Sesja 4

114 11 0
                                    

Dzisiejsza sesja była bardzo trudna i wyczerpującą. Dosłownie emocjonalny

Matrix. Chwila zwątpienia w sens terapii się pojawiła. Chaos. Pracowaliśmy

dziś na zdjęciach z dzieciństwa. Jedne wywoływały pozytywne odczucia, inne

zaś neutralne. Ale jedno zdjęcie w szczególności przypomniało mi negatywny

aspekt mojego życia. Na tym zdjęciu byłam ja z moim przyszłym oprawcą.

Wspomnienia wróciły, pojawił się ból, strach, lęk, wstyd, upokorzenie a w

środku cała dygotałam. Spuściłam wzrok na ziemie, nie byłam w stanie

utrzymać kontaktu wzrokowego z terapeutką.

- Pani Agnieszko wszystko w porządku?

- Nie lubię tego zdjęcia.

- Dlaczego?

- Jest na nim mój przybrany wujek. On mnie kiedyś bardzo skrzywdził.

- Chce Pani o tym porozmawiać?

- Mogę spróbować.


Nastała długa niezręczna cisza. Milion myśli na minutę przebiega w głowie.

Jak to boli, bardzo boli. Jak ja mam o tym opowiedzieć? Nie dam rady. Tak mi

wstyd.


- Pani Agnieszko wszystko okej?

- Nie dam rady o tym mówić.

- Rozumiem. A może pani na mnie spojrzeć?

- Nie potrafię. Wstydzę się.

- Potrafi pani, proszę spróbować.


Walczę sama ze sobą. Tak bardzo chcę na nią spojrzeć. Pokazać jej jak

cierpię, że potrzebuję jej pomocy. Lęk wygrał. Nie potrafiłam go pokonać. Do

końca sesji wzrok wbity w podłogę.

Odcięłam się od rzeczywistości i zanurzyłam w przeszłości. Byłam

nieobecna. Sparaliżowało mnie. Przerażenie w oczach. Czułam się

skrępowana. Dopiero T przywróciła mnie do „tu i teraz", mówiąc do mnie

kojącym głosem. Chciałam jej o wszystkim opowiedzieć ale nie potrafiłam,

wycofałam się z obawy przed odrzuceniem i oceną. Pamiętam jak rodzice

zostawili mnie samą po gwałcie. Zero wsparcia z ich strony. Utwierdzili mnie

w przekonaniu że to moja wina. Nie potrafię o tym zapomnieć. Mimo iż

wydarzyło się to 10 lat temu, to czuję jakby miało to miejsce wczoraj. Moje

życie zatrzymało się. Wróciłyśmy z T do dalszej pracy, ale już do końca

spotkania nie byłam w stanie na niczym innym się skupić aniżeli tamtym

zdarzeniu. Umówiłyśmy się na dwie sesje w przyszłym tygodniu, może ruszę

do przodu. Czas pokaże. Roztrzęsiona ze łzami w oczach wróciłam do domu.

Zdaję sobie sprawę z tego że będę musiała przepracować ten temat i że

będzie cholernie ciężko o tym mówić. Najchętniej wymazałabym ten przeklęty

dzień z pamięci. Zapomnieć, nie czuć, nie myśleć. Ale bez tego nie ruszę z

terapią do przodu. Czeka mnie bardzo trudny okres. Mam ochotę się wycofać

ale to nic nie da. To będzie zwykła ucieczka od życia, samej siebie.

Potrzebuję siły by przetrwać ten czas. Odwagi by zmierzyć się z przeszłością

i emocjami, zamrożonymi uczuciami. Nadziei i wiary, że wszystko się ułoży.

Dylemat, mętlik, chaos myśli. Muszę na spokojnie wszystko sobie poukładać.

Ja borderline i terapiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz