Rozdział XXXVIII

4.6K 319 109
                                    

- Wychodzę! - oznajmił, będąc już jedną stopą na zewnątrz. Nagle ze schodów nawet nie zbiegł, a niemal sfrunął chłopak z szeroko otwartymi oczami i pytającym wyrazem twarzy.

- A mogę wiedzieć dokąd?

- Nie mówiłem ci? - Noah zmarszczył brwi, bo cała ta sytuacja coraz mniej mu się podobała. 

- Nie?

- Do pracy.

- Co? Dokąd? - mało nie spadł ze schodów przez to, co właśnie dotarło do jego uszu. Brunet nawet słowem nie wspomniał mu o żadnej pracy, a tu nagle oznajmiał, że tak po prostu sobie wychodzi.

- Do sklepu niedaleko. Właściwie to na magazyn, ale...

- A w jakim celu?

- A po co się chodzi do pracy? - zapytał sarkastycznie możliwe, że nieświadomie wprowadzając niższego w stan bliski wybuchu.

- No i po co ci te pieniądze?

- Życie kosztuje.

- Co ciebie kosztuje?! Powiedz mi co?!

- Bardzo chętnie bym powiedział, ale zaraz się spóźnię, a robić to pierwszego dnia nie byłoby zbyt mądrze. - i już go nie było. Tak po prostu sobie wyszedł podczas gdy Noah starał się ustalić, co czuje. Nie wiedział, czy jest wściekły i powinien zacząć krzyczeć, czy rozpłakać się. W ostateczności nie wykonał nawet najmniejszego ruchu, a jedynym co pozwalało odróżnić go od wykutego w najbielszym marmurze posągu było mruganie. Mieli mówić sobie wszystko... WSZYSTKO, a Luke tymczasem... Kochał go, bardzo mocno kochał tego chłopaka o zielonych oczach i naprawdę mu ufał, ale nie mógł nic poradzić na to, że jego mózg tworzył najgorsze możliwe scenariusze. Od pamiętnego dnia, kiedy ponownie się "zeszli" minęło trochę ponad miesiąc i musiał przyznać, że było wręcz idealnie i nigdy nie był taki szczęśliwy. No właśnie, był... Może to nie było nic strasznego, przecież to normalne, że nastolatkowie dorabiają sobie gdzieś, ale... w ich relacji to co ogólnie uchodziło za normalne było totalną abstrakcją.

Chłopak wrócił kilka godzin później i mówiąc tylko, że jest zmęczony udał się pod prysznic, żeby potem znaleźć się w łóżku. Noah nie tak planował tą sytuację. Mieli porozmawiać, wszystko sobie wyjaśnić, a on... Zagryzł wargę, czując zbierające się w jego oczach łzy. Wszedł do pokoju, w którym było już ciemno, a brunet ewidentnie spał. Przez chwile nawet przeszło mu przez myśl, że powinien spać na kanapie, ale dał sobie za to mentalnie z liścia, bo doskonale wiedział, jak jego wyobrażenia mają się do rzeczywistości.

Uspokój się... Wszystko jest w porządku... - powtarzał sobie, starając się zasnąć, choć sen nie przyszedł tak szybko jak zwykle. 

Następnego dnia Luke zachowywał się, jakby nic się nie stało. Blondyn przez chwilę zastanawiał się nawet czy to przypadkiem nie był sen. Kiedy tylko chciał zacząć temat, zielonooki od razu go zmieniał albo gdzieś uciekał, bo inaczej nazwać tego nie można. To jeszcze bardziej niepokoiło White'a. Gdyby powiedział mu tylko, gdzie pracuje i po co, byłoby w porządku, ale tak... Teraz to naprawdę wyglądało, jakby miał co ukrywać.

Niektórzy mówią, że czas leczy rany, że z czasem zapominamy i to co wydawało nam się problemem staje się błahostką,  że przechodzimy nad wszystkim do codzienności... Ogólnie to ludzie dużo mówią, ale jeśli chodzi o osobę, którą się kocha to nie ma najmniejszego sensu. Następne dni powodowały, że Noah zaczynał czuć się jak dwie osoby naraz. Jedna nie miała absolutnie problemu z niczym i w ogóle miała wszystko głęboko gdzieś, za to druga skręcała mu wnętrzności, rzucała nim jak jakiś bokser powodując, że łzy pojawiały się w jego oczach, ale nie wypływały, bo ta druga zaczynała wyrzucać tej pierwszej, że to co robi jest idiotyczne i że ma natychmiast przestać. Ciężko zrozumieć, nie? Sam blondyn też nic z tego nie rozumiał. Jego samopoczucie można było porównać do sinusoidy - w ciągu godziny potrafił trzy razy mieć depresję, trzy razy być wściekły, a trzy razy zachowywać się jak po co najmniej trzech skrętach i mieć cały świat w głębokim poważaniu. Jak domyślić się nie trudno, takie wahania nastroju, zwłaszcza u osoby o tak rozwalonej psychice, bo inaczej nazwać tego chyba się nie da, nie były niczym dobrym. A Luke nie próbował zrobić z tym nic... Kompletnie nic. Właściwie to możliwe, że nawet nie zauważył, bo tak był zabiegany, bo musiał chodzić do "pracy". Niebieskooki mógł spokojnie przyznać, że to było słowo, którego nienawidził, jak żadnego innego. Bezczelnie wpieprzyło się z butami w jego życie, niszcząc wszystko, co tak długo budowali. Tylko dlaczego? Co zrobił nie tak? Chociaż tyle chciał wiedzieć.

Leave me aloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz