Rozdział 16

63 3 0
                                    

Poprawiony ^^

Jeff 

Wstałemz łóżka i podszedłem do torby z której wyjąłem moją białąbluzę bez zamka i z kapturem. Po chwili w ręku miałem już nóżktórą schowałem do kieszeni, wyszedłem szybko z pokoju abyznaleźć brata. Moim oczom ukazał się ogromny hol na który ozdabiało pełno dziur, szedłem dalej. Każde drzwi były inne, tylko jedne z nich były białe. Podszedłem bliżej i zobaczyłem pełno naklejek różnych kucyków. Domyśliłem się że właścicielką pokoju jest mała dziewczynka którą widziałem przez okno w ogrodzie. Przyśpieszyłem krok aby szybciej znaleźć brata.

10 minut później 

Szukałem Liu wszędzie, zwiedziłem piętro niżej ale bezskutecznie. Mojego brata nigdzie nie było. Po pewnym błądzeniu w domu wyszedłem na powietrze. Właśnie mijałem staw gdy zobaczyłem Liu i jakąś dziewczynkę. Przypominała mi małą z ogrodu, ubrana była w różową sukienkę i z brązowymi oczami. Przyglądałem się im chwilę, krasnal cały czas na nią patrzył jakby się o nią martwił, wróciły do mnie wspomnienia. 

10 lat wcześniej

Siedziałem z bratem u mnie w pokoju i własnie graliśmy w karty. Oczywiście dawałem mu wygrać , dzieci tak mają. Po kolejnej wygranej Liu wyprostował się i spojrzał w moją stronę.

-Jeff?-zapytał- Wiesz może kiedy bocian przyniesie nam siostrzyczkę?- zamurowało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. 

-Jaką siostrzyczkę?- zapytałem zdziwiony- Chciałbyś mieć taką małą dziewczynkę w domu? Wiesz, że będziesz musiał pomagać mamie?- spojrzał na mnie swoimi oczkami pełnymi nadziei. 

-Tak, Jeff wiem i to by było super bo później mogłaby się ze mną bawić i siedziałaby tu z nami i bawiła się. Pomagałbym mamie...- mówił pełen nadziei-Bo ja chcę mieć siostrzyczkę w domu. Jeff powiesz bocianowi żeby mi taką przyniósł?- nie wiedziałem co powiedzieć przecież mama nie chcę mieć już dzieci a ojciec to już w ogóle...

Koniec

Westchnąłem, było to tak wiele lat temu a wciąż mam wrażenie że jest małym chłopcem. Liu bawił się z dziewczynką biegając wspólnie dookoła stawu. Oddech zaczął ponownie przyśpieszać, przestałem odczuwać co się dzieje.

Jeff zabij

-Huh? Kto to?-rozejrzałem się dookoła nikogo nie było obok mnie ani za mną. Obróciłem się kilka razy wokół własnej osi, wciąż byłem sam.

Jeff to już czas on nie jest ci o niczego potrzebny, pomóż mu zabij go! 

-Kim jesteś? -powiedziałem kręcąc głową we wszystkie strony. Moje mięśnie zaczęły się napinać. 

Nie poznajesz mnie? Jestem Jeffem, jestem tobą. Zabij go 

- To jest mój brat, Nigdy go nie zabije- Nie mogłem słuchać tego głosu, cały czas powtarzał jak mantrę. 

Jeff pozwól mu odejść, zabij go. Pozbądź się Liu, on nie jest potrzebny. Zabij Jeff.

-Dość. Przestań!!- opadłem na ziemię. Nie mogłem go słuchać, zaczynało kręcić mi się w głowie. 

Zabij Jeff! To już ten moment.

-Zamknij się!!-w mojej głowie pojawiły się ponownie wszystkie obrazy krwi na moim bracie- Zamknij się!!- krzyczałem- Dość!! Przestań!- Zamknąłem oczy. Obrazy się nasilały.

Zabij go!! Musisz to zrobić. Nie pozwoli ci być sobą, będziesz się ciągle hamować.

-Nie masz racji!! On mnie kocha!!- powiedziałem twardo.  

Kocha? Śmieszne, Ciebie nikt nie kocha. Dobrze o tym wiesz. Nie zasługujesz na miłość zabiłeś własnych rodziców. Liu z tobą bo się boi. Daj jemu czas a wbije ci nóż w plecy, przerażasz go. Jesteś potworem. 

-Nie!! Nie!! Nie!! Kłamiesz!! Ty nic nie wiesz!!- skuliłem się na ziemi- On mnie kocha!! Ja jestem normalny!! Popełniłem jeden błąd, to nic nie znaczy. - z moich oczu leciały łzy. Wszystko jest w porządku. Jeff jest dobry.. On tylko popełnił błąd.- złapałem się za głowę.

Jeff nie jesteś normalny, jesteś psychopatą.Nikt nie potrzebuję takiej istoty, nie masz już nikogo. Jesteś potworem. Maszyną do zabijania, nie masz prawa mieć rodziny. Nikt ciebie nie pokocha, nawet nie wiesz co to miłość. Jesteś zabójcą, jesteś po prostu nikim. On ciebie zostawi, nie potrzebuje ciebie.  Tak samo jak ty niego. Zabij go Jeffrey. On nie chcę ciebie za rodzinę. Ty jesteś sam. Zabij go!! Jeff już czas!! Jego czas minął!! Zabij.

Nagle poczułem rękę na moim ramieniu, zobaczyłem Liu z tą dziewczynką. Spojrzałem na brata z łzami w oczach, mimo tego obrazy cały czas były w mojej głowie.

-Jeff?-zapytał mnie- Co się dzieje? Wszystko w porządku? Dlaczego krzyczysz? Co ty tu robisz?- zaczął rzucać we mnie pytaniami Liu. Był zaniepokojony. Odtrąciłem jego rękę, bałem się że zrobię komuś krzywdę. Dziewczynka stała za chłopakiem.

-Liu, On kłamie. Nie słuchaj go. On nic nie wie, nie ma racji bo wszystko jest w porządku prawda?Prawda Liu?- spojrzał na mnie przestraszony, bał się.  - boisz się mnie?

-Jeff tu nikogo nie ma.-rozejrzał się dookoła- Jest tylko nasza trójka. O kogo ci chodzi?- brat uklęknął obok mnie i patrzył w moje oczy z niepokojem. 

-Liu kim jest ten pan?- dziewczynka pociągnęła Liu za białą koszulkę. -Czy to mój nowy braciszek? 

-Tak Sally, to jest Jeff. Jeff poznaj Sally, mieszka z nami w willi. - Chłopak przyciągnął małą do siebie i objął ramieniem. W mojej głowie było coraz więcej krwi, wszędzie krew, rozerwane ciała, wspomnienia gdy wbijałem nóż w klatkę ojca... Radość z tej czynności.

Jeff!! To doby moment!! Zabij go!! Zabij!! Zabij go!! Szybko!! Masz nóż!! Kieszeń już!!

-Zamknij się. Zamknij się.Dość. Stop, zamknij się.- Mówiłem bez przerwy z czasem podnosząc głos.

Zabij go!! Dość tego nie posłuszeństwa!! Zabij!! Już teraz!!! Zabij go!! 

-Jeff? Co się dzieje!? Uspokój się nikogo tu nie ma.- powiedział przerażony brat i złapał mnie za rękę którą wykręciłem. Zaczął krzyczeć i odsunął się dwa kroki. - Jeff, to boli, uspokój się. - gdy przestałem, przytulił mnie. A ja nie mogłem tego odwzajemnić.  Moje ciało odmawiało posłuszeństwa.

Zabij go!! Teraz!! Wyjmuj ten nóż!! Jeff!! Teraz!!

Wbrew mojej woli ręka sama szła w kierunku noża. Odepchnąłem go od siebie. Złapałem się za uszy I zacząłem rzucać głową na boki. 

-Dość, zamknij się. Nie pozwolę ci na to, przestań mówić.- krzyczałem a Liu zaczął się odsuwać i wziął Sally za siebie.

Widzisz on ciebie nie kocha, nie ufa ci nawet w najmniejszym stopniu. Nic dla niego nie znaczysz, to mały dowód? Zabij go, tak długo udawał że wszystko jest w porządku. Zabij go, Jeff teraz, to jest ten moment. 

-Jeff? Ja też go słyszę.- usłyszałem słodki głosik małej dziewczynki, która uklęknęła obok mnie i położyła małą rączkę na moim ramieniu. Spojrzałem na jej hipnotyzujące zielone oczka. - Chodź pomogę ci. Wygonimy go dobrze?- kompletnie nie wiedziałem co robić, potok łez nie przestawał lecieć. Mój brat pomógł mi wstać. Zaczęli mnie prowadzić w stronę willi. Głos bez przerwy kazał mi zabić Liu, nie mogłem tego słuchać. Krzyczałem, mimo że to nic nie dawało pomagała mi tylko mała Sally która swoimi zielonymi oczami uspokajała mnie. 

Dziękuje za czytanie dziś troszkę dłuższy rozdział mam nadzieje że się podoba ♥






Zacznijmy od początku/Jeff The Killer - PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz