Rozdział 27

28 3 2
                                    

Po poleceniu chłopcy wyszli z pokoju i po chwili wrócili wraz z chłopakiem, o dziwo to nie była ostatnia osoba która weszła do pokoju. Za nim weszła mała Sally wraz z Benem i na końcu wszedł Liu. Zamarłem.  

-Slender! Obiecałeś!-krzyknąłem w jego stronę. Starałem się uniknąć spojrzenia brata. Zaczynałem odczuwać dreszcz w ciele, zrozumiałem że Killer właśnie wariuje.

*Pewien czas wcześniej w pokoju Jeffa *

Siedziałem sam w pokoju po moim kolejnym ataku na brata, nie wiedziałem co sięze mną działo. Miałem kompletną pustkę w głowie. Złapałem się za skronie i zacząłem je masować końcówkami palców.

-Co znowu zrobiłeś?- powiedziałem cicho. 

Oh Jeff ja się tylko zabawiłem nie pamiętasz twojej radości?

Po chwili przyszedł Operator, spojrzałem na niego. Szedł spokojnie i zamknął drzwi kluczem który schował po chwili do swojego garnituru.  

-Witaj Jeff jak się czujesz? Mam nadzieję że wróciłeś do nas po tych dwóch dniach.- Stanął przed moim łóżkiem w którym byłem i wyczekiwał odpowiedzi. 

- Dwóch dniach?- zapytałem w szoku. W myślach słyszałem śmiech potwora. - Myślałem że to było kilka godzin temu. - Mógłbym o coś Pana poprosić?

- Prosić można zawsze, nie obiecuję że dotrzymam obietnicy. - powiedział zaciekawiony Slender. 


-Obieca mi  Pan że go ochroni, nie może jemu się nic stać. Został mi tylkoon i nie pozwolę żeby go ktoś skrzywdził nawet jeśli to będę ja sam. Obiecaj mi to Operatorze! - Spojrzałem na postać ze łzami w oczach. Czułem się okropnie, nie pamiętałem ataków na Liu i za każdym razem musiałem godzić się z tym że osoba którą kocham cierpi przeze mnie. 
Usiadł na moim łóżku i zwrócił się w moją stronę.
-Dobrze, postaram się go chronić. 


Po tej rozmowie miałem kontaktu z bratem, Slenderman ograniczył nasz kontakt a chłopakiem zajęli się proxy i reszta domowników. Nie widywałem Liu wcale, zmieniono lokalizację pokoju, plan dnia uległ drastycznej zmianie. Codziennie zanim wychodziłem z pokoju musiałem czekać na jednego z proxy alb o Jacka. 

*Koniec*

Z wyrzutem spojrzałem na postać, stał i bez większego zawahania zbliżył się do mnie i przyłożył jedną mackę do mojego ramienia. Szarpałem się wściekły z nadzieją że jednak w ciągu najbliższych sekund wyprowadzą Liu z pomieszczenia. Niestety na marne, proxy czujnie mnie obserwowali i wyczekiwali standardowo na polecenia. Slenderman skierował "twarz" na chłopców po czym skinął głową. 
W ciągu chwili stała obok mnie Sally, spojrzała na mnie zielonymi oczami i zaczęła zbliżać dłoń do mojej twarzy. Odwróciłem wzrok i obserwowałem macki Operatora, w gotowości czekał na mój atak na dziewczynkę. Nie miałem zamiaru się ruszyć, czekałem aż poczuję zimną dłoń dziewczynki na moim poliku. Gdy mała rączka zetknęła się z moją skórą przeszedł mnie dreszcz, stopniowo stres zaczął znikać. 

-Jeff, będzie dobrze.- powiedziała niewinnym głosem Sally- Po prostu patrz na mnie.- Dłonią skierowała moją twarz w jej stronę. Czułem się jak w transie, ciężko było oderwać wzrok od tej zieleni. 

Słyszałem tylko szepty Bena do kogoś aby się nie martwił. Nie mogłem się skoncentrować na tym do kogo konkretnie mówi. Minęła chwila i Slender zniknął, próbowałem zobaczyć dokąd idzie ale Sally dalej zmuszała mnie do utrzymywania kontaktu wzrokowego. W pomieszczeniu rozległy się powolne i ostrożne kroki w stronę fotela na którym siedziałem. 

-Cześć Jeff- usłyszałem głos brata. Nagle mój organizm zaczął szaleć, dłonie i nogi zaczęły się trząść. - Operatorze co się dzieje?- powiedział Liu. 

- Jeff, Jeff uspokój się. - powiedziała spanikowana Sally. - Pamiętasz jak mi obiecałeś że wszystko będzie dobrze? Mówiłeś że w końcu wszyscy razem spędzimy czas.- mówiąc głaskała mój policzek. 

Błagam niech to dziecko się zamknie, Jeff poddaj się. To koniec, on jest mój.

Raptownie poczułem jak zaczynam tracić panowanie nad swoim ciałem. Oddech zaczął przyśpieszać zamknąłem oczy próbując powstrzymać głos w głowie. 

Liu

   Wchodząc do gabinetu Slendermana razem z Sally i resztą chłopaków czułem mnóstwo wątpliwości. Mężczyzna powiedział o długofazowym planie dzięki któremu Jeff nauczy się panować nad sobą. Słuchaliśmy uważnie, w środku byłem kłębkiem nerwów, bałem się reakcji brata na moją obecność. Minęło parę minut tłumaczenia, wszyscy byli przygotowani na wejście do sali. Drzwi się otworzyły i postać poszła przygotować Jeffa wraz z pomocnikami. Przez około piętnaście minut nikt nie wychodził z pomieszczenia, nagle wyszedł Toby pytając czy każdy jest gotowy. Wręczył nam noże abyśmy mogli się obronić jeżeli sytuacja wyjdzie spod kontroli. Schowałem przedmiot ostrożnie w lewą wewnętrzną kieszeń od bluzy. Chwilę później drzwi znowu zostały otworzone i zaczęliśmy wchodzić, Sally wraz z Benem i ja z Toby. 

Zobaczyłem Jeffa przykutego do siedzenia pasami, siedział spokojnie dopóki nasze spojrzenia się nie spotkały. Gwałtownie zaczął się szarpać i krzyczeć na Operatora o jakiejś obietnicy. Chwilę po dziwnej wymianie zdań podeszła do brata Sally mówiąc do niego cicho jakieś słowa.

Jeff zaczął powoli się uspokajać, mięśnie były mniej spięte a wzrok miał skupiony na oczach małej dziewczynki. Wszyscy domownicy wiedzieli że Sally działa tak na chłopaka, swoją niewinnością uspokaja większość ataków. Slenderman zawsze jest pełen obaw podczas konfrontacji tej dwójki, Sally jest ważna dla mężczyzny. Ben mówił mi że jest w tym domu najdłużej i historia dziewczynki jest przytłaczająca. Niestety nie usłyszałem jej, kilka razy próbowałem się czegokolwiek dowiedzieć od reszty mieszkańców ale każdy milczał bądź zmieniał temat.

-Liu, nie martw się. - powiedział Ben szturchając moje ramię. Delikatnie się uśmiechnąłem i wybity z rozmyślań spojrzałem ponownie na brata. Patrzył dalej na Sally, mój wzrok powędrował na Operatora który skierował dłoń w moją stronę i przywołał do siebie ruchem dłoni. Przerażony wbiłem wzrok w Jeffa i ponownie w Slendera.

 Liu to dobry moment aby spróbować. Podejdź powoli do Jeffa i spróbuj z nim porozmawiać, wszystko jest pod kontrolą. - Zapewnił. 

  Nogami jak z waty wykonałem pierwszy mały krok w stronę brata. Slenderman zaczął odchodzić od siedzenia przez co Jeff się poruszył chcąc zapewne sprawdzić dokąd się udaje. Daremnie, Sally ponownie skupiła jego spojrzenie na sobie. Zrobiłem kolejny krok czujnie obserwując brata, oddech mój jak i jego zaczął przyspieszać. Będąc w odległości około półtora metra odezwałem się. 
 

-Cześć Jeff. - powiedziałem starając się aby mój głos nie okazywał przerażenia jakie panowało w moim ciele. Po moich słowach dłonie Jeffa zaczęły się zaciskać i trząść, oczy robiły się stopniowo coraz bardziej przekrwione. Pobladłem, spojrzałem szybko na Slendera. - Operatorze, co się dzieje? 

   Postać milczała i nie wykonywała żadnych ruchów, ciało mojego brata zaczynało szaleć. Przerażony podszedłem bliżej chcąc złapać Sally i odsunąć dziewczynkę od chłopaka.  Przez cały czas mówiła do Jeffa próbując go uspokoić niestety nieskutecznie. Nagle oczy stały się całkowicie przekrwione, wtedy chłopak wygiął gwałtownie plecy w łuk rozrywając pasy. Szybko złapałem Sally za dłoń chowając ją za siebie. Zacząłem się wycofywać, Slender w ciągu sekundy był przy Jeffie i próbował go złapać. Proxy stali w bezruchu nie wiedząc co robić, po chwili Jeff wyrwał się z macek postaci i nasze spojrzenia się spotkały. Przerażony chciałem uciec, w ciągu sekundy leżałem już na ziemi przygwożdżony przez brata. 

Szarpnąłem się próbując wydostać jedną rękę by mieć jakieś szanse, wszystko działo się zbyt szybko. Jeff. Jego dłoń w mojej bluzie. Nóż. Okropny ból na twarzy. 



Do zobaczenia w następnym rozdziale ^^Adrianna

Zacznijmy od początku/Jeff The Killer - PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz