Kolejna sesja za mną. Tematem dzisiejszej rozmowy były wydarzenia z
całego tygodnia. One spowodowały wielki dół. Dosłownie kanion. Ładunek
emocjonalny. Bez skrępowania opowiadałam o wszystkim, o uczuciach,
emocjach itd. Czuję, że coraz bardziej zbliżam się do terapeutki. Zaufanie
osiągnęło maksymalny poziom. Coraz mniejszy dystans. Mury powoli zostają
zburzone. Oby tak dalej.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry pani Agnieszko. Jak minął pani tydzień?
- Wydarzenia z całego tygodnia spowodowały wielki dół. Ładunek
emocjonalny. Czekam tylko jak to wszystko ze mnie wybuchnie jak bomba
atomowa. Puszczają mi nerwy. Cały tydzień nic tylko płacz.
- Proszę opowiedzieć mi o tym. Co takiego się wydarzyło?
- Począwszy od myśli samobójczych, przez odrzucenie, znieczulice ze strony
męża aż po myśli aby rzucić pracę.
- To może zacznijmy od odrzucenia. Kto panią tak potraktował?
- Koleżanka z pracy. Napisała mi sms-a, że nie chce ze mną dłużej
współpracować i wybiera kolegę. Zrobiło mi się przykro. Popłakałam się. Nie
rozumiem jej decyzji. Dla mnie to porażka tym bardziej że wybrała osobę z
którą nikt nie chce pracować.
- Rozumiem. A czy uzasadniła swoją decyzję?
- Tak. Przeszkadzało jej to, że często nie ma mnie w pracy. Codziennie
musiała pracować z kimś innym. Starałam się jak mogłam, chodziłam do
pracy w miarę możliwości. Jednak to za mało. Wszystko jest moją winą.
- Dlaczego pani tak uważa?
- Gdybym była bardziej dyspozycyjna nie było by tej sytuacji. Choroba często
ze mną wygrywała. Ataki paniki uniemożliwiły mi normalne funkcjonowanie.
- Czyli to wina choroby a nie pani. Nie mogła pani przewidzieć tych sytuacji.
- No nie. Jednak czuję się w jakimś stopniu winna. Nie potrafię poradzić sobie
z tą sytuacją, z tym odrzuceniem. Cały czas o tym myślę i chcę mi się płakać.
- Rozumiem. A co z myślą o rezygnacji z pracy?
- Mam dość tej pracy. Wróciłam i od razu dostałam kopa. Mistrz przeniósł
mnie na inne stanowisko pracy bez możliwości powrotu na swoje stanowisko.
- Dlaczego?
- Uzasadnił to tym, że nie jest mu potrzebny pracownik którego nie ma. On
potrzebuje stałą załogę a ja do niej nie należę.
- A może na tym stanowisku będzie pani lepiej?
- Nie sądzę. Może nie chodzi o zmianę, co o osoby tam pracujące. Ja
przyzwyczaiłam się do ludzi. Byliśmy ekipą, mogliśmy liczyć na siebie. Była
tam taka jakby rodzinna atmosfera. To tego nie ma.
- Rozumiem.
- Na dodatek docinki ze strony innych współpracowników. Że zostałam
oddelegowana itd. Spojrzenia, rozmowy między sobą. To ponad moje siły.
- A nie jest to impulsywna decyzja?
- Mam wszystko przemyślane. To nie jest tak, że zostanę bez pieniędzy.
Myślałam aby pójść na zwolnienie i w międzyczasie szukałabym czegoś
innego.
- Ma pani konkretnie coś na myśli?
- Nie. Sądzę że cokolwiek by się przydało. Zaczęłabym nowe życie. Nowe
miejsce, nowi ludzie. Wszystko od nowa. Z czystą kartkę.
- Rozumiem. Czyli ma pani wszystko przemyślane.
- Tak
- A co mąż na to?
- Nie jest zadowolony. Uważa, że przesadzam. Umywa od tego ręce, mówiąc
że to moja decyzja. Ale wiem, że jak to zrobię to będzie mi wszystko
wypominał. Zawsze tak robi.
- Czyli jest przeciwny temu pomysłowi?
- Dokładnie. Na dodatek mój mąż przeszedł w poniedziałek samego siebie.
Lezelismy w łóżku, on oglądał film a ja leżałam i płakałam. Było mi źle,
bardzo źle. Potrzebowałam wsparcia, przytulenia, dobrego słowa. A on
zamiast mi to dać, udawał że mnie nie słyszy, że nie widzi moich łez.
- To przykre. W żaden sposób nie zareagował?
- Nie. Zignorował mnie. Totalna znieczulica. Po filmie poszedł spać,
zostawiając mnie samą w tym stanie.
- Rozumiem

CZYTASZ
Ja borderline i terapia
Kurgu OlmayanAutorka książki: Agnes Agmatarek Moja książka to tylko, albo aż ubrane w słowa emocje.Piszę o emocjach i z emocjami. O świecie, życiu, ludziach, uczuciach, wspomnieniach, marzeniach, nadziejach, rozgoryczeniach. Moja książka to moja opowieść o codzi...