Siedzę pod gabinetem Pani D.B. Coraz bardziej się stresuję. Nie wiem
przecież co mnie czeka. Mam wątpliwości. W końcu mam za sobą roczną
terapię. Wyszłam z niej poobijana psychicznie. A co jeśli ta terapeutka będzie
taka jak tamta? Z poprzedniej terapii nic nie wynosiłam, z wyjątkiem
rozczarowania i poczucia niezrozumienia. Pojawiało się mnóstwo
negatywnych emocji. Nie wytrzymałam napięcia i postanowiłam zmienić nurt
psychoterapeutyczny. Teraz dochodzę powoli do siebie po ekstremalnym
poturbowaniu emocjonalnym. Ehh. Trzeba zaryzykować.
Wybiła godzina 10:00. Wchodzę do gabinetu.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Byłyśmy umówione. Nazywam się Agnieszka.
- Miło mi pani Agnieszko. D.B. Proszę usiąść.
Cisza
- Proszę powiedzieć, co panią do mnie sprowadza.
- Mam borderline, zaburzenia lękowo-depresyjne mieszane. I kompletnie
sobie nie radzę. Jestem w terapii psychodynamicznej od roku, ale chcę
zmienić terapeutkę.
- Dlaczego? Czy coś się wydarzyło?
- Nie. Po prostu źle czuję się w jej obecności. Mam wrażenie, że mnie nie
rozumie. Że jest wrogo nastawiona w stosunku do mojej osoby.
- Rozumiem. Proszę powiedzieć coś o sobie.
- Mam trzydzieści lat. Rodzinę, tzn. męża i dziewięcioletniego syna. Pracuje
w zakładzie produkcyjnym na trzy zmiany. Mieszkam z teściami.
- Co panią skłoniło do podjęcia psychoterapii?
- Wszystko zaczęło się rok temu. Byłam u dentysty. Siedziałam w fotelu i
zaczęłam się źle czuć. Zrobiło mi się niedobrze. Kręciło mi się w głowie i
mdliło mnie. W środku mnie wszystko się trzęsło. Serce biło jak oszalałe.
Myślałam, że mam zawał.
- I co było dalej?
- Udało mi się wrócić do domu. Położyłam się by odpocząć. Byłam cała
blada. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Na drugi dzień chciałam
zaprowadzić syna do szkoły. Ledwo doszłam. Objawy ponownie powróciły.
Byłam zdezorientowana. Tego samego dnia trafiłam na pogotowie. Miałam
podejrzenie mononukleozy zakaźnej. Dostałam zwolnienie, miałam brać leki i
dużo odpoczywać. Jednak zauważyłam po czasie, że coś jest nie tak. Objawy
wegetatywne codziennie powracały. Szczególnie na samą myśl o wyjściu z
domu. Czułam się coraz gorzej. Któregoś dnia pogotowie zabrało mnie z
domu do szpitala. Sądziłam, że umieram. Kolejne badania. Podejrzenie
zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. Wyniki w normie. Wypuszczona do
domu z diagnozą: nerwica wegetatywna. Poczytałam troszkę w internecie i
dowiedziałam się, że mogę mieć agorafobię. Nie chciałam zamknąć się w
czterech ścianach. Codziennie zmuszałam się do wyjścia na dwór.
Stopniowo. Najpierw przed klatkę, potem blok aż w końcu mogłam oddalić się
jeszcze dalej. Starałam się pokonać ten irracjonalny lęk, który towarzyszył mi
każdego dnia.
- I co było dalej?
- Postanowiłam pójść do psychiatry. Potrzebowałam pomocy. Wyczytałam, że
pomocna w moim przypadku może być psychoterapia i leki. Nie myliłam się.
Lekarz stwierdził, że mam zaburzenia lękowo-depresyjne i potrzebuje leków.
A te wszystkie objawy, które mi towarzyszyły to nic innego jak ataki paniki.
Dostałam leki i miałam zgłosić się do niego za miesiąc.
- Powiedziała pani o borderline. Skąd pani ma przypuszczenia, że to
zaburzenie tyczy się pani?
- Dowiedziałam się od swojej terapeutki pół roku temu. Podstępnie uzyskałam
diagnozę. Nie chciała nic mi powiedzieć. Mówiła tylko, że jestem bardzo
destrukcyjna.
- Rozumiem. Proszę mi powiedzieć z czym pani ma największy problem?
- Mam duże wahania nastroju. Zmienne czasem z godziny na godzinę.
Panicznie boję się krytyki i odrzucenia. Niszczę się od wewnątrz, kawałek po
kawałku. Brak mi wiary w siebie, mam problem z akceptacją, niskie poczucie
własnej wartości. Jestem bardzo krytyczna w stosunku do siebie. Nie potrafię
zaufać ludziom. Nie umiem się przed nimi otworzyć. Mam problem z
mówieniem o uczuciach, pragnieniach. Żyję przeszłością, złudnymi
oczekiwaniami i fantazjami.
- Bardzo dokładnie to pani opisała. Miała pani wcześniej kontakt z lekami
psychotropowymi?
- Tak. Brałam przez kilka lat. Byłam kilka razy hospitalizowana. Mam za sobą
kilka prób samobójczych i samookaleczenia.
- Rozumiem. A czy w pani życiu pojawiła się zdrada?
- Tak. Ale nie ma się czym chwalić.
- To nie chodzi o chwalenie. Próbuję panią zrozumieć. Dobrze, to może teraz
ja powiem coś o sobie. Pracuję w nurcie integratywnym. Jestem dyrektywnym
psychoterapeutą, co oznacza że mogę być aktywniejsza na sesji od pani
dotychczasowej terapeutki. Uważam, że każde zachowanie można
skorygować poprzez odpowiednie myślenie. A może pani ma do mnie jakieś
pytania?
- Czy mogę mieć borderline?
- Wszystko na to wskazuje pani Agnieszko.
- A ile może potrwać leczenie?
- Na pewno jest to terapia długoterminowa. Sądzę, że minimum 3 lata.
- Rozumiem. To ja jeszcze sobie wszystko przemyślę na spokojnie i się do
pani odezwę. Dziękuję za rozmowę i do widzenia.
- Do widzenia
Mam mętlik. Ta nowa psychoterapeutka wydaje się całkiem w porządku. Mam
nadzieję, że z nią uda mi się okiełznać mój charakterek i chaotyczny styl
życia. A także uda mi się przepracować problemy z którymi borykam się od
bardzo dawna. A najważniejsze, że poznam siebie i w końcu się zaakceptuje.
Na chwilę obecną wrażenia po konsultacji mega pozytywne. Teraz muszę
poukładać sobie wszystko w głowie i podjąć decyzję.
![](https://img.wattpad.com/cover/119719032-288-k852623.jpg)
CZYTASZ
Ja borderline i terapia
Non-FictionAutorka książki: Agnes Agmatarek Moja książka to tylko, albo aż ubrane w słowa emocje.Piszę o emocjach i z emocjami. O świecie, życiu, ludziach, uczuciach, wspomnieniach, marzeniach, nadziejach, rozgoryczeniach. Moja książka to moja opowieść o codzi...