Rozdział 21 Czas działać

2K 156 12
                                    


Pozostał jeden dzień do zemsty Shane'a

Jutro Shane planuje ostatecznie zakończyć mój oraz naszego dziecka żywot. Może zwlekałby z tym trochę dłużej jeśli zgodziłabym się z nim współpracować, ale ja nie zamierzam pomagać mu w obaleniu mojego męża. Zresztą chyba nie myślał, że naprawdę poszłabym z nim na ugodę i tak wystarczy, że zgodziłam się z nim wyjechać. Fakt faktem, że Aaron miał o tym nie wiedzieć, ale jakimś cudem się domyślił, a więc jaki był sens go okłamywać tym bardziej, że miał plan jak pokonać Shane'a. 

Muszę się jakoś skontaktować z Królem i dać mu znać, aby tu przyjechał, lecz jak mam to zrobić. Nie mam pewności czy jego ludzie na pewno mnie obserwują, a przede wszystkim czy widzą mój pokój. Zaryzykuje w końcu nie mam innego wyboru. Może akurat będę miała szczęście i zauważą.

Podeszłam do okna, które oczywiście było zamknięte, więc szanse ucieczki nikłe, ale cóż spróbujmy w inny sposób. Rozglądałam się przez okno jakbym chciała dostrzec gdzie chowają się ludzie Króla, ale przecież i tak bym ich nie dostrzegła. Lecz jak to się mówi nadzieja matką głupich. Spojrzałam jeszcze za siebie czy może nikt nie wchodzi do mojego pokoju lub nie kręci się pod drzwiami. Kiedy miałam już tam jakąś minimalną pewność wyciągnęłam za mojej bluzy sztylet, który dostałam wcześniej od Aarona. Dołożyłam go do szyby wskazałam na niego palcem, a na palcach drugiej ręki pokazałam jeden. Mam nadzieję, że domyślą się o co mi chodzi. A jeśli się nie domyślą to trudno ja będę starała się działać. Być może jak to zauważą to oni wkroczą tylko czy Król zdąży.

Schowałam z  powrotem sztylet, a ja podeszłam do łóżka, aby się położyć i trochę odpocząć, gdyż nie najlepiej się czułam oraz nie mam tu nic innego do robienia jak położyć się i czekać do jutra. Do ostatecznego dnia, w którym wszystko się rozwiąże. Jutro przekonamy się czy strach mnie nie pożre i poradzę sobie z wykonaniem mojej części plany czy to może jednak Shane zwycięży i mnie pokona. Lecz nie chcę nawet sobie wyobrażać tego co by się działo, gdyby naprawdę udało mu się mnie zabić. Aaron na pewno wściekł by się i wywiązałaby się jeszcze jakaś wielka wojna pomiędzy Królestwem Króla Wampirów, a Królestwem Shane'a jeśli takowe posiadam. Ucierpiałoby wtedy dużo niewinnych osób, a ja bym tego nie chciała. Rozumiem, że chęć zemsty wzięłaby górę, ale nie pragnę, aby ludzie przeze mnie cierpieli bądź płakali.

Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

PERSPEKTYWA KRÓLA

Martwię się o moją żonę, nie wiem jak sobie radzi. Mam lekkie wyrzuty sumienia, że wmieszałem ją w to i tłumaczenie sobie, że nie było innego wyjścia wcale nie jest właściwe nawet jeśli faktycznie to była jedyna najlepsza opcja. Tak naprawdę to ja powinienem się narażać by chronić swoją rodzinę. Jeśli wszystko pójdzie tak jak zaplanowaliśmy wynagrodzę mojej złośnicy przykre przeżycia jakie ją tam spotkały. A przynajmniej poświęcę jej dwa razy więcej czasu by wiedziała, że jestem przy niej zawsze.

Siedziałem przy biurku w gabinecie i starałem się coś pisać, ale nie mogę pracować, nie potrafię. Wszystkie moje myśli krążą wokół Belli. Rzuciłem długopisem, który aktualnie trzymałem w ręku i szybko wstałem od biurka. Podszedłem do okna i zapaliłem papierosa. Po kilku minutach zadzwonił telefon, a więc nie czekając ani minuty dłużej zgasiłem wcześniej zapalonego papierosa i szybko podszedłem do biurka.

-Słucham?

-Królu chyba coś się dzieje

-Co się dzieje? 

-Królowo dała nam znak

-Jaki? - spytałem zniecierpliwiony

-Podeszła do okna i pokazałam nam na sztylet, który trzymała w ręku, a następnie pokazała na palcach jeden. Nie wiemy dokładnie o co mogło się rozchodzić, ale zadzwoniliśmy, ponieważ to chyba istotne

-Domyślam się o co chodzi. Pilnujcie jej dalej

-Tak jest Królu - rozłączyłem się

Podejrzewam co Bella miała na myśli wskazując na sztylet i pokazując jedynkę. Domyślam się, że miało to oznaczać, iż za jeden dzień spróbuje wykonać plan, a to oznacza, że czas na mnie. Chciała dać moim ludziom znak, że coś się szykuje i zapewne tym sposobem próbowała mnie poinformować. Mam naprawdę sprytną żonę. Wiedziała, że moje wampiry ją obserwują i dała im znać, aby Ci zaś poinformowali mnie i tym samym dali znać, że czas, aby tam przyjechał. A więc jadę z pomocą mojej żonie i nareszcie będę  mógł odpłacić mojemu przyjacielowi za wszystkie krzywdy jakie wyrządził w moim życiu. Przez niego znienawidziłem świat ludzi i zabijałem bez mrugnięcia okiem. Ale z drugiej strony, gdyby nie on nie poznałbym nigdy mojej złośnicy, lecz i tak mi zapłaci za przeszłość oraz za to, że spróbował skrzywdzić moją żonę.

Zawołałem do siebie Mercy. Ale zanim kobieta przybyła wykonałem jeszcze szybki telefon.

-Tak, Królu? - odezwał się głos w słuchawce

-Przyjadę jutro rano do tego czasu informujcie mnie o każdej nawet najmniejszej błahostce. Jasne?

-Dobrze Królu - rozłączyłem się

 Kiedy tylko zakończyłem rozmowę do mojego gabinetu weszła Mercy.

-Dlaczego mnie wezwałeś Królu? - spytała zatroskana

-Wyjeżdżam - poinformowałem 

-Jedziesz po nią?

-Tak

-Wróćcie razem, obiecujesz, że wrócicie oboje? - podeszła do mnie bliżej i objęła

-Obiecuje - odwzajemniłem uścisk

-Dobrze w takim razie idę przygotować samochód - uwolniła mnie za swoich objęć i ruszyła w kierunku wyjścia

-Kocham Cię mój synu. Pamiętaj co mi obiecałeś - dodała na odchodne i opuściła pomieszczenie

Mam nadzieję, że uda mi się dotrzymać obietnicy złożonej Mercy. Nie chciałbym jej zawieść jak i również nie chciałbym by znów musiała przeze mnie płakać. Zbyt dużo wycierpiała  w swoim życiu, a ja jej tego nie ułatwiałem. Szczególnie kiedy stałem się wampirem. Wiedziałem, że to było dla niej najtrudniejsze. Modliła się o moją duszę, ale przecież ponoć wampiry jej nie mają. Najważniejsze dla mnie jest, aby Bella wróciła do pałacu cała i zdrowa. Jak będzie trzeba poświecę się dla niej, aby ona mogła żyć. Nie będzie jej wtedy łatwo, a nasze dziecko już od małego będzie przygotowywane do roli władcy. Ktoś będzie musiał objąć rządy po mnie, a szczerze wątpię by moja kochana żona sobie z tym poradziła. Najgorsze jest, że nie wybaczy mi tego przez całą wieczność. Lecz jeśli będę musiał to zrobić i tak to zrobię. Nie zamierzam jej wtedy słuchać, gdyż będę robił wszystko by ich ocalić. Jednakże mam zamiar wrócić razem z moją żoną i naszym dzieckiem z powrotem do pałacu.Nie poddamy się, będziemy walczyć do samego końca.

Moje wampiry będą musiały wkroczyć razem ze mną, aby wyprowadzili Bellę z zamku, żeby Shane'a nie mógł wykorzystać jej przeciwko mnie by zwyciężyć. 

Ona jest moją największą słabością. 

I to jest moja zguba.

Klucz do mojego zniszczenia.

Arcymistrz nocy i jego KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz