Noah nie pojawił się w szkole od kilku dni, ale w sumie Luke nie bardzo mu się dziwił. Jednak fakt, że nie miał pojęcia co chłopak robił doprowadzała go do szału. Nie rozumiał dlaczego blondyn tak bardzo się krzywdził, nie rozumiał dlaczego zadawał sobie tyle bólu, ale chciał za wszelką cenę go zatrzymał. Martwił się o niego. Cały czas zastanawiał się co niebieskooki mógł robić, ale wtedy widział go tylko z żyletkę, którą przesuwał po bladej skórze i od razu chciało mu się płakać. Ale co miał zrobić? Miał związać go i zamknąć w piwnicy? Miał na niego nawrzeszczeć? Powiedzieć jego rodzicom? To nie dość, że pogorszyłoby sprawę to Noah by go znienawidził i już nie byłby w stanie zrobić nic. Postanowił więc, że jak tylko chłopak pojawi się w szkole postara się z nim porozmawiać.
- Hej. - nieco piskliwy, dziewczęcy głos wyrwał go z bezmyślnego grzebania w sałatce. Podniósł nieco oczy, żeby zobaczyć niewysoką szatynkę, która szeroko się uśmiechała.
- Hej. - odpowiedział od razu czarnowłosy, także szczerząc się, jakby dostał szczękościsku.
- Mogę się dosiąść? - Luke już chciał prychnąć, że jest jeszcze dużo wolnych miejsc, bo nie miał najmniejszej ochoty na towarzystwo tej laski, a już tym bardziej na rozmowę z nią, ale Mike oczywiście musiał uprzykrzać mu życie, jak tylko potrafił.
- Jasne. - uśmiechnął się i spojrzał na bruneta, który tylko przewrócił oczami i uśmiechnął się sztucznie. Po kilkunastu minutach bezsensownej "rozmowy" podczas której zielonooki dowiedział się, że Jessica jest bezmózgim pustakiem, wreszcie zabrzmiał dzwonek na lekcję, za co Luke był mu wdzięczny jak nigdy.
- Muszę iść na lekcje. Do zobaczenia później, Luke. - zamrugała zalotnie machając rzęsami i uśmiechnęła się słodko, tak że chłopakowi niemal zrobiło się niedobrze.
- Stary, ona na ciebie leci. - stwierdził Mike, kiedy dziewczyna była wystarczająco daleko, żeby nie mogła ich usłyszeć.
- Jak połowa szkoły. - stwierdził obojętnie, bo szczerze miał dziewczynę gdzieś.
- No weź.
- Skoro tak ci się podoba, to sam sobie ją weź! - syknął wściekle, wstając i kierując się do klasy. Gdy był już w środku rzucił tylko smutne spojrzenie na zwyczajowe miejsce blondyna i poszedł do swojej ławki.
- Luke, co jest? - nawet nie zauważył kiedy przyjaciel usiadł obok niego.
- Nic.
- Przecież nie jestem ślepy. Chodzi o White'a, tak?
- A nawet jeśli, to co? - warknął wściekle, mocno zaciskając pięści.
- Ja się staram ci pomóc, normalnie z tobą pogadać, a ty od razu ciskasz we mnie mięsem.
- Nic nie rozumiesz. - potarł skronie, bo miał już szczerze dość tego wszystkiego.
- Tak, tak. - powiedział sarkastycznie, uśmiechając się szeroko i unosząc sugestywnie brwi, na co Luke tylko prychnął. Mike nie miał o niczym pojęcia. On nie był gejem. Po prostu chciał pomóc blondynowi, jak przyjaciel przyjacielowi, a nie zrobić z niego swojego... chłopaka? Co prawda Noah był przystojny. Kolor jego oczu był najpiękniejszym odcieniem niebieskiego, jaki brunet kiedykolwiek widział, coś pomiędzy niebem, a lazurowym morzem. Jego włosy zawsze były tak samo niechlujnie roztrzepane, co sprawiało, że wyglądał naprawdę słodko. Jak Luke powiedział mu kilka dni wcześniej był nie tylko piękny, ale idealny. Był jak anioł, któremu kazali mieszkać wśród szarych ludzi. Był aniołem, któremu ktoś odciął skrzydła, żeby nie mógł odlecieć. Ale Luke nie był gejem. Zdecydowanie nie.
![](https://img.wattpad.com/cover/113230728-288-k939169.jpg)
CZYTASZ
Leave me alone
KurzgeschichtenUśmiechnięty, wesoły, normalny nastolatek, bez problemów... w wiecznie za dużej bluzie z długimi rękawami, głodzący się, nazywający żyletkę swoją przyjaciółką. Ale uśmiecha się, czyli szczęśliwy? Noah bardzo dobrze potrafi ukryć krwawiące serce sztu...