Tego dnia nawet nie był w stanie zjeść śniadania. Był tak zestresowany, jakby właśnie miał odpowiadać w sądzie za zabójstwo, a nie normalnie porozmawiać z kolegą z klasy. Może ta rozmowa nie miała być całkiem normalna, ale tamten przecież nie miał zamiaru zadźgać go nożem. Bo nie miał, prawda? Gdy wszedł do szkoły od razu zaczął wypatrywać tych charakterystycznych blond włosów. Może nie były znowu takie charakterystyczne, ale on był całkowicie pewien, że rozpoznałby je wszędzie i o każdej porze. Już po chwili dostrzegł chłopaka kilka metrów dalej i zaczął iść w jego kierunku. Nagle poczuł się, jakby to wszystko już się stało, jakby już to widział. Wtedy przypomniał sobie swój nieszczęsny sen i nawet nieco się przestraszył, że sceneria może przerodzić się w rzeczywistość. Jak na złość blondyn udał się właśnie do łazienki, na co Luke tylko głośno przełknął ślinę. Wszedł za nim biorąc głęboki oddech i gdy zobaczył, że niebieskooki tylko myje ręce, odetchnął z ulgą. Spojrzał jeszcze tylko wymownie na dwójkę, stojącą pod ścianą, której już po chwili tam nie było.
- Cała szkoła już wie, czy tylko dziewięćdziesiąt dziewięć procent? - zaczął, nawet nie patrząc na bruneta, który aż szerzej otworzył oczy, słysząc zadane pytanie.
- Co? Noah...
- Doskonale wiesz co. Przyszedłeś mnie wyśmiać? Powiedzieć, że to nawet dobrze, bo i tak jestem gruby?
- Nie... Ja...
- To czego kurwa ode mnie chcesz? - syknął wściekle, odwracając się wreszcie przodem do zielonookiego. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Luke całkowicie zapomniał, co chciał powiedzieć, a nawet jak się nazywa.
- Noah...
- Wiem jak mam na imię. Daj mi spokój. - rzucił, znikając za drzwiami. A drugi stał, z szeroko otwartymi ustami, uniesionymi brwiami i próbował dojść do siebie po tym, co usłyszał. Sam nie wiedział ile tak stał, ale wyszedł dopiero, gdy dzwonek oznajmił początek lekcji. Nawet nie zabrał z szafki książek tylko udał się prosto do klasy. Od razu zauważył skuloną postać pod oknem i aż wziął głęboki wdech, żeby na niego nie wrzasnąć. Usiadł w swojej ławce, na samym końcu i schował twarz w dłoniach.
- Stary, co ci?
- Nawet mnie nie wkurwiaj. - syknął przez zaciśnięte zęby, robiąc długą pauzę po każdym słowie. Nie powiedział tego specjalnie głośno, ale jakże blondyn mógłby nie usłyszeć? Co więcej, nawet lekko się uśmiechnął. Nie chodziło o to, że wyprowadził Luke'a z równowagi, ale o sam fakt, że był powodem czegokolwiek, bo ewidentnie był. Nawet przemknęło mu przez myśl, że dla kogoś na tym świecie nie jest obojętny, że kogoś interesuje to, co się z nim dzieje i że jest ktoś, kto może zauważyłby, gdyby nagle zniknął. Chciał, żeby Parker zostawił go w spokoju, żeby nie pytał i nie litował się nad nim, a jednocześnie cieszył się, że chociaż jedna osoba to robi. Lecz nie brał tego zbyt serio. Nie uważał siebie za obiekt warty zainteresowania, zwłaszcza kogoś takiego, tak idealnego w każdym calu.
Luke nigdy nie był potulnym dzieckiem, a o czymś takim jak przegrana w ogóle nie chciał słyszeć. Dlatego też właśnie nie zamierzał tak po prostu zostawić sprawy blondyna. Codziennie rano specjalnie wstawał wcześniej, żeby na pewno spotkać chłopaka pod szkołą, przywitać się i uśmiechnąć. Miał gdzieś jego wywracanie oczami, zrezygnowane miny czy zdolne zabijać spojrzenia. Słowa "zostaw mnie w spokoju", które czasami słyszał nawet kilka razy dziennie stały się jakby obce, niezrozumiałe. Chodził za nim dosłownie jak cień, pilnował żeby jadł i nie wypuszczał go samego do łazienki, co zaczynało się robić naprawdę dziwne. Przyjaciel bruneta nie mógł tego nie zauważyć o choć próbował wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje, on milczał jak grób. Nie powiedział nikomu o sekrecie błękitnookiego i nie miał najmniejszego zamiaru tego uczynić. Tak minął miesiąc, a jemu wydawało się jakby to trwało cały rok. Jednak przyniosło niewielkie efekty. Może i Noah coś tam w szkole jadł, ale nie dość, że robił wszystko, żeby zjeść jak najmniej, to potem nie jadł nic. Zaczął dosłownie żyć powietrzem no i wodą, bo w końcu nie chciał się zabić. Chyba... Sytuacja w domu nie uległa zmianie, tak samo jak na jego ramionach. Praktycznie codziennie pokrywały je nowe rany, a brunet wcale nie ułatwiał mu niczego. Czasem gdy widział go z przyjaciółmi, śmiejącego się, tak bardzo żałował, że nie może być na jego miejscu, co kończyło się karą za to, że nie potrafi być jak on. Z jednej strony było lepiej, a z drugiej coraz gorzej.
CZYTASZ
Leave me alone
Short StoryUśmiechnięty, wesoły, normalny nastolatek, bez problemów... w wiecznie za dużej bluzie z długimi rękawami, głodzący się, nazywający żyletkę swoją przyjaciółką. Ale uśmiecha się, czyli szczęśliwy? Noah bardzo dobrze potrafi ukryć krwawiące serce sztu...