85. Dzień dobry...

3.7K 184 10
                                    

Minęło kolejne kilka dni, już wszystko pamiętam. Cieszę się z tego ogromnie, ale też jestem wkurwiona na ojca. Nie ukrywam też, że jestem bardzo rozczarowana tym, że tak mnie potraktował. Myślałam, że mimo to, że jestem adoptowana to on traktuje mnie jak swoją córkę, ale najzwyczajniej w świecie się myliłam. W końcu miał nadejść dzień, w którym miałam w końcu wyjść z cienia. Czemu tak to nazwałam? Może dlatego, że przez ten czas cały czas siedziałam w domu ChrisA i nie wychodziłam nigdzie sama. Tamte małżeństwo, które się mną przez ten czas opiekowali i zgrywali rolę kochających rodziców dawno poinformowali mojego ojca i wuja. Z tego co Nath mówił strasznie byli podenerwowani, ciekawe dlaczego..

- Gotowa? - Zapytał Chris wchodząc do naszej sypialni. Przyjrzałam się w lustrze, miałam na sobie krótkie jeansowe spodenki i top na długi rękaw. Włosy miałam związane w kitkę, a na twarzy widniał mocny makijaż. 

- Jak zawsze. - Powiedziałam. 

Wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę domu mojego wuja. Było ciepło, a ja miałam dość przemieszczania się samochodem, nadszedł czas żeby w końcu odetchnąć świeżym powietrzem. Z tego co się orientowałam moja cała rodzinka miała się dzisiaj zjechać, a ja jakoś nie umiałam przegapić takiej okazji. Oczywiście Chris był przeciwny temu, bo jego zdaniem jeszcze za wcześnie, ale ja już nie mogłam wytrzymać. Musiałam w końcu im to wygarnąć, powiedzieć co o tym wszystkim myślę i usłyszeć od nich jakiekolwiek wytłumaczenie. 

- To nie jest dobry pomysł. - Mruknął chłopak. 

- To jest dobry pomysł. - Burknęłam. - Nie będę całe życie siedzieć w twoim domu i nudzić się jak mops. - Westchnął.

- Ale obiecaj mi coś. - Popatrzyłam na niego oczekująco. - Jeśli coś pójdzie nie tak, wyjedziemy stąd, gdziekolwiek. 

- Ale powiedz mi po co? 

- Myślisz, że po tym jak pokażesz się im, to Ci odpuszczą? - Uniosłam brew. - Będą nas nachodzić do usranej śmierci.- Zatrzymał się. - Proszę Cię. - Kiwnęłam głową. 

Pov. Caroline

Nie mogłam się doczekać, kiedy Paige i Chris przyjdą. Najlepsze jest to, że będzie tu reszta rodziny, z którą pewnie czarnowłosa nie miała nigdy styczności. Głupio mi trochę było patrzeć na Jane i Maxa, którzy nadal nie umieli się pogodzić z tym wszystkim. Minęło prawie pięć miesięcy.

- Max, Jane. - Popatrzyli na mnie. -Możecie na chwile przyjść do mojego pokoju. - Kiwnęli głowami i po kilku chwilach byliśmy już na górze. - Nie powinnam wam tego mówić, ale.. - Zawahałam się.- Ale ja nie umiem na was patrzeć. 

- To nie patrz. - Warknęła moja kuzynka. 

- Nie o to chodzi.. - Zadzwonił dzwonek do drzwi. 

- Pogadamy później, przyjechali już. - Kiwnęłam zawiedziona głową. 

Przyjechał wujek Jason i kilka innych wujków, cioć, kuzynostwo i tak dalej. Witałam się z nimi ze sztucznym uśmiechem, ściskało mnie też w żołądku i po raz pierwszy miałam złe przeczucia co do tego planu Paige. Sama nie wiedziałam dlaczego.. 

- Wszystko w porządku? -Zapytał Nath. 

- Tak, nie.. Nie wiem. - Uniósł brew. 

- Co się stało? -Zapytał. 

- Nie jestem przekonana co do tego wszystkiego. - Powiedziałam. 

- Dlaczego? Wcześniej nie miałaś żadnych sprzeciwów ku temu. 

- No wiem, ale teraz jakoś.. - Złapał mnie za ramiona. 

- Będzie wszystko w porządku. - Kiwnęłam głową, a ten pocałował mnie w czoło. 

Pov. Paige

Byliśmy już prawie pod samym domem.  Widziałam mnóstwo samochodów, które parkowała nieopodal willi, do której zmierzaliśmy. Nie powiem, że byłam w stu dwóch procentach pewna tego. Cholernie się tym denerwowałam, ale wmawiałam sobie, że odwrotu już nie ma, że jeśli teraz tego nie zrobię, nie zrobię tego już nigdy. Za każdym razem bałabym się bardziej, a tak to już będzie po sprawie. 

- Gdzie wyjedziemy? -Zapytałam. 

- Gdzie tylko będziesz chciała. - Powiedział całując mnie w policzek. - Chodźmy już i miejmy to za sobą. 

Weszliśmy na posesje, było tam kilka osób, których nigdy nie widziałam na oczy. Oni za to przyglądali mi się i witali z moim chłopakiem. Nie odezwałam się ani słowem, tylko się uśmiechałam jak chłopak przedstawiał mnie.  Otworzyliśmy drzwi, Chris wszedł pierwszy. 

- Cześć! - Przywitał się. 

- No w końcu jesteś. - Powiedział mój wuj. 

- Tak, przyszedłem z dziewczyną. To nie problem? - Chciało mi się śmiać. 

- Nie, wejdźcie. - Wziął mnie za rękę, a ja podeszłam do niego z cwanym uśmieszkiem. 

- Dzień dobry... 

______________________

Kolejny za tydzień! 

Cześć Gwiazdeczki <3

No one is perfect W TRAKCIE POPRAWYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz