Rozdział 32

40 11 7
                                    

Luhan

Parę godzin wcześniej

Po rozmowie z Tao strasznie się martwiłem.
O jakich on mówił kłopotach?
Zdenerwowany postanowiłem pszeszukać pokój Sehuna.
Gdy znalazłem się już w pomieszczeniu,  zacząłem go sprawdzać. Każdą pułkę, każdą szufladę dosłownie wszystko, ale nic nie znalazłem.

Może ma coś w kurtce?
Z tą myślą opuściłem pokój i ruszyłem do przedpokoju, tam gdzie trzymamy wszystkie nasze kurtki i buty.
Zbliżyłem się do odzieży należącej do mojego chłopaka i zacząłem przeszukiwać kieszenie.
Po chwili natrafiłem na jakąś karteczkę.
Może to jest to czego szukam?

Wyjołem szybko karteczkę z kieszeni. Była pomięta.
Może nie powinienem tego ruszać?
Szybko pokiwałem głową na własne myśli i nie zastanawiając się dłużej rozwinąłem karteczkę.
Był na niej napisany adres.

Jeśli coś zrobił za moimi plecami to go zabije.
Szybko chwyciłem swoją bluzę i nie myśląc o tym jak wyglądam ruszyłem do wyjścia. Sprawdziłem tylko czy gaz nie jest odkręcony i zamknąłem za sobą mieszkanie na klucz.

Skip time

Zapomniałem że Sehun zabrał auto, przez co musiałem się pchać na to zadupie autobusem.
Stoję właśnie pod wskazanym adresem. Dom wydawał się mało zadbany, jakby nikt od dawna w nim nie mieszkał.
Po co Sehunowi adres takiej rudery?

I w tedy mnie olśniło. Kłopoty, rudera, policja, to wszystko sprawka Suho i tego ich spotkania.
Co za skurwysyn.

Po cichu i powoli zbliżałem się do posiadłości.
Gdy już miałem się zbliżyć do drzwi aby zapukać usłyszałem cichy jęk, jakby jęk bólu.
- H-halo? - zapytałem nie będąc pewien czy mam iść w tamtym kierunku czy może wejść jednak wejść do środka.

- Lu... - usłyszałej jak owa postać wypowiada cicho moje imię.
W tej chwili miałem w dupie jakiekolwiek drzwi i ruszyłem za dom.

To co tam ujrzałem zmroziło mnie aż do kości.
Na samym środku betonowego chodnika leżał zakrwawiony Sehun.
- Sehi! - krzyknąłem ze łzami w oczach i podbiegłem do niego klękając przy nim od razu.
- Lu? - zapytał. Widać było że jest wycięczony.
- Spokojnie już jestem - powiedziałem kładąc delikatnie głowę ukochanego na kolanie. Był cały posiniaczony. Krew sączyła się z jego nosa, rozciętej wargi i łuka brwiowego.
- Przepraszam - powiedział zamykając oczy.
- Sehi co się stało? - zapytałem głaszcząc delikatnie tęczowe włoski chłopaka.

- To był podstęp - zaczął - Suho wszystko wymyślił. To wszystko przez Mery. On się mści za nią. -

- Co? Myślałem że jej temat to zamknięty rozdział. Co mu odbiło? -
Przecież Mery nie żyje już tak długo. Każdy się pogodził z tym że jej nie ma. Najwyraźniej nie wszyscy.

- Lunie on... On mi powiedział co chce zrobić Krisowi. On chce skrzywdzić Tao - powiedział ledwie przytomny.

- Jak to?! Jak skrzywdzić? - starałem się dowiedzieć więcej.
- Han, zimno mi. - powiedział chłopak otwierając ledwie oczy.
- O nie, nie, gdzie zaparkowałeś auto?-
Zadałem kolejne pytanie rozglądając się za pojazdem.

- Z drugiej strony domu. Masz że sobą prawo jazdy? -
- Tak, mam je zawsze w portfelu. Poczekaj tu skarbie na mnie, zaraz przyjadę nim bliżej ciebie - zacząłem się podnosić. - Jak tu wróce masz nie spać, słyszysz? - powiedziałem na odchodne i pobiegłem do samochodu. Wsiadłem na miejscu pasażera. Dzięki Bogu że Se to ciamajda i zawsze zostawia kluczyki w stacyjce jak jedzie sam lub z kimś i nikt mu nie przypomni o wyjęciu ich.

Nie wiem czy cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz