Rozdział 28

78 11 3
                                    

(Mój kochany Jacuś z GOT7 wydał piosenkę. 😍😍)

Duszno mi. Nie mogę oddychać. Coś... Coś leży mi na płucach. Boję się otworzyć oczy. Boję się co tam zobacze.
~Tao, nie będź ciotą!~

Otworzyłem powoli oczy. I zobaczyłem... TEGO PRZYMUŁA. Kris w najlepsze wykładał się po mnie jak po materacu. Próbowałem go z siebie zżucić, ale ni chuja. Za ciężki. Jezu, ile to coś waży?!
- K-kris zejdź - ja mówie a ten nic. Nawet nie drgnął.         
-Kris! - Cisza. No bo zacznę klnąć. Ja nim szarpie a on ma mnie głęboko w dupie.
Nie wytrzymałem. - Kris kurwa zejdź! -

Zacząłem pod nim wieżgać i...  Oooo coś znalazłem. Jednym szybkim ruchem moja noga znalazła się na jego kroczu. Nie wiem jakim cudem, ale jak za dotknięciem magicznej różdżki chłopak od skoczył ode mnie.
- Ała! Tao za co? - mówił zwijając się w kłębek.
- A za to, że sobie za dużo pozwalasz. Prawie mnie udusiłeś - powiedziałem podnosząc się na łokciach. Odwróciłem głowę w bok, gdzie znajdowała się półka nocna i mój telefon. Nachyliłem się w stronę przedmiotu i chwyciłem go w rękę.
Zauważyłem że jest już po dziesiątej.
- Czy ty przypadkiem nie chodzisz jeszcze do szkoły? - zapytałem odrobinę zdziwiony, że o takiej godzinie on sobie śpi w najlepsze.
- Tak, chodzę, ale jutro jest zakończeni roku. Chyba jak raz nie pójdę do nikt nie umrze prawda? - odpowiedział.
- W sumie racja. Aaaa... Masz jakieś normalne jedzenia czy tak jak każdy student jakieś marne jadło w proszku? - zapytałem. Chłopak na moje słowa zaczął się głośno śmiać.Tak, bo to było takie bardzo śmieszne...

- Tak Taoś, mam normalne jedzenie. Co więcej, mam też gaz, prąd i wodę.
- YiFan, ja pierdole, poważnie pytam. -
- Nie pierdol bo ci się rodzina powiększy. - tak chcesz podrywać? Ok. Jak woli. Odkryłem kołdrę z moich nóg i wstałem z łóżka.
- Ej gdzie idziesz? - zapytał Yi,  rozkładając się wygodnie na łóżku.
- Wiesz, dzięki, że mogłem przenocować i nie musiałem po nocy iść do domu, ale muszę już iść. Nie mam czystych ubrań. - ruszyłem w stronę Łazienki aby ubrać ciuch z wczoraj.
- Taoś, daj spokój. Pożycz sobie jakieś moje ubrania i zostań na śniadaniu -
Mówił, wstając z łóżka.
- No wiesz... - stałem w bez ruchu, rozmyślając nad tym, czy mam się zgodzić na tę propozycje.
- Proooszę! - powiedział, podchodząc do mnie. Gdy już tak stał przede mną zbliżył się bardzo i położył swoje dłonie na moich biodrach. Mimowolnie się zarumieniłem. Starałem się to
ukryć spuszczając wzrok na jego ręce. - To jak, zostaniesz? -

- Tak, zostanę - mówiłem, uśmiechając się. Kurde, chyba jestem szczęśliwy.
Kris, słysząc moje słowa, uśmiechnął się radośnie, po czym klękną przede mną.- Kris co ty... - nie dane mi było skączyć. Chłopak Chwycił mocno moje nogi i podniusł mnie po czym przeżucił jak worek przez ramię.
- Aaa!!! YiFan postaw mnie! - wykrzyczałem, waląc go rękoma po plecach.
- Jesteś taki zabawny jak się złościsz,   wiesz? - zaczął się szybko obracać wokół własnej osi, powodując u mnie odruch wymiotny.
- Proszę Cię, postaw mnie, już! -
- Już dobrze dobrze - w końcu. Postawił mnie na ziemi. Gdy dotknąłem stopami podłogi a jego ręce opuściły moje ciało, zakręciło mi się w głowie. Cały świat zawirował.
Myślałem, że zaraz upadnę i uderzę się w głowę. No szczęście blondyn stało wystarczająco blisko, aby mnie złapać gdy trafiłem równowagę. Gdy leciałem już na ziemię chłopak owinął mnie obyma rękami wokół pleców.
- Uważaj. Jakbyś upadł mógłbyś coś sobie zrobić - powiedział.
Patrzyłem w niego jak w obrazek. Stało tak nade mną, trzymając mnie w swoich silnych ramionach.
~Tao, jesteś debilem.~

Skarciłem sam siebie w myślach i gdy już razem z Krisem staliśmy równo no podłodze, stanołem na palcach i pocałowałem go. On położył swoje dłonie na moich pośladkach i ścisnął je mocno. Ja na ten gest podskoczyłem do góry owinąłem nogi wokół jego pasa a ręce wokół jego szyji. Całowaliśmy się namiętnie. Starałem się oddać Każde muśnięcie, lecz pocałunki chłopaka były zbyt            zachłanne, bym mógł oddać każdy z taką samą siłą. Nawet nie zauważyłem, kiedy chłopak otworzył drzwi od pokoju i wyszedł na korytarz. Moje całe zainteresowanie skupiła się na jego miękkich ustach.
Mijamy korytarz. Wchodzimy do kuchni. Kris posadził mnie na blacie kuchennym po czym, nie odrywają się od moich ust, zaczął jeździć dłonią po moim udzie. Jego ręka z każdą powolną sekundą znajdowała się
coraz wyżej. Wiedziałem, co chłopakowi chodzi po głowie, ale ja nie miałem na to ochoty. Położyłem swoją dłoń na tej chłopaka i zdjąłem ją delikatnie z mojej nogi.
- Kris... Ja... - Spuściłem głowę w dół.
Kris, widząc to, zaśmiał się cicho.
- Tao, nic się nie stało - odszedł ode mnie kawałek. - Co chcesz na śniadanie? - zapytał patrząc do lodówki.
- Ty chyba lubisz, jak ludzie oglądają cię podczas gotowania - parsknąłem śmiechem.
- Nie, - oznajmił - lubię gdy ty patrzysz gdy gotuję.


****************°^°*****************

760 słów. Trochę mało no ale kij z tym.

Dziś rozdział poprawiała MajsonekMaxysia.
Kofam cię Majka.

Nie wiem czy cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz