Rozdział 23

38 2 0
                                    

Poprawiony ^^


Jeff

Wzrok Tobiego spotkał się z moim, w jego oczach było widać zaniepokojenie starał się tego nie pokazać. Przede mną ciężko ukryć emocje.
Wzrok chłopaka zaczął szukać pomocy u jego proxy którzy stali i przyglądali się tej sytuacji, jakby byli ciekawi jak rozwinie się ta sytuacja. Przycisnąłem ciało mocniej do drzewa dzięki czemu zaczynał się dusić, na mojej twarzy momentalnie zjawił się wielki szeroki uśmiech, poczułem kolejny raz to wspaniałe uczucie przy kącikach ust.

Jeff dobrze ci idzie wykończ go. Będziesz miał spokój a reszta będzie ci posłuszna. Nikt już ciebie nie obrazi zrób to. Jeszcze tylko chwila.

-Jeff? Puść go. - starał się powiedzieć jak najładniej oraz tak aby nie było słychać drżenia w głosie Maskiego. Bezskutecznie, strach był i słyszalny oraz pewnie widoczny. Usłyszałem kroki. Wzmocniłem uścisk na szyi i patrzyłem jak chłopak zaczyna odpływać.

-Jeff dość słyszysz. Już mu pokazałeś co potrafisz a teraz go zostaw. - mówił spokojnie Jack.

Nic nie odpowiadałem byłem jakby w amoku nie mogłem przestać to było  takie satysfakcjonujące.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię próbując odciągnąć mnie od ofiary. Wyrwałem się z uścisku puszczając chłopaka i odwróciłem się w stronę osoby którą szybko złapałem za szyję przygniatając do ziemi.  Coraz więcej rąk było skierowane w moją stronę wszyscy starali się mnie odciągnąć od chłopaka. Przyjrzałem się to był Jack. Zanim zdążyłem zareagować ktoś zepchnął mnie z jego ciała i wstrzyknął w moją szyje nie znaną mi substancje. Gwałtownie zakręciło mi się w głowie złapałem się za szyję aby dotknąć miejsca które teraz zaczynało mnie coraz bardziej piec. Ryknąłem z bólu który cały czas się nasilał. Cała okolica szyi niemiłosiernie płonęła.

-Cholera Masky!! To nie ta fiolka!!! On zaraz zejdzie !!- to było ostatnie zdanie jakie usłyszałem. Później już tylko ciemność.

***

Jack

Podniosłem się z ziemi gdy zauważyłem jak Maksy wstrzykuje Jeffowi substancje o kolorze czerwonym przypomniałem sobie że ona ma właściwości śmiercionośne. Przerażony spojrzałem na proxy.

-Cholera Maksy!! To nie ta fiolka!! On zaraz zejdzie!!- krzyknąłem w stronę chłopaka. Jeff już odpłynął. Szybko pobiegłem do Jeffa i przyłożyłem ucho do nosa nieprzytomnego. Oddychał ledwo.

-Jak to nie ta fiolka!? - Chłopak zamarł. Spojrzał na brata i nic nie mówiąc odwrócili się w moją stronę.

- No co!? Co stoicie!? Podnosić go a nie!! Idziemy do Operatora!! - rodzeństwo zaczęło podnosić nieprzytomnego,  a ja podszedłem do Tobbiego któremu pomogłem wstać. Był cały blady, co mu się dziwić dlatego właśnie to oni mają czarną robotę. 

*Tydzień później *

Jeff

 Kolejna nieprzespana noc, przekręcałem się z boku na bok nie mogłem zasnąć. Przez ostatnie dni czułem dziwną pustkę.. Nie wiem sam dlaczego, brakowało mi tego wspaniałego uczucia podczas ataku na Tobbiego. Nie żałuję tego co zrobiłem, może trochę mnie to osłabiło, ale nie na tyle abym nie mógł wykonywać zadań powierzonych przez chłopaków czy nawet Operatora, wiadomo nie było to jakoś mega ciekawe. Ostatecznie znalazłem sposób na rozładowywanie emocji. Zawsze gdy ktoś mnie gdzieś wysyłał albo gdy nikt nie patrzył wychodziłem z domu, to było dziecinnie proste.

Wspominając to wszystko na mojej twarzy pojawił się uśmiech, zawsze gdy wychodziłem szedłem zapomnianymi ścieżkami lasu szukając ofiar. To było banalne, do tej pory pamiętam moje pierwsze rozładowanie emocji. 

(Dwa dni po Ataku Jeffa)

Była godzina 3:40 leżałem u siebie w pokoju nie mogłem zasnąć. Męczyły mnie dziwne myśli nie mogłem przestać. Wspominałem ten dzień, gdy widziałem strach w oczach to było takie piękne, mógłbym robić to cały czas. Usiadłem na łóżku oglądając krajobraz za oknem, mianowicie drzewa oraz słabo widoczne ścieżki. Mój wzrok trafił na nóż który miałem na szafce nocnej, uśmiech sam się wkradł na moje usta. Zabrałem go szybko i schowałem do mojej białej bluzy, wstałem i otworzyłem okno dzięki któremu mogłem się wydostać z tego domu. 

Zeskoczyłem na ziemię i od razu popędziłem w stronę lasu, czułem się wspaniale. W końcu nie muszę ukrywać przed każdym jaki jestem. Biegnąc zobaczyłem że zaczynam zbliżać się do miasta, zwolniłem sprawdziłem czy w mojej bluzie nadal znajduje się nóż, był tam. Wszedłem na jakąś ścieżkę tylko po to aby nie wzbudzać podejrzeń. Śmieszne, kto normalny by szedł około czwartej nad ranem ścieżką po lesie. 

Idąc zauważyłem panoramę miasta w którym kiedyś mieszkałem. Poszedłem w tamtą stronę, ujrzałem park, nikogo tam nie było tylko ja. Sam. Szedłem pomiędzy ścieżkami aż w trafiłem na znajome jeziorko. Przyjrzałem mu się tyle z nim wspomnień. 

*Kilka lat wcześniej*

Jeff

- Jeff ja nie dam rady!! Boję się!!- mówił mały Liu. Uklęknąłem obok brata i złapałem jego rower. 

-Liu dasz radę to tylko rowerek. Pamiętaj czasami w życiu są przeszkody ale trzeba je pokonać. Uwierz mi dasz radę to tak jak z kółeczkami, pamiętasz? Ostatnio jechałeś z nimi i szło ci bardzo dobrze. Teraz jest tak samo, będę za tobą nie bój się. Złapię cię jak coś się stanie. - uśmiechnąłem się do brata. 

-Obiecujesz?- spojrzał na mnie swoimi oczami w których było widać starach i nadzieję.  

-Tak Liu a teraz siadaj na rowerek i jedziemy dookoła jeziorka.- potargałem mu czuprynę.- Dasz radę jestem tuż za tobą. Będę cały czas. 

Chłopiec niepewnie wszedł na rower i obejrzał się za siebie żeby upewnić się że jestem. Uśmiechnęliśmy się do siebie. 

- Jestem. Dawaj jedź, pamiętaj równowaga. - powiedziałem uśmiechnięty.

- Będę pamiętał. - odwrócił się złapał za kierownicę i wystawił język, uśmiechnąłem się na ten gest, robił tak gdy się starał. Zaczynał pedałować i powoli odjeżdżać.- Jeff!! Zobacz jadę!! Udało się!!! - krzyczał radosny. Zacząłem biec za rowerem aby mieć pewność że nic się nie stanie. 

-Super Liu!! Idzie ci świetnie!! Jedź dalej !! - śmiałem się. 

*Koniec wspomnienia* 

Rozejrzałem się dookoła mnie ani żywej duszy. Przez park poszedłem na główną drogę znaleźć idealne miejsce by wyładować emocje. Dotarłem na bogatą dzielnicę w której mieszkały same chamskie i rozpieszczone dzieci, nie obchodziły ich uczucia innych tylko stan pieniędzy rodziców i oryginalne ubrania. Szedłem środkiem ulicy aż przypomniała mi się pewna osoba z którą mam wiele wspomnień. Mieszkała niedaleko, może ją odwiedzę. Pewnie  będzie zadowolona. Na moją twarz wkradł się uśmiech, za którym tęskniłem. To będzie ciekawa noc. Wspaniałe uczucie pojawiło się w moich kącikach kolejny raz tej nocy. 

Dziękuję za przeczytanie ^^ Do zobaczenia 

Zacznijmy od początku/Jeff The Killer - PowrótOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz