- Luke, co się dzieje? - zapytał, siadając na ławce.
- A co się ma dziać?
- Zacząłeś się dziwnie zachowywać, odszedłeś z drużyny...
- Jeśli myślisz, że namówisz mnie, żebym tam wrócił, to grubo się mylisz. - syknął, bo na samą myśl o bieganiu robiło mu się słabo.
- Jay zrozumiał, że źle zrobił, nawet po nas już tak nie krzyczy...
- No i kurwa zajebiście, ale ja i tak tam nie wrócę! - krzyknął wściekle, podrywając się z miejsca, co przypłacił tępym bólem, rozchodzącym się po całym jego ciele.
- Możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje? - zapytał Mike, ze łzami w oczach, bo miał już naprawdę dość oglądania przyjaciela w takim stanie.
- Nic się nie dzieje.- rzucił, zwieszając wzrok, bo nie potrafił kłamać prosto w oczy, a już na pewno nie najlepszemu przyjacielowi.
- Martwię się o ciebie, stary...
- Nic się nie dzieje. - syknął przez zaciśnięte zęby, wbijając w niego zdolne zabijać spojrzenie.
- Twoja matka do mnie dzwoniła. - dodał cicho, jakby bał się, że może za to oberwać.
- Co?! Czy wy wszyscy musicie wytkać nos w nie swoje sprawy?! - teraz furia całkowicie przejęła nad nim kontrolę i nawet ból przestał się liczyć.
- Ona się o ciebie martwi, do cholery! Mówiła, że ktoś cię podobno pobił? - starał się być spokojny, ale miał już serdecznie dosyć tego całego "nic się nie stało".
- Nikt mnie nie pobił. - prychnął niemal z rozbawieniem brunet, bo kto mógłby pobić samego Luke'a Parkera?
- A ten siniak? - zagadnął czarnowłosy, uśmiechając się lekko.
- Uderzyłem się. Czy to takie dziwne?! - wybuchnął chyba zbyt gwałtownie, żeby uznać, że nic się nie stało i Mike doskonale o tym wiedział.
- Luke...
- Nikt mnie nie pobił. - syknął.
- To pokaż, zdejmij spodnie. - nadal zachowywał pełne opanowanie, choć jego serce biło zdecydowanie szybciej niż normalnie.
- Pojebało cię do reszty?!
- Tyle razy się przy mnie przebierałeś i nie raz widziałem cię nago, więc nie przeginaj.
- Co ty nagle gejem zostałeś i chcesz mnie zgwałcić? - starał się zażartować i odwlec przyjaciela od całego wątku, choć nie sądził, że może się to udać.
- Proszę cię tylko o jedno, potem się odczepię. - stwierdził, podnosząc ręce jakby chciał się bronić.
- Nie ma mowy. - parsknął. - Zajmij się swoim życiem, co? - rzucił, wychodząc z pomieszczenia i mocno trzaskając drzwiami, na co czarnowłosy tylko westchnął, chowając twarz w dłoniach. Nie rozumiał, dlaczego Luke przestał mu ufać, nie rozumiał, co się z nim stało i nie za bardzo też wiedział, co mogły znaczyć te siniaki, ale nie przypuszczał, że chłopak zrobił je sobie sam. Raczej sądził, że to wina Noaha, że Luke go bronił przed kimś i sam oberwał, ale było to na tyle "tajne", że wolał wmawiać wszystkim, że nikt go nie pobił. Ale czemu ktoś miałby bić takiego chudego dzieciaka, jak White? Przecież on nie mógł być dilerem albo czymś takim... Chociaż z drugiej strony taki chudy, niepozorny... Nikt by go o to nie podejrzewał. Luke się wtrącił i wszystko jasne. Nie miał jednak pojęcia jak drastyczna była prawda i nawet nie przypuszczał, że jego przyjaciel właśnie przez tego drobnego blondyna, przez to, że go skrzywdził, cierpiał tak bardzo, że ból fizyczny był przy tym niczym. Ale jak miał się upewnić, skoro zielonooki nawet nie chciał słyszeć żadnych pytań, a Noah... Miał podejść do niego i zapytać, dlaczego ktoś pobił Luke'a? I on niby by mu odpowiedział? Bardzo wątpliwe. W ogóle ten chłopak był małomówny i jakiś dziwny. Postanowił więc śledzić go w drodze do domu, co nie wymagało zbyt dużego wysiłku, ponieważ chłopak nie zwracał na nic uwagi. Jednak podczas drogi nie wydarzyło się nic, co mogło interesować Mike'a. Blondyn po prostu zniknął za drzwiami i nie zapowiadało się, żeby szybko miał pojawić się na zewnątrz. Czarnowłosy nieco zawiedziony tym, że nie udało mu się udowodnić, że Noah ma kontakty z niebezpiecznymi ludźmi, chciał już iść do domu, a raczej jechać, bo droga była dosyć długa, ale zatrzymało go trzaśnięcie drzwiami. Drobna postać wybiegła chwiejnie i skierowała się w stronę pobliskiego parku, znikając po chwili za ścianą jednego z budynków. Czarnowłosy przez chwilę nie miał pojęcia, co się tak właściwie stało, aż jego wzrok nie padł na niewielkich rozmiarów szkarłatną kroplę na chodniku.
CZYTASZ
Leave me alone
Short StoryUśmiechnięty, wesoły, normalny nastolatek, bez problemów... w wiecznie za dużej bluzie z długimi rękawami, głodzący się, nazywający żyletkę swoją przyjaciółką. Ale uśmiecha się, czyli szczęśliwy? Noah bardzo dobrze potrafi ukryć krwawiące serce sztu...