- Dokąd ty idziesz?
- Jak to dokąd? Do tych debili!
- Daj spokój, przecież....
- Nie! No po prostu kurwa no nie! Mam już tego dość! Dlaczego zawsze ktoś musi się wpierdalać?! Dlaczego cały ten jebany świat upierdolił sobie, że musi mi cię zabrać?! Ja na to nie pozwolę! Nie tym razem! - krzyczał jak opętany na cały korytarz, machając na wszystkie strony rękami jak ostatni wariat, a Noah nie mógł nic innego zrobić, jak tylko się uśmiechać.
- No i co się tak szczerzysz?
- Oj, bo strasznie cię kocham.
- Bardzo dobrze. Tak ma być. - rzucił, odchodząc zapewne w poszukiwaniu drużyny footballowej. Blondyn wybuchnął szczerym śmiechem i nawet nie miał na to wpływu. Nie śmiał się tak... chyba nigdy. Ludzie patrzyli na niego jak na idiotę, a on miał to centralnie gdzieś.
Luke tym czasem wpadł jak burza do szatni dawnych kolegów z drużyny, nawet nie myśląc o pukaniu czy jakichkolwiek innych manierach.
- Popierdoliło was do reszty?! - wrzasnął, kiedy oni zaczęli otwierać usta, bo nie miał najmniejszej ochoty słuchać ich pierdolenia.
- Cały ten jebany świat się na mnie uwziął i próbuje nas rozdzielić, a ja się na to kurwa NIE ZGADZAM! Czy wy naprawdę jesteście na tyle pojebani, żeby rzucać się we trzech na takie małe chuchro, które waży jakieś 50 kilo?! Przecież mogliście go zabić...! Dlaczego wy też? Jeśli macie coś do mnie to możecie mnie pobić i mi to wcale nie przeszkadza, nawet nie będę się bronił, ale jego macie zostawić w spokoju, bo jak któryś chociaż na niego spojrzy to obiecuję, że mnie zapamiętacie i wcale nie będą to miłe wspomnienia, a że mnie znacie to doskonale wiecie, do czego jestem zdolny! - zakończył i opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami tak mocno, że szkoła zatrzęsła się w posadach, a wszyscy na korytarzach nagle zatrzymali się i wlepili zdziwione, a może nawet przestraszone spojrzenie w sprawcę tego zamieszania. Ten jednak ani myślał się przejmować i ruszył w drogę powrotną.
- Luke! - usłyszał za sobą znajomy głos, przez co przystanął.
- Ty też maczałeś w tym palce? - syknął, wbijając w czarnowłosego jadowite spojrzenie.
- C-co? Ja? No chyba całkiem nienormalny jesteś! Czy ja ci wyglądam na takiego zwyrodnialca, żeby się na niego rzucać? Przecież on jest dwa razy mniejszy niż ja. To nawet gorzej niż bicie dziewczyny... - oburzył się.
- Przepraszam, ja po prostu... mam już tego dosyć. Dosyć, że non stop ktoś się między nas wpierdala, jakby wszechświat miał jakiś problem z nami. Jak nie ten skurwiel jego ojciec, to sam się próbuje wykończyć i nie może przestać, a kiedy już wydaje się być względnie normalnie to jeszcze te skończone debile...
- Rzeczywiście przejebane. - brunet nic już nie odpowiedział, tylko parsknął śmiechem, bo od dłuższego czasu jego życie było tak popieprzone i tragiczne, że aż śmieszne. Praktycznie mógł już myśleć o następnym napastniku, który będzie starał się zabrać mu jego szczęście.
- Tak w ogóle, jak drużyna?
- Bez ciebie, to już nie to samo...
- Ja nie wracam.
- Wiem, nie namawiam cię, tylko mówię, że bez ciebie to nie to samo. Nawet Jay przestał nas nazywać panienkami... Nie wiem dlaczego, ale zostałem kapitanem i... w sumie niewiele się zmieniło.
- Kapitanem? I dopiero teraz mówisz?
- Wiesz, teraz to może się przydać...
- C...?
![](https://img.wattpad.com/cover/113230728-288-k939169.jpg)
CZYTASZ
Leave me alone
Historia CortaUśmiechnięty, wesoły, normalny nastolatek, bez problemów... w wiecznie za dużej bluzie z długimi rękawami, głodzący się, nazywający żyletkę swoją przyjaciółką. Ale uśmiecha się, czyli szczęśliwy? Noah bardzo dobrze potrafi ukryć krwawiące serce sztu...