli? - zasugerował Harry.

- Nie sądzę. Widzielibyśmy na niebie Mroczny Znak. - powiedział, pochylając się nad starym fotelem.

- Albusie, to bolało! - zamiast siedziska pojawił się gruby mężczyzna w podeszłym wieku.

- Wiesz co mnie sprowadza Horacy?

- Nie mogę się na to zgodzić Albusie. Nie będę znowu uczył w Hogwarcie.

- Drogi przyjacielu... Dobrze wiesz, że w mojej szkole są specjalne zabezpieczenia. Nikt cię nie dorwie.

- Ale ja jestem już na emeryturze.

- No dobrze Horacy. Nie będę naciskać. Gdzie jest łazienka?

- Pierwsze drzwi na lewo.

Harry siedział na pufce przy kominku i obserwował byłego nauczyciela Hogwartu.

- Wiesz Harry... Dumbledore nie potrzebnie cię tu ze sobą ciągnął i tak nie wrócę.

- Rozumiem.

- Widzisz to zdjęcie? - wskazał ręką półkę. - To twoja matka. Była moją ulubioną uczennicą. Wspaniała z eliksirów.

Harry uśmiechnął się lekko pod nosem. Nagle w drzwiach stanął Dumbledore.

- Nic tu po nas Harry. Horacy nie da się przekonać.. Do zobaczenia. - wyszli z domu i już mieli się deportować, kiedy usłyszeli:

- Dobra, zgadzam się! Chcę większy gabinet i podwyżkę.

Dumbledore uśmiechnął się ciepło do Harry'ego i powiedział:

- Nasz cel osiągnięty.

I'll Never Leave You | HarrmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz