Nacisnął klamkę, delikatnie uchylając drzwi i uśmiechnął się promiennie, gdy zobaczył zwiniętego w kulkę i pogrążonego we śnie chłopaka. Podszedł do łóżka i pochylając się, musnął wargami jego czoło, na co blondyn zmarszczył nos i po chwili niebieskie tęczówki wpatrywały się w Luke'a.
- Dzień dobry, kochanie. Przepraszam, że cię obudziłem, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać.
- Cześć. - odparł zachrypniętym, sennym głosem.
- Boli? - bał się tego pytania, ale doskonale wiedział, że będzie musiał się zmierzyć z wszystkimi problemami Noaha, bo on sam nie był w stanie sobie poradzić, a i tak wytrzymał bardzo wiele.
- Co? Nie, już zdążyłem się przyzwyczaić. - odparł jakby to nie było nic specjalnego.
- Wolałbym, żebyś się nie przyzwyczajał. - jego mina zrobiła się poważna, a głos nabrał ostrości.
- A ty?
- Co ja?
- Nie udawaj, doskonale wiesz o co pytam. Wiem, co sobie robiłeś, a może nadal... - głos uwiązł mu w gardle, bo samo wyobrażenie sobie, że brunet robi sobie krzywdę było okropne, a już świadomość, że taka była rzeczywistość doprowadzała go na skraj wytrzymałości.
- Co?! Nie! Ale skąd?!
- Mike mi powiedział.
- Kiedy? - warknął, czując jak krew w jego żyłach zaczyna wrzeć.
- Przed tym jak...
- Zabije... - powiedział do siebie czując w środku taką złość, że mało brakowało a sam by wybuchnął.
- Nie Luke, proszę cię... - błagał płaczliwym głosem, ale nie zapowiadało się, że przyniesie to jakiekolwiek efekty.
- Mało nie umarłeś! Nie miał prawa wtykać nosa w nasze sprawy zwłaszcza, że niczego nie wiedział! - krzyknął i już po chwili go nie było, bo pobiegł do już chyba byłego przyjaciela.
- Mike! - warknął, wpadając do domu czarnowłosego.
- Co tak wrze...?
- Kto ci kurwa pozwolił wpierdalać między mnie a Noaha?! Mógł być martwy i to przez ciebie! - przepełniony jadem wrzask wyrwał się z jego gardła.
- Chciałem ci pomóc...
- To trzeba było nie pomagać!
- Luke... - starał się jeszcze jakoś wytłumaczyć, złagodzić sytuację, ale było za późno.
- Nie odzywaj się do mnie więcej. - syknął, wychodząc i trzasnął drzwiami, ruszając w drogę powrotną.
Kiedy tam dotarł, zatrzymał się przed drzwiami do sali, biorąc kilka głębokich oddechów, żeby złość, która jeszcze z niego nie uszła nie została wyładowana na Noahu.
- A ty co? - zdziwił się, widząc siedzącego na łóżku, ubranego chłopaka.
- Wychodzę. - stwierdził. - A i lekarz chciał z tobą rozmawiać. - zielonooki zastanowił się chwilę, po czym ruszył do gabinetu, w którym spodziewał się zastać doktora Grey'a i tak też się stało.
- Dobrze, że pan...
- Luke. - poprawił go już któryś raz, bo nie był żadnym panem.
- Dobrze, że przyszedłeś. Potrzebuję do wypisu podpisu rodzica lub...
- Nie, nikt tego nie podpisze.
- Nie rozumiem... Przecież Noah ma rodziców.
- Nie ma. Matka zwiała, ojciec pije i się nad nim znęca i to według pana są rodzice?
CZYTASZ
Leave me alone
Short StoryUśmiechnięty, wesoły, normalny nastolatek, bez problemów... w wiecznie za dużej bluzie z długimi rękawami, głodzący się, nazywający żyletkę swoją przyjaciółką. Ale uśmiecha się, czyli szczęśliwy? Noah bardzo dobrze potrafi ukryć krwawiące serce sztu...