Rozdział 37

57 8 22
                                    

Czy ktoś mi możę powiedzieć co mi strzeliło do łba? Powinienem się sprzeciwić, powiedzieć że nie mam na to najmniejszej ochoty. Ale nie, lepiej się na wszystko zgodzić i jechać z moim , chyba, byłym chłopakiem i parą gołąbków. No brawo Tao, brawo. Stałem właśnie przed drzwiami do mieszkania Kaia i Judytki, miałem wątpliwości czy zapukać. W końcu jestem już spakowany, bilety już kupione, co mi szkodzi. 

- Co tam Tao? - usłyszałem nadle kogoś za sobą. Na dźwięk tego głosu aż podskoczyłem.

- Cz-cześć Fan - powiedziałem cicho - A nic, zastanawiam się czy chce mi się w ogóle tam lecieć i czy nie powinienem się wycofać i wrócić do domu. - 

- Słuchaj, możemy pogadać? - odezwał się po chwili. Wiedziałem że będzie chciał o tym gadać, ale czemu teraz?

- Jasne, a o czym? - zapytałem udając nie świadomego. 

- O nas - odparł. I co ja mam mu powiedzięć? Hej Kris kocham cię cały czas, ale przez ciebie chuju mnie zgwałcili więc nie licz na cokolwiek?

- Yyy... jak to o nas? Kris, nie jestem pew - 

- Prosze, daj mi coś powiedzieć - słysząc jego proźbę skinąłem głową. - Wiem że to co się stało bardzo cię zraniło, wiem że nie możesz mi wybaczyć - powoli się przybliżył - ale wiem też że dalej coś do mnie czujesz, może to jest miłość, mam taką nadzieje - był już bardzo blisko mnie - proszę pozwól mi to odbudować, pozwól mi być w twoim sercu - zaczął się nachylać.

Tak, proszę zrób to, pocałuj mnie.

Już czułem ich miękki dotyk, już prawie smakowałem tego jego ulubionego malinowego carmeksa, już prawie czułem zapach jego ulubionych perfum, Hugo Boss "Boss Bottled". W myślach błagałem boga żeby nikt nam tego nie przerwał. Niestety, ten tam u góry chyba mnie nie słyszał boo...

- No chłopaki nie stójcie tak na powietrzy, jest zimno, chodźcie do środka - zachęcił nas Kim gestem dłoni. No dzięki ci kurwa boże. Ja ci to zapamiętam!

Nie chętnie chwyciłem za walizki, i ruszyłem do domu.

Godzina 7 rano, Seul.

Jesteśmy już na lotnisku ja, Kai z Jubolkiem i Kris. 
Odetchnąłem głośno zajmując miejsce w samolocie, jak jakieś fatum YiFan usiadł obok mnie. Czekaliśmy aż Stewardessa każe nam zapiąć pasy i będziemy mogli odespać wczesną pobudkę.

- Tao, chcesz obejrzeć jakiś film na laptopie? - zapytał blondyn nachylając się nad moim uchem.

- Emm... Pewnie - odpowiedziałem. Przez chwilę szperał za słuchawkami i laptopem. Gdy już wyjął obie rzeczy postanowił włączyć urządzenie.

- Kris, nie włączaj na razie laptopa daj samolotowi polecieć i w tedy to zrobisz - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Chłopak nie był chyba z tej informacji zadowolony.

- A nie możemy już? - zapytał z dziwną miną. Czy on się... boi?

- YiFan, czy ty się boisz lotu? - zapytałem z lekkim uśmiechem, Yi tylko spiorunował mnie wzrokiem.

- Ha! Śmieszne, ja się nie boję - powiedział nerwowo prostując się na fotelu. Patrzył przed siebie i unikał mego wzroku.

Gdy miła pani ogłosiła, że prosi o zapięcie pasów bo zaraz będziemy startować, ja oczywiście to zrobiłem, a ręce Krisa tak się trzęsły przez co  miał z tym nie mały problem.

Nie wiem czy cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz