ROZDZIAŁ 30 2/2

66 11 12
                                    

Po skończonej rozmowie z policjantem usiadłem załamany na sofie.
Jak on mógł? Obiecał mi, że już tego nie zrobi. Czy to wszystko było kłamstwem? W ogóle mu na mnie nie zależy? Przecież mówił,  że mnie kocha. Kłamca! Oszust! Cham! Debil!
Męski przystojniak...  ahhh...

Nie!  Przestań o tym myśleć. Musisz mu pomóc.

Szybko chwyciłem tylko dowód osobisty, portfel i telefon,  po czym ruszyłem do wyjścia. Nie zwracałem uwagi na to jak wyglądam. Pierwszy raz od paru lat wyszedłem z domu niewyszykowany. Moje pandzie oczy były jeszcze bardziej widoczne, a włosy nieułożone. W ogóle się tym nie przejmowałem. Ważny był on.
Mój ukochany.

Zbiegłem szybko po schodach. Wybiegając z klatki zatrzymałem się przy postoju taksówek. Nie musiałem długo czekać, gdyż jeden z pojazdów zatrzymał się tuż obok mnie. Zwinnie wszedłem do auta.

- Dzień dobry. Gdzie pana zawieźć? -
Zapytał grubiutki pan taksówkarz.

- Poproszę jak najszybciej na komisariat - powiedziałem i oparłem się o fotel, wyciągając telefon z kieszeni.

Me: hej jesteś?

Lunie: hej tak jestem a co?

Me: możesz zadzwonić do Sehuna?

Lunie: nie odbiera od paru godzin

Me: czyli jednak

Lunie: co??????

Me:  boję się że nasi kochani chłopcy mają kłopoty

Lunie: co!?

Me: dzwonili do mnie z policji. Kris ma kłopoty i coś czuje że Se też

Lunie: o boże mój sehi 😭

Me: właśnie tam jade jak coś to do cb zadzwonię.

Lunie: dobrze dziękuję

Po skończonej rozmowie z chłopakiem schowałem telefon do kieszeni. Moje myśli znów krążyły wokół jednej osoby.
Kris.
Co on zrobił, że muszę tem jechać? I czemu zadzwonili po mnie a nie po jego rodziców. Martwię się. A jeśli mu nie pomogę? Jeśli moja osoba nic nie zrobi i będzie tam siedział do do końca swoich usranych dni?

-... Pana. Prze pana - zawołał kierowca.

- TAK!? - wyrwałem się z zamyślenie.

- Jesteśmy na miejscu - pokazał ręką budynek policji.

- Ah tak, przepraszam, zamyśliłem się-
powiedziałem speszony. Kierowca odwrócił głowę i uśmiechną się do mnie.
- Niech się pan tak nie denerwuje. To napewno nic poważnego - powiedział, pokazując śnieżnobiałe zęby.

Odpowiedziałem mu nieszczerym uśmiechem, zapłaciłem  za przejazd i wyszedłem z auta. Stałem przed komendą dobre 10 minut zastanawiając się, czy dobrze robię. W końcu postanowiłem, że wejdę do środka. Wbiegłem po schodach, otworzyłem drzwi i ruszyłem przed siebie.

Nie wiem do końca, gdzie mam iść. Wszystko wygląda tak samo. Biało-niebieskie ściany, jakieś ławki i ooo..
recepcja.

- Przepraszam, zostałem wezwany telefonicznie w sprawie Krisa.
- Kogo?
- A przepraszam. YiFana.
- A tak. Proszę się skierować do pokoju przesłuchań. To pomieszczenie o numerze 10 - odpowiedziała Pani recepcjonistka. Nie można powiedzieć, że była miła. Raczej mówiła wszystko jakby od niechcenia.
- Dobrze dziękuję - powiedziałem i ruszyłem w stronę wskazanego pomieszczenia.

Nie wiem czy cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz